Harry
Przez całą drogę do szpitala Lynn milczała jak zaklęta, patrząc nieobecnym wzrokiem za okno i co chwilę przegryzając wargę. Szpital, do którego zabrali jej koleżankę był na szczęście blisko Free Art, toteż po jakichś pięciu minutach biegliśmy już w stronę poczekalni. Dziewczyna odezwała się do pielęgniarki, siedzącej w recepcji.
- Dzień dobry, chciałabym dowiedzieć się, gdzie jest teraz Sophie Fabrri? Przed chwilą została tu zabrana. Podcięła sobie żyły. - Kobieta popatrzyła na nią uważnie, kręcąc głową.
- Nie umiem pani odpowiedzieć, najprawdopodobniej jest na OIOM-ie. Jeśli straciła dużo krwi ... Proszę zapytać lekarza, dr Desai. Jest tam. - Wskazała na młodego, około 30-letniego bruneta, stojącego parę metrów dalej, który rozmawiał z jednym z ratowników, którzy przyjechali po Sophie. Dziewczyna pobiegła do niego i skinęła głową ratownikowi, który uśmiechnął się lekko.
- To oni znaleźli tą dziewczynę, która próbowała popełnić samobójstwo. Gdyby nie oni, pewnie byłaby już martwa. - Zobaczyłem jak Lynn wzdrygnęła się mimowolnie na jego słowa. Objąłem ją jedną ręką w talii, przysuwając się bliżej. Chciałem, żeby wiedziała, że jestem przy niej. Lekarz odwrócił się i popatrzył na mnie przelotnie, zatrzymując spojrzenie na Lynn i posłał jej uśmiech. Nie miał obrączki, a ja odruchowo spiąłem się. Cały czas się na nią gapił, z pewnością mu się spodobała. Ona jest moja! Krzyknąłem w myślach, zaciśniając uścisk wokół dziewczyny. Chciałbyś, odezwał się cichy, aczkolwiek natrętny głos w mojej głowie.
- Doktorze czy ona z tego wyjdzie? - Spytała cicho.
- Czy jesteś kimś z rodziny? Mogę udzielić takiej informacji jedynie członkom rodziny pacjentki. - Widać, że przyglądał jej się z zaciekawieniem.
- Tak, jestem jej kuzynką. - Powiedziała bez mrugnięcia okiem.
- Jest słaba, straciła bardzo dużo krwi, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Dzięki Bogu. Możemy do niej iść? Proszę, tylko na chwilę. - Lynn znowu zrobiła maślane oczy, a lekarz podobnie jak ja nie potrafił jej odmówić.
- No dobrze, ale tylko na moment. Pacjentka musi odpocząć, a potem porozmawiać z psychologiem o swoim ... czynie. A w międzyczasie pomożesz nam uzupełnić jej kartotekę. Jak się nazywasz?
- Anna-Lynne Bower. - Nie wiedziałem, że miała na imię Anna-Lynne. Przecież ty w ogóle mało o niej wiesz. Prawie nic. Znowu usłyszałem ten sarkastyczny ton w swoim umyśle.
- A dziewczyna to Sophie Bower, tak? - Dziewczyna pokręciła głową, odgarniając włosy z twarzy za ucho. Czy ona właśnie próbowała zająć jego uwagę i odwrócić ją od całej sprawy?
- Nie, nie. Sophie Fabrri. - Odparła, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Ale to przecież włoskie nazwisko. - Dr Desai dalej drążył temat i nie dawał za wygraną.
- Tak. Tata Sophie jest Włochem. Natomiast jej i moja mama są siostrami. - Powiedziała gładko, bez zająknięcia. Lekarz nie był zbytnio przekonany, ale pokręcił głową z rezygnacją.
- Dobrze, ale tylko na minutkę. I tylko jedna osoba. - Wreszcie zwrócił wzrok na mnie, mierząc mnie z góry na dół. Byliśmy podobnego wzrostu, więc znacznie górowaliśmy nad niziutką Lynn. - Ty też jesteś z rodziny pacjentki?
- Nie. - Odparła szatynka. - On jest ... - Nie zdążyła dokończyć, gdyż po raz pierwszy odezwałem się chłodnym tonem, patrząc mu złowrogo w oczy. Może Lynn nie była moją dziewczyną, ale jego też nie. Niech trzyma się od niej z daleka.
- Jestem jej chłopakiem. - Błękitnooka posłała mi zaskoczone spojrzenie, ale nie zaprzeczyła.
