Zanim się obejrzałam, już byliśmy na terenie ośrodka. Jednak gdy wpadliśmy do budynku, zobaczyliśmy, że panowała tam niemal idealna cisza i było prawie pusto. Niall miał rację. Musieli przenieść imprezę gdzie indziej. Teraz i po blondynie także nie było śladu. Dostrzegłam jakiegoś chłopaka, który chwiejnie szedł w stronę windy.
- Hej! - Krzyknęłam, podbiegając do niego. - Nie wiesz, gdzie przenieśli imprezę? - Nieznajomy patrzył na mnie chwilę, zanim zrozumiał, o co pytam.
- Jasne. Musisz iść ... wzdłuż ogrodzenia. Potem zobaczysz ognisko i ... bingo! - Wykrzyknął ostatnie słowo. Chyba przesadził z alkoholem. - A co się tam działo ... Dawno nie było mi tak dobrze. - Pozornie dyskretnie zamachał ręką w okolicy rozporka. O mój Boże, co się tam działo?
- Ugh. - Mimowolnie popatrzyłam na niego z odrazą, ale był chyba zbyt nawalony, by cokolwiek zauważyć.
- Ale ty .. ty też .. jesteś niezła. - Wybełkotał, lustrując moje ciało z góry na dół. - Chętnie wziąłbym cię i ... zobaczył ... w akcji ... albo jak wijesz się ... pode mną z ... - Nie zdążył dokończyć, gdyż Harry zanim się zorientowałam, uderzył go pięścią w nos. Nieznajomy zatoczył się i o mało co nie upadł. Całe szczęście, że był na tyle pijany, że nie byłby w stanie oddać ciosu. Dziękowałam za to w duchu.
- Powiedziałabym, że nie powinieneś tego robić, ale on w pełni na to zasłużył, więc nic nie mówię. Dziękuję. - Chłopak pogłaskał dłonią mój policzek, kciukiem dotykając lekko moich ust.
- Cieszę się, że jesteśmy w tej kwestii zgodni, Love. - Potem prędko ruszyliśmy we wskazanym kierunku ze wskazówkami pijanego chłopaka. Po jakiejś minucie zauważyliśmy ognisko i przyspieszyliśmy kroku. Prawie biegłam, na tyle, na ile pozwalały mi na to koturny. Cholera, gdybym wiedziała, że będzie czekał mnie wyścig z czasem, założyłabym vansy. W końcu znaleźliśmy się pośród tłumu ludzi. Jednak najwięcej zebrało się ich tuż przy ognisku. Podeszłam bliżej i zamarłam. Wokół płomieni na trawie leżały pół nagie dziewczyny, tworząc coś na kształt promieni słońca. Twarze oświetlał im ogień. Było ich około 30, a przy każdej z nich stał jeden chłopak i najzwyczajniej w świecie uprawiał z nią seks. Jednak moje serce na chwilę się zatrzymało, gdy rozpoznałam twarze kilku dziewczyn. Najpierw dostrzegłam Margaret, a zaraz potem Sophie - moją koleżankę z zajęć. Poczułam, że zbiera mi się na mdłości. Jednak najgorszym okazał się być widok Dany. Miała przymknięte powieki i wyglądała tak, jakby ledwo zadawała sobie sprawę z tego, co się z nią działo. Chłopaka, który się nią zajmował pierwszy raz w życiu widziałam. Był wysokim, wysportowanym blondynem. Tyle potrafiłam dostrzec w słabym oświetleniu ognia, gdy stał do mnie tyłem. Dzięki Bogu, że nie wiedziałam go w całej okazałości. Harry ścisnął moją dłoń, a ja dopiero wówczas uzmysłowiłam sobie, że cały czas był ze mną. Popatrzyłam na niego przerażona.
- Dana tu jest. - Wskazałam we właściwym kierunku, a wzrok chłopaka powędrował do tej dwójki. Nagle ktoś wydarł się, chcąc przekrzyczeć muzykę z głośników. Nie znałam tej piosenki, ale byłam pewna, że jeśli kiedykolwiek jeszcze ją usłyszę, będzie kojarzyła mi się już tylko z tą nocą.
- Minuta minęła! Zmiana! - Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził i znów stałam naprzeciw Dominica. Jak na komendę, wszyscy chłopcy opuścili swoje dotychczasowe ... dziewczyny i każdy z nich przesunął się o jedną w prawo. Zrobiło mi się niedobrze. Jakim cudem Dana i Sophie tu trafiły? Szarpnęłam Harry'ego za koszulę, ciągnąc go w stronę mojej współlokatorki.
- Musimy ją stąd zabrać. Natychmiast. - Powiedziałam, a zielonooki kiwnął głową. Przepchaliśmy się przez niewielki tłum gapiów, a Styles odezwał się lodowatym tonem do bruneta, który teraz stał nad blondynką.
- Wystarczy. - Nachylił się i wziął dziewczynę na ręce. Jej biały top przybrał brązowo-zieloną barwę, a spódniczka została mocno podciągnięta do góry. Po jej fioletowym kardiganie nie było śladu. Miała w kilku miejscach zadrapane ręce i nogi, a z jej rajstop nie zostało wiele.
- Ejj, koleś! Rujnujesz całe słoneczko. - Wykrzyczał, ale Harry nie obdarzył go już ani jednym spojrzeniem. Po chwili drogę zagrodził nam nikt inny jak Dominic.
- Gdzie się wybieracie z naszym słońcem? - Spytał, dobierając nad wyraz pasujące do całej sytuacji określenie. Zacisnęłam dłonie w pięści i wysyczałam przez zęby.
- Spróbuj nas powstrzymać. Zaraz zadzwonię na policję i powiem, że dokonaliście zbiorowych gwałtów! Ciekawe czy wtedy też będziesz taki odważny. - Buzowała we mnie wściekłość. Nawet po nim nie spodziewałam się czegoś takiego. Znowu przybrał ten cwaniacki uśmieszek i odparł.
- Tak? I kto ci uwierzy? Nikt żadnej z nich do niczego nie zmuszał. Same chciały, a przynajmniej nie zaprotestowały. Tak jak Danielle. - Ruchem głowy wskazał na nieprzytomną blondynkę, którą Harry cały czas miał na rękach. Gdy wypowiedział jej imię coś we mnie pękło. Pod wpływem impulsu zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Nie był to najsilniejszy cios na jaki było mnie stać, ale z pewnością najbardziej obraźliwy. Każda cząstka mojego ciała cofała się teraz z odrazą i obrzydzeniem.
- Jesteś zwykłym draniem! - Patrzyłam na niego z bezgraniczną nienawiścią w oczach, a na jego twarzy znowu pojawiło się rozbawienie. - Chore jest to, że cię to bawi. - Rzuciłam i odeszłam z Harry'm, ale zaraz coś sobie przypomniałam.
- Harry, tam jest jeszcze moja koleżanka z zajęć, Sophie. Ją też musimy zabrać, przecież nie zostawię jej tutaj ... z nimi. - Wykrzywiłam się na samo wspomnienie. - Jestem pewna, że oni coś im podali. Jakieś prochy albo środki nasenne. Przecież same by się w to nie wpakowały, prawda? - Był tylko mały problem - Harry niósł już jedną dziewczynę, a ja nie dałabym rady udźwignąć Włoszki i zanieść do ośrodka.
- Myślę, że powinniśmy zadzwonić na policję. - Powiedział cicho, patrząc na mnie dziwnym, smutnym wzrokiem. Kiwnęłam głową, zgadzając się z nim i wyciągnąwszy telefon, zgłosiłam na policję całą sprawę. Potem wybrałam numer Horana.
- Dzwonię do Nialla. Musi zabrać Sophie. - Powiedziałam do Stylesa, czekając aż Irlandczyk odbierze telefon. - Niall, gdzie jesteś? Znaleźliśmy Danę, ale ktoś musi wziąć Sophie.
- Dzięki Bogu. - Ciekawe czy powie to samo, gdy zobaczy w jakim stanie jest dziewczyna. - Gdzie jesteście? - Spytał.
- Jakieś pół kilometra od ośrodka, idąc wzdłuż ogrodzenia.
- Zaraz będę. - Odpowiedział i rozłączył się.