- Sama do niej zajrzę. Bardzo dziękuję. Którędy mamy iść? - W trójkę ruszyliśmy w kierunku, gdzie znajdowała się Sophie. Miałem nadzieję, że ci wszyscy gnoje ze słoneczka zostaną ukarani ... To przez nich ta dziewczyna targnęła się na własne życie. Ten Dominic ... Lynn dobrze go znała. Od samego początku wydawał mi się dziwny. I jeszcze ta dziewczyna, która się koło niego kręciła, April? A może on koło niej?
Zanim się obejrzałem już staliśmy pod salą.
- Idę. - Szepnęła i weszła do sali, zostawiając mnie samego. Kiedy zacząłem rozglądać się po korytarzu przypomniałem sobie pewną majową noc, która była chyba najgorszym dotychczasowym doświadczeniem. Urywki wspomnień, niczym kalejdoskop układy się w żywe obrazy.
"Trzymam cię. Wytrzymaj kochanie, wytrzymaj. Nie zostawiaj mnie."
"Jest na chirurgii."
"Wyjdzie z tego?"
„Robią wszystko, co mogą."
"Co się stało?”
"Nie mogę cię stracić."
"Nie wolno ci tam wejść."
"Nie możesz tu być. Proszę opuścić salę."
"Zależy mi na tobie, zależy mi. Rozumiesz? Kocham cię."
"Nie!”
"Czas zgonu: 7:18"
"Moja mama wysłała cię, żebyś mnie niańczył? Nie jestem dzieckiem"
"Martwisz się o mnie, ale nie ma takiej potrzeby. Czuję się świetnie, wreszcie mogę robić to, na co mam żywnie ochotę."
"Kochałeś ją."
"Co z tego?"
"Dalej kochasz."
"I jakie to kurwa, ma znaczenie?"
"Nic się dla mnie nie liczy. Już nie"
Nagle otworzyłem oczy i zdałem sobie sprawę z tego, że po raz drugi pokochałem kogoś naprawdę - i tak bardzo nie w porę, tak bardzo niepotrzebnie. Po chwili usłyszałem krzyk Lynn i wpadłem do sali. Aparatura przy łóżku Sophie pikała nerwowo.
- Nie wiem co się dzieje, chyba straciła przytomność. - Powiedziała spanikowana, patrząc na mnie swoimi przerażonymi oczami koloru nieba.
- Dr Desai! - Krzyknąłem, ile sił w płucach, a lekarz zaraz się pojawił.
- Musicie opuścić salę, proszę. - Powiedział pozornie spokojnym tonem, a ja pociągnąłem lekko zszokowaną dziewczynę, która zaraz zaczęła płakać. Ten widok rozrywał moje serce na drobne kawałeczki. Nie chciałem widzieć jej smutnej ani płaczącej. Chciałem, żeby się śmiała. Pragnąłem podziwiać te iskierki w jej oczach, a nie szkliste łzy. Szatynka wtuliła się we mnie, a ja odwzajemniłem uścisk. Potrzebne jej było nie moje ramię, a jakiekolwiek ramię. Potrzebowała nie mego ciepła, a ciepła drugiego człowieka. Poczułem się winny, że ja to tylko ja. Ona zasługiwała na kogoś lepszego. Takiego jak Niall. Złoty chłopak, nosiłby ją na rękach, dosłownie. Nigdy by jej zranił. A ja ... ? Co ja mogłem jej dać?
- Znowu przy mnie jesteś. - Usłyszałem jej szept. - Jesteś zawsze, gdy cię potrzebuję. Dlaczego? - Spytała, odsuwając się ode mnie. Chciałem coś odpowiedzieć, ale zanim to zrobiłem, ona przyłożyła palec do moich ust. Jej dotyk to było coś, o czym marzyłem odkąd tylko znalazła się w moim łóżku ogniskowej nocy. - Shh. Najpierw ja chcę coś powiedzieć. Przepraszam. Nie chciałam na ciebie krzyczeć ani powiedzieć, że jesteś egoistą i że chcesz mnie zaciągnąć do łóżka. Nie myślę tak, po prostu to wszystko ... mnie przerasta. I jeszcze to, co czuję ... - Szepnęła i urwała, nie patrząc mi w oczy. Znowu przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem jej czubek głowy.
- Ja też przepraszam. A co czujesz ... ? - Spytałem wdychając zapach jej szamponu do włosów, chyba kokosowego.