Spotkaliśmy się w pół drogi. Kiedy Niall zbliżył się do Dany, z jego ust wydobył się jęk połączony ze stłumionym krzykiem. Otworzył usta, ale zaraz z powrotem je zamknął, nie wiedząc co powiedzieć. Przytuliłam go mocno, szepcząc, że teraz Dana jest już bezpieczna, i że zgłosiłam wszystko na policję. Kiedy wreszcie się od niego odsunęłam, posłałam mu słaby uśmiech (czyt. grymas) i westchnęłam cicho.
- Idź po Sophie, proszę. Zaczekam tu na ciebie, a potem zaniesiemy ją do jej pokoju. Harry zajmie się Daną, prawda? - Lokowaty potwierdził to ruchem głowy, a ja wręczyłam mu klucze do 233, chowając je do kieszeni jeansów szatyna. Horan szybko podążył w kierunku, z którego wracaliśmy. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć twarzy Stylesa i delikatnie pocałowałam go w policzek. Zauważyłam jego zaskoczenie, które później zmieniło się w leciutki uśmiech, ale w jego oczach widziałam niepewność.
- Dziękuję. Za wszystko. Za to, że byłeś ze mną i za to, że pomagasz mi z Daną. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. - Szepnęłam, patrząc na niego z bólem, ale też z wdzięcznością. - Nie wiem, jakbym sobie bez ciebie poradziła.
- Nie musisz mi za to dziękować. Dominic ... to skurwiel, jakich mało. - W tym co, powiedział nie było ani odrobiny nieprawdy. - Będę czekał na was w waszym pokoju. - Szepnął i ruszył powoli w stronę Free Art, cały czas, trzymając blondynkę na rękach.
Po paru minutach zobaczyłam Nialla, niosącego naszą koleżankę z zajęć i razem udaliśmy się do ośrodka. Do naszych uszu dotarł odgłos policyjnych wozów. Kiedy znaleźliśmy się już na miejscu, przypomniałam sobie o pewnym fakcie.
- Cholera, nie wiem, gdzie ona mieszka. - Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. - Weźmy ją do 233. - Powiedziałam i wjechaliśmy windą na drugie piętro. Po chwili znaleźliśmy się w pokoju. Harry stał oparty o szafę i lustrował wzrokiem naszą trójkę. Dana leżała na swoim łóżku, a blondyn położył Włoszkę na moim. I tak wątpiłam, że udałoby mi się zasnąć choć na moment. Horan usiadł obok mojej współlokatorki i delikatnie gładził jej policzek.
- To wszystko moja wina. Mieliśmy być tam razem. Nie powinienem jej zostawiać ani na chwilę. To wszystko stało się przeze mnie. To przeze mnie ją to spotkało. - Powiedział łamiącym się głosem. Patrzyłam jak z jego błękitnych oczu wypływają łzy. Sama czułam, że świat zamazuje mi się od zbliżającego się płaczu. Przysiadłam na łóżku, tuż obok niego i złapałam go za rękę, chcąc dodać mu w ten sposób otuchy.
- To nie jest twoja wina. - Powiedziałam zdeterminowanym, pewnym tonem. - Nie mogłeś tego przewidzieć.
- Ale mogłem jej nie zostawiać! Gdybym tego nie zrobił, do niczego by nie doszło. - Podniósł głos, wycierając dłonią mokry od łez policzek. Ujęłam jego twarz w dłonie i zmusiłam, by na mnie spojrzał.
- To. Nie. Jest. Twoja. Wina. - Wpatrywałam się w jego tęczówki. - Nie możesz się o to obwiniać. Tak jej nie pomożesz. - Teraz rozpłakał się jak małe dziecko, aż zaczęły wstrząsać nim spazmy. Przytuliłam go, obejmując ramionami, a on schował swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam jak jego gorące łzy spływają po mojej skórze. - Shh, shh. Wszystko będzie dobrze, shh. - Szeptałam próbując go uspokoić, tak jak uspokaja się małe dziecko. Zaczęłam nim kołysać w przód w i tył, w przód i w tył. Dopiero wtedy skrzyżowałam się spojrzeniem z Harry'm, który cały czas bacznie przyglądał się całej sytuacji.
Ten rozdział dedykuję @erase_that z podziękowaniem za to, że dzięki niej moje Temptation dotarło do większej rzeszy czytelników. Thanks, honey ; ***
No to tak, zrobiło się trochę, trochę (bardzo) dramatycznie. Pewnie zastanawiacie się po co? Po prostu miałam taką wizję, a ten rozdział pojawił się nie bez parady, gdyż to, co wydarzyło się i co się jeszcze wydarzy bardzo zbliży do siebie pewne osoby ... Jakieś propozycje? ; )
Dziękuję za każdy komentarz, ale miło by mi było, gdyby każdy czytający zostawił coś po sobie. Choćby krótkie "czytam i czekam na więcej". To tylko minutka, a mnie napisanie i dodanie rozdziału zajmuje znaczenie więcej.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, proszę napiszcie swoje nazwy tt, a na pewno zawsze będę o Was pamiętać!
xx
- Hej! - Krzyknęłam, podbiegając do niego. - Nie wiesz, gdzie przenieśli imprezę? - Nieznajomy patrzył na mnie chwilę, zanim zrozumiał, o co pytam.
- Jasne. Musisz iść ... wzdłuż ogrodzenia. Potem zobaczysz ognisko i ... bingo! - Wykrzyknął ostatnie słowo. Chyba przesadził z alkoholem. - A co się tam działo ... Dawno nie było mi tak dobrze. - Pozornie dyskretnie zamachał ręką w okolicy rozporka. O mój Boże, co się tam działo?
- Ugh. - Mimowolnie popatrzyłam na niego z odrazą, ale był chyba zbyt nawalony, by cokolwiek zauważyć.
- Ale ty .. ty też .. jesteś niezła. - Wybełkotał, lustrując moje ciało z góry na dół. - Chętnie wziąłbym cię i ... zobaczył ... w akcji ... albo jak wijesz się ... pode mną z ... - Nie zdążył dokończyć, gdyż Harry zanim się zorientowałam, uderzył go pięścią w nos. Nieznajomy zatoczył się i o mało co nie upadł. Całe szczęście, że był na tyle pijany, że nie byłby w stanie oddać ciosu. Dziękowałam za to w duchu.
- Powiedziałabym, że nie powinieneś tego robić, ale on w pełni na to zasłużył, więc nic nie mówię. Dziękuję. - Chłopak pogłaskał dłonią mój policzek, kciukiem dotykając lekko moich ust.
- Cieszę się, że jesteśmy w tej kwestii zgodni, Love. - Potem prędko ruszyliśmy we wskazanym kierunku ze wskazówkami pijanego chłopaka. Po jakiejś minucie zauważyliśmy ognisko i przyspieszyliśmy kroku. Prawie biegłam, na tyle, na ile pozwalały mi na to koturny. Cholera, gdybym wiedziała, że będzie czekał mnie wyścig z czasem, założyłabym vansy. W końcu znaleźliśmy się pośród tłumu ludzi. Jednak najwięcej zebrało się ich tuż przy ognisku. Podeszłam bliżej i zamarłam. Wokół płomieni na trawie leżały pół nagie dziewczyny, tworząc coś na kształt promieni słońca. Twarze oświetlał im ogień. Było ich około 30, a przy każdej z nich stał jeden chłopak i najzwyczajniej w świecie uprawiał z nią seks. Jednak moje serce na chwilę się zatrzymało, gdy rozpoznałam twarze kilku dziewczyn. Najpierw dostrzegłam Margaret, a zaraz potem Sophie - moją koleżankę z zajęć. Poczułam, że zbiera mi się na mdłości. Jednak najgorszym okazał się być widok Dany. Miała przymknięte powieki i wyglądała tak, jakby ledwo zadawała sobie sprawę z tego, co się z nią działo. Chłopaka, który się nią zajmował pierwszy raz w życiu widziałam. Był wysokim, wysportowanym blondynem. Tyle potrafiłam dostrzec w słabym oświetleniu ognia, gdy stał do mnie tyłem. Dzięki Bogu, że nie wiedziałam go w całej okazałości. Harry ścisnął moją dłoń, a ja dopiero wówczas uzmysłowiłam sobie, że cały czas był ze mną. Popatrzyłam na niego przerażona.