- Coś, czego nie powinnam. Coś, co mnie zgubi i co mnie przytłacza. - Chciałem coś odpowiedzieć, powiedzieć jej choć część z przemyśleń, które miałem w głowie, ale nagle wyszedł do nas dr Desai i niechętnie wypuściłem ją z objęć.
- Do ran wdało się zakażenie, stąd to całe zamieszanie. Możesz odwiedzić ją jutro. Teraz Sophie naprawdę potrzebuje odpoczynku. Idźcie do domu. - Powiedział i z powrotem zostawił nas samych.
Kiedy weszliśmy do windy w Free Art usłyszałem jej ciszy szept. Odezwała się po raz pierwszy od momentu, kiedy staliśmy przed salą Sophie. W tej samej chwili nacisnęliśmy guziki drugiego i czwartego piętra.
- Wejdziesz? Nie chcę ... siedzieć sama. Niall i Dana wrócą dopiero po południu. - Kiwnąłem głową, zgadzając się i już po minucie byliśmy w 233. Lynn była śliczną dziewczyną, ale widziałem, że źle znosiła to wszystko, co się działo. Ślady nieszczęścia były widoczne: znużone walką nieobecne spojrzenie, zgarbione ramiona i drżenie rąk. Usiadła ciężko na swoim łóżku i wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. Przysiadłem tuż obok i złapałem ją za rękę, pocierając kciukiem o jej zewnętrzną stronę.
- Nie mówiłaś, że masz na imię Anna-Lynne. - Odezwałem się, by przełamać głuchą ciszę.
- Bo nigdy nie pytałeś. - Odparła.
- Bo nie przyszło mi do głowy, że przedstawiłaś się zdrobnieniem.
- Moja babcia od strony taty ma na imię Lynn. Lynn Bower. Bardzo ją kocham, ale to nie dlatego przedstawiam się w ten sposób. Po prostu tak jakoś wyszło, że kiedy tylko nauczyłam się mówić, kazałam wszystkim zwracać się do mnie Lynn. Tylko tata zawsze mówi na mnie Annie. Jakbym dalej miała dwa tygodnie i mieściła mu w się w odległości od łokcia do nadgarstka, a moja głowa w jego dłoniach. - Na jej twarzy mimowolnie zagościł malutki uśmiech. Poczułem, że moje serce na ten widok zabiło szybciej. - Mamy nawet takie zdjęcie. Jego ulubione. Zawsze nosi je w portfelu. Jest już strasznie zniszczone, ale ... nigdy się z nim nie rozstaje. - Szatynka ziewnęła przeciągle, zakrywając usta dłonią.
- Lynnie, powinnaś się przespać. - Powiedziałem ze śmiechem na twarzy.
- Jak mnie nazwałeś? - Spytała, patrząc na mnie uważnie.
- Jeśli ci się nie podoba to ... - Znowu przerwała mi, kładąc palec na wargach.
- Bardzo mi się podoba. To jest takie ... nasze. - Odezwała się szeptem. Przysunąłem się do niej tak, że nasze usta dzieliły teraz milimetry. Przybliżyłem się jeszcze odrobinę i to wystarczyło. Nasze wargi się zetknęły w nieśmiałym, delikatnym pocałunku. Jej usta były ciepłe i miękkie jak jedwab i smakowały jej malinową pomadką. Przymknąłem powieki, pragnąc by ta chwila trwała wiecznie. Przy niej czułem się jakbym ... unosił się trzy metry nad niebem. Kiedy oderwaliśmy się od siebie po prostu się do niej uśmiechnąłem i nieco niepewnie powiedziałem.
- Chciałem to zrobić od momentu, w którym tylko cię tu zobaczyłem. Mam na myśli Free Art. - Założyłem kosmyk jej włosów za ucho i musnąłem wargami policzek. - Musisz odpocząć, prześpij się, a ja tu będę cały czas. - Dziewczyna wsunęła się pod kołdrę i ułożyła pod ścianą.
- Chodź do mnie. - Wyszeptała, a ja ściągnąłem buty, jeansy i zanurkowałem pod kołdrę. Wtuliła się we mnie, na co szeroko się uśmiechnąłem i ucałowałem jej włosy. Gdy ją przytulam - gdy naprawdę ją przytulam - a zrobiłem to wtedy po raz pierwszy, nie kryjąc się ze swoimi uczuciami - wtedy tak naprawdę zrozumiałem, o co chodzi, że być może to już nie chodzi o robienie na sobie nawzajem wrażenia, podrywanie się, grę w dominację i uległość, szpanowanie. Przycisnąłem ją najmocniej, tak jakbym chciał przez nią przeniknąć, jakbym chciał, żeby nasze żyły zawiązały się na supeł.