- Dana tu jest. - Wskazałam we właściwym kierunku, a wzrok chłopaka powędrował do tej dwójki. Nagle ktoś wydarł się, chcąc przekrzyczeć muzykę z głośników. Nie znałam tej piosenki, ale byłam pewna, że jeśli kiedykolwiek jeszcze ją usłyszę, będzie kojarzyła mi się już tylko z tą nocą.
- Minuta minęła! Zmiana! - Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził i znów stałam naprzeciw Dominica. Jak na komendę, wszyscy chłopcy opuścili swoje dotychczasowe ... dziewczyny i każdy z nich przesunął się o jedną w prawo. Zrobiło mi się niedobrze. Jakim cudem Dana i Sophie tu trafiły? Szarpnęłam Harry'ego za koszulę, ciągnąc go w stronę mojej współlokatorki.
- Musimy ją stąd zabrać. Natychmiast. - Powiedziałam, a zielonooki kiwnął głową. Przepchaliśmy się przez niewielki tłum gapiów, a Styles odezwał się lodowatym tonem do bruneta, który teraz stał nad blondynką.
- Wystarczy. - Nachylił się i wziął dziewczynę na ręce. Jej biały top przybrał brązowo-zieloną barwę, a spódniczka została mocno podciągnięta do góry. Po jej fioletowym kardiganie nie było śladu. Miała w kilku miejscach zadrapane ręce i nogi, a z jej rajstop nie zostało wiele.
- Ejj, koleś! Rujnujesz całe słoneczko. - Wykrzyczał, ale Harry nie obdarzył go już ani jednym spojrzeniem. Po chwili drogę zagrodził nam nikt inny jak Dominic.
- Gdzie się wybieracie z naszym słońcem? - Spytał, dobierając nad wyraz pasujące do całej sytuacji określenie. Zacisnęłam dłonie w pięści i wysyczałam przez zęby.
- Spróbuj nas powstrzymać. Zaraz zadzwonię na policję i powiem, że dokonaliście zbiorowych gwałtów! Ciekawe czy wtedy też będziesz taki odważny. - Buzowała we mnie wściekłość. Nawet po nim nie spodziewałam się czegoś takiego. Znowu przybrał ten cwaniacki uśmieszek i odparł.
- Tak? I kto ci uwierzy? Nikt żadnej z nich do niczego nie zmuszał. Same chciały, a przynajmniej nie zaprotestowały. Tak jak Danielle. - Ruchem głowy wskazał na nieprzytomną blondynkę, którą Harry cały czas miał na rękach. Gdy wypowiedział jej imię coś we mnie pękło. Pod wpływem impulsu zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Nie był to najsilniejszy cios na jaki było mnie stać, ale z pewnością najbardziej obraźliwy. Każda cząstka mojego ciała cofała się teraz z odrazą i obrzydzeniem.
- Jesteś zwykłym draniem! - Patrzyłam na niego z bezgraniczną nienawiścią w oczach, a na jego twarzy znowu pojawiło się rozbawienie. - Chore jest to, że cię to bawi. - Rzuciłam i odeszłam z Harry'm, ale zaraz coś sobie przypomniałam.
- Harry, tam jest jeszcze moja koleżanka z zajęć, Sophie. Ją też musimy zabrać, przecież nie zostawię jej tutaj ... z nimi. - Wykrzywiłam się na samo wspomnienie. - Jestem pewna, że oni coś im podali. Jakieś prochy albo środki nasenne. Przecież same by się w to nie wpakowały, prawda? - Był tylko mały problem - Harry niósł już jedną dziewczynę, a ja nie dałabym rady udźwignąć Włoszki i zanieść do ośrodka.
- Myślę, że powinniśmy zadzwonić na policję. - Powiedział cicho, patrząc na mnie dziwnym, smutnym wzrokiem. Kiwnęłam głową, zgadzając się z nim i wyciągnąwszy telefon, zgłosiłam na policję całą sprawę. Potem wybrałam numer Horana.
- Dzwonię do Nialla. Musi zabrać Sophie. - Powiedziałam do Stylesa, czekając aż Irlandczyk odbierze telefon. - Niall, gdzie jesteś? Znaleźliśmy Danę, ale ktoś musi wziąć Sophie.
- Dzięki Bogu. - Ciekawe czy powie to samo, gdy zobaczy w jakim stanie jest dziewczyna. - Gdzie jesteście? - Spytał.
- Jakieś pół kilometra od ośrodka, idąc wzdłuż ogrodzenia.
- Zaraz będę. - Odpowiedział i rozłączył się.
Spotkaliśmy się w pół drogi. Kiedy Niall zbliżył się do Dany, z jego ust wydobył się jęk połączony ze stłumionym krzykiem. Otworzył usta, ale zaraz z powrotem je zamknął, nie wiedząc co powiedzieć. Przytuliłam go mocno, szepcząc, że teraz Dana jest już bezpieczna, i że zgłosiłam wszystko na policję. Kiedy wreszcie się od niego odsunęłam, posłałam mu słaby uśmiech (czyt. grymas) i westchnęłam cicho.
- Idź po Sophie, proszę. Zaczekam tu na ciebie, a potem zaniesiemy ją do jej pokoju. Harry zajmie się Daną, prawda? - Lokowaty potwierdził to ruchem głowy, a ja wręczyłam mu klucze do 233, chowając je do kieszeni jeansów szatyna. Horan szybko podążył w kierunku, z którego wracaliśmy. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć twarzy Stylesa i delikatnie pocałowałam go w policzek. Zauważyłam jego zaskoczenie, które później zmieniło się w leciutki uśmiech, ale w jego oczach widziałam niepewność.
- Dziękuję. Za wszystko. Za to, że byłeś ze mną i za to, że pomagasz mi z Daną. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. - Szepnęłam, patrząc na niego z bólem, ale też z wdzięcznością. - Nie wiem, jakbym sobie bez ciebie poradziła.
- Nie musisz mi za to dziękować. Dominic ... to skurwiel, jakich mało. - W tym co, powiedział nie było ani odrobiny nieprawdy. - Będę czekał na was w waszym pokoju. - Szepnął i ruszył powoli w stronę Free Art, cały czas, trzymając blondynkę na rękach.
Po paru minutach zobaczyłam Nialla, niosącego naszą koleżankę z zajęć i razem udaliśmy się do ośrodka. Do naszych uszu dotarł odgłos policyjnych wozów. Kiedy znaleźliśmy się już na miejscu, przypomniałam sobie o pewnym fakcie.
- Cholera, nie wiem, gdzie ona mieszka. - Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. - Weźmy ją do 233. - Powiedziałam i wjechaliśmy windą na drugie piętro. Po chwili znaleźliśmy się w pokoju. Harry stał oparty o szafę i lustrował wzrokiem naszą trójkę. Dana leżała na swoim łóżku, a blondyn położył Włoszkę na moim. I tak wątpiłam, że udałoby mi się zasnąć choć na moment. Horan usiadł obok mojej współlokatorki i delikatnie gładził jej policzek.
- To wszystko moja wina. Mieliśmy być tam razem. Nie powinienem jej zostawiać ani na chwilę. To wszystko stało się przeze mnie. To przeze mnie ją to spotkało. - Powiedział łamiącym się głosem. Patrzyłam jak z jego błękitnych oczu wypływają łzy. Sama czułam, że świat zamazuje mi się od zbliżającego się płaczu. Przysiadłam na łóżku, tuż obok niego i złapałam go za rękę, chcąc dodać mu w ten sposób otuchy.
- To nie jest twoja wina. - Powiedziałam zdeterminowanym, pewnym tonem. - Nie mogłeś tego przewidzieć.
- Ale mogłem jej nie zostawiać! Gdybym tego nie zrobił, do niczego by nie doszło. - Podniósł głos, wycierając dłonią mokry od łez policzek. Ujęłam jego twarz w dłonie i zmusiłam, by na mnie spojrzał.