Tadada! Last First Kiss za nami. Cieszycie się? Ja bardzo! <3.
Przepraszam za literówki, jeśli gdzieś się pojawiły, ale ja w ogóle jestem w szoku, że udało mi się dodać ten rozdział dzisiaj (a raczej jutro, bo jest już po północy) ; D
Niedawno znalazłam to zdjęcie i od razu pomyślałam sobie o Lyrry *_*
Może jakość jest kiepska, ale no kurde, nie można mieć wszystkiego <3.
xx
Awwww Harry jest taki słodki. Kocham to opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńSUPERASNE!! <33 Takie Awwwwh. Sweeeeeet. Koffam to <3 ;)
OdpowiedzUsuńWow jak Ci się udało tak szybko napisać ten rozdział!? ;o Jestem pełna podziwu <3
OdpowiedzUsuńHarry jest taki opiekuńczy i kochany.
Zazdrosny o doktorka? To dobrze. Pokazuje to jak bardzo Lynn jest dla niego ważna.
Okeej, prawie umarłam jak przeczytałam, że Hazz ją pocałował. Idealne! *_*
Mam nadzieję, że z Sophie będzie wszystko w porządku.
Te przebłyski Stylesa były jak najbardziej na miejscu. Chciałabym się dowiedzieć o co w tym naprawdę chodzi.
Czekam na Zayn'a i następny rozdział!
Dużo weny życzę.
Kocham, @xAgata_Sz . xx
Mmmm. <3
OdpowiedzUsuńSzybko next, kocham <33
Przyjemny rozdział :p
OdpowiedzUsuńo jejku zakochałam się w tym blogu jestem nową czytelniczką oczywiście będę komentować :* świetnie piszesz jejku ale fajnie że trafiłam na ten blog jak sie ciesze <3 życzę weny i czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńjejusiu cudownie kocham <3333333
OdpowiedzUsuńwow <3 musza byc razem
OdpowiedzUsuńBardzo mile zaskoczyło mnie to, że tak szybko pojawił się nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc zobaczyłam i przeczytałam go zanim jeszcze dałaś mi o tym znać na Twitterze, jednak dopiero teraz znalazłam czas żeby skomentować.
No więc tak, bardzo podoba mi się relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Widać, że bardzo im na sobie zależy i doszło do momentu, w którym nie chcą dłużej ze sobą pogrywać, tylko chcą czegoś więcej. Sam Harry przyznał to przed sobą. Podobał mi się również moment, w którym Harry był zazdrosny o Lynn przez zachowanie lekarza! Fajnie, ze ta dziewczyna jest dla niego kimś niesamowicie ważnym.
Zastanawia mnie jak dokładnie wyglądała przeszłość Styles'a.. po fragmentach, które dodałas stało się to jeszcze bardziej intrygujące.
No i ich pierwszy pocałunek! *-*
Podsumowując, rozdział jak zwykle na wielki plus, nadal bardzo lubię Twój styl pisania i jak zwykle czekam na następny, który mam nadzieję pojawi się równie szybko co ten!
Pozdrawiam, @erase_that ♡
to jest cudowne jejku ciekawe co będzie dalej już nie moge sie doczekać pzdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńSo, z Lynn niezła kłamczuszka, a Harry taki kreatywny ♥ Wątek Nadii jest naprawde ciekawy i pozostawia wiele pytań, pomijając już nawet dlaczego zmarła?, kto się pojawił by " niańczyć " Harrego?, zastanawia mnie to czy Harry powie Lynn o swojej poprzedniej miłości i jak Lynn zareaguje na " przypominasz mi ją", mam nadzieję, że wrócą niebawem do rozmowy o uczuciach i tym razem Harry będzie mógł podzielić się swoimi przemyśleniami <3
OdpowiedzUsuńprzepiękna końcówka to w ogóle jest piękne <3
OdpowiedzUsuńAle exta kiedy next?
OdpowiedzUsuńjeejej jejku aon są tacy cudownie <3333
OdpowiedzUsuńwowowoww kocham to cudeńko <3333333333333333
OdpowiedzUsuńświetne cudowne jedno z lepszych ff <3
OdpowiedzUsuńYou have a great talent do not waste it <333
OdpowiedzUsuńmraw <3 jakie to słodkie. <3
OdpowiedzUsuń