- To. Nie. Jest. Twoja. Wina. - Wpatrywałam się w jego tęczówki. - Nie możesz się o to obwiniać. Tak jej nie pomożesz. - Teraz rozpłakał się jak małe dziecko, aż zaczęły wstrząsać nim spazmy. Przytuliłam go, obejmując ramionami, a on schował swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam jak jego gorące łzy spływają po mojej skórze. - Shh, shh. Wszystko będzie dobrze, shh. - Szeptałam próbując go uspokoić, tak jak uspokaja się małe dziecko. Zaczęłam nim kołysać w przód w i tył, w przód i w tył. Dopiero wtedy skrzyżowałam się spojrzeniem z Harry'm, który cały czas bacznie przyglądał się całej sytuacji.
Ten rozdział dedykuję @erase_that z podziękowaniem za to, że dzięki niej moje Temptation dotarło do większej rzeszy czytelników. Thanks, honey ; ***
No to tak, zrobiło się trochę, trochę (bardzo) dramatycznie. Pewnie zastanawiacie się po co? Po prostu miałam taką wizję, a ten rozdział pojawił się nie bez parady, gdyż to, co wydarzyło się i co się jeszcze wydarzy bardzo zbliży do siebie pewne osoby ... Jakieś propozycje? ; )
Dziękuję za każdy komentarz, ale miło by mi było, gdyby każdy czytający zostawił coś po sobie. Choćby krótkie "czytam i czekam na więcej". To tylko minutka, a mnie napisanie i dodanie rozdziału zajmuje znaczenie więcej.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, proszę napiszcie swoje nazwy tt, a na pewno zawsze będę o Was pamiętać!
xx
Przyznam szczerze, że czekałam na ten rozdział z ogromną niecierpliwością. Właśnie go przeczytałam i jestem w szoku.. To znaczy rozdział jak zwykle napisany bardzo dobrym stylem, który od początku opowiadania mile mnie zaskoczył ;)
OdpowiedzUsuńCo do akcji, ale się porobiło.. Byłam taka zdenerwowana przez tych wszystkich palantów (zbyt łagodnie powiedziane) z ogniska i na tego Dominica -.- Serio go nienawidzę (!!!)
Strasznie szkoda mi dziewczyn, jednak dobrze, że Harry, Lynn i Niall zainterweniowali i zgłosili wszystko na policję. Jednak racja, rozdział dramatyczny.
Co do relacji głównych bohaterów, widzę, że pomału się do siebie zbliżają. Bardzo dobrze, bo w pełni shippuję Lyrrę ;)
Chciałabym również aby Niall był z Dan, ale to Ty tutaj decydujesz.
Czekam na następny!
P.S. Dziękuję za wspomnienie o mnie w notce, ale jeszcze raz dodam, że nie masz za co dziękować. Mam nadzieję, że więcej czytelników trafi na Twoje fanfiction.
Pozdrawiam, @erase_that ♡
Oczywiście ze czytam i czekam na więcej :p
OdpowiedzUsuńKoffam i czekam na nastepny. <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Tego się nie spodziewałam. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńWooow dzieje się :O Czekam na następny
OdpowiedzUsuńChciałabym być informowana o nowych rozdziałach @Olny_1Dreams
W tej chwili dawaj mi next xDD <#
OdpowiedzUsuńMoj ty geniuszu!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam dotychczasowe rozdziały.Świetnie piszesz!! Od dziś bd czytać regularnie ;* Kiedy next ? A. ;*
OdpowiedzUsuńTen rozdział wywołał we mnie nienawiść do Dominica i to ogromną! Jak mógł być inicjatorem takiej chorej zabawy w Słoneczko!? Co mi do łba strzeliło!? Nie lubię Cię już Nick :/
OdpowiedzUsuńBiedna Dana, biedna Sophie, Niall i wszyscy wokół. :c
Rozdział cholernie smutny, ale genialnie opisany. :*
Buziaki, @xAgata_Sz .xx
Jesteś niesamowita. Potrafisz wzbudząc emocje,każdy bohater oddziałuje na nas w ten sposób,jaki sobie zamierzyłaś. A ten pomysl nietuzinkowy i na prawdę nie spodziewałabym sie czegos takiego . Brawo ! :*
OdpowiedzUsuńZaczynam kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń