piątek, 8 sierpnia 2014

NOTKA SPECJALNA - PODSUMOWANIE

*nowy rozdział pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek na nowym adresie madness-harrystyles.blogspot.com*


Witajcie Miśki! Jest to ostatni post jaki tu zamieszczam, gdyż po przeczytaniu Waszych sugestii postanowiłam prowadzić drugą część, czyli Madness na innym blogu   Madness <klik>

Teraz nadszedł czas na podziękowania. Chciałabym serdecznie podziękować każdemu, kto choć raz wszedł na tego bloga. Tym bardziej dziękuję Wam - stałym czytelnikom, wspierającym mnie poprzez ilość wyświetleń (prawie 27 tysięcy!) i komentarze. Jednak najgoręcej chciałabym podziękować tym, którzy komentowali każdy rozdział i z niecierpliwością czekali na kolejne - I love U! (Ada, Agata, Olki, Alex ...) *_*
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak poprawiał mi się humor za każdym razem, gdy wchodziłam na Temptation i widziałam choćby jeden nowy komentarz! Te sześć miesięcy, odkąd dzielę się z Wami historią Lyrry to naprawdę udany czas i nie żałuję, że pod koniec stycznia postanowiłam założyć tego bloga i podzielić się moimi wypocinami. Okay, Kaśka kończ już, bo zaraz się za bardzo wzruszysz (':
Powiem jeszcze tylko, że to dzięki Wam powstaje Madness, bo gdyby nie Wasze wsparcie i sympatia do Temptation ta historia zakończyłaby się na rozdziale 26 części 2.
DZIĘKUJĘ! <3.




Aha, jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania odnośnie Madness czy mojej osoby pytajcie śmiało, postaram się odpowiedzieć na każde pytanie. Mój tt @KalynnPierce


Nie trując dłużej, chciałabym przedstawić Wam resztę spoilerów na Madness

"Popatrzył na mnie z niedowierzaniem w swoich błękitnych oczach, kręcąc głową. - Naprawdę tego nie widzisz? Sposobu, w jaki patrzy tylko i wyłącznie na ciebie, na nikogo innego."


"Przez ostatnie miesiące naszej znajomości zauważyłem dwie rzeczy: kiedy jest szczęśliwa - nie przestaje mówić, ale kiedy jest smutna, nie powie ani słowa."


"Nie mogłam spać. Cały czas w mojej głowie tłukła się myśl: może gdyby ludzie wiedzieli, ile jeszcze czasu im zostało, potrafiliby bardziej docenić życie."


"- Kocham ją. - Powiedział po chwili, szepcząc z irlandzkim akcentem. Spojrzałem na swojego przyjaciela i pokiwałem głową ze zrozumieniem, bawiąc się palcami. 
- Kiedy jesteś zakochany, zrobisz wszystko. Ja bym poszedł na koniec świata. - Odparłem, patrząc na rozgwieżdżone niebo nad nami, a potem przez ramię zerknąłem na namiot, w którym spały."


"- Uwielbiam przyłapywać cię na patrzeniu na mnie, kiedy to spuszczasz wzrok i leciutko się uśmiechasz. - Szepnął, muskając nosem płatek mojego ucha, gdy utkwiłam swoje spojrzenie w miniaturowych budynkach za oknem samolotu."



Natomiast teraz czas na ulubione cytaty Temptation. Nie pojawiło się ich dużo, sama dodałam jeden od siebie i oto one

"Biorę cię takiego, jakim jesteś, bo bez ciebie czuję się martwa. Sprawiasz, że żyję."

"Po chwili lokowaty znowu się odezwał. - Pewnego dnia się z tobą ożenię, wiesz? - Zapytał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho, a ja kątem oka zobaczyłam jego uśmiech."


"Jeśli naprawdę coś kochasz, nie starasz się zatrzymać tego na zawsze. Musisz temu czemuś pozwolić się zmieniać lub ... odejść."


"Wyglądasz cudownie. - Sięgnąłem do dołu jej sukienki i zacząłem naciągać materiał nieco w dół.

- Co ty robisz? - Spytała zdziwiona dziewczyna, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
- Próbuję wydłużyć twoją sukienkę, sprawdzając gdzie zgubiłaś jej dół. - Odparłem, ale zaraz na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech."

"Nie wiem, co bardziej mnie przeraża: zobaczyć cię ponownie czy nie zobaczyć cię już nigdy. - Wyszeptał tak cicho, jakby do siebie. - Ale żeby historia nigdy się nie skończyła, nigdy nie może się zacząć."




Jeszcze raz dziękuję za to, że ze mną jesteście i że przeżywacie losy Lyrry i reszty bohaterów (czyt. Dany & Nialla) równie mocno jak ja, a może nawet bardziej, bo przecież ja już znam zakończenie tej historii, a Wy jeszcze nie ; )

A więc do zobaczenia już na nowym adresie. Kocham Was! <3.

xx









poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 26 część 2

*jest to ostatni rozdział I części Temptation, miłego czytania!*
rozdział ten przeznaczony jest dla osób powyżej 15 roku życia, zawiera liczne wulgaryzmy!



                                                         Harry

       W ciągu niecałych dziesięciu minut okrążyłem okolicę Free Art wzdłuż i wszerz. Po Lynn nie było ani śladu. Rozpłynęła się w powietrzu. Jakim kurwa, cudem to się naprawdę działo? A co jeśli ten pierdolony kutas Paul wywiózł ją Bóg wie gdzie i ...? Nawet nie chciałem o tym myśleć. Powoli zaczynało już zmierzchać. O zmroku znalezienie jej będzie jeszcze trudniejsze. Nie wiedziałem już, co robić. Niczym mantrę powtarzałem w głowie: "Nic jej nie jest, nic jej nie będzie. Znajdę ją i wszystko będzie w porządku." Miałem ochotę krzyczeć i walić w worek treningowy albo lepiej - w pierdolony ryj Dominica i tego skurwysyna, który odważył się zabrać gdzieś Lynn. Chodziłem w kółko w tę i z powrotem, walcząc nie tylko z gniewem, co z narastającym strachem i paniką, których nijak nie potrafiłem powstrzymać. Ten wieczór zaczynał za bardzo przypominać mi pewną noc sprzed kilku lat i na samo jej wspomnienie po moim ciele przeszedł dreszcz. Natychmiast musiałem ją znaleźć. Żadna inna opcja nie wchodziła w grę.
      Szybko wystukałem wiadomość do Nialla z prośbą, by pomógł mi w poszukiwaniach Bower. Później wahając się przez chwilę, wybrałem pewien numer telefonu. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek go użyję, ale w obecnej chwili dziękowałem Bogu, że nie usunąłem go ze swojej karty SIM przez te wszystkie lata. Modliłem się, aby numer nadal był aktualny. Wsłuchiwałem się w irytujące bip, bip, bip i już miałem się rozłączyć, gdy do moich uszu dostał się ten zachrypnięty głos z bradfordzkim akcentem.
- Halo? - Na moment wstrzymałem oddech, ale zaraz potem odezwałem się szybko.
- Potrzebuję twojej pomocy. Ktoś chce skrzywdzić Lynn. Musisz pomóc mi ją znaleźć. - Po drugiej stronie zapanowała cisza, którą już miałem przerwać, kiedy ten odpowiedział.
- W coś ty ją, do kurwy wpakował, Styles? - Jego ton ociekał jadem i wrogością, ale była to ostatnia rzecz, którą zamierzałem się przejmować.
- Nie ja. Nasz wspaniały kolega Dominic Foley. Jakiś jego kumpel, Paul gdzieś ją ... - Przełknąłem nerwowo ślinę i wyszeptałem do telefonu. - Zabrał, by ... dać jej nauczkę. - Przed moimi oczami pojawiły się niechciane obrazy sprzed lat, aż nagle poczułem silny pulsujący ból w skroni i zacząłem opuszkami palców pocierać to miejsce.
- Kurwa, co?! Jak mogłeś do tego dopuścić?! - Słyszałem jeszcze jak przeklinał pod nosem moją głupotę, ale zaraz odezwał się głośniej. - Już idę przed Free Art, a ty szukaj jej do cholery! - Nie musiał mi tego mówić, doskonale o tym wiedziałem. Bez słowa przerwałem połączenie i szybkim krokiem ruszyłem w stronę parku. Przecież, do kurwy, nie mogli pójść daleko. O ile szli, odezwał się natrętny głos w mojej głowie.
      Teraz słońce zaszło już zupełnie, a na ulicach i w samym parku zapaliły się latarnie, zapewniające względną widoczność. Po paru minutach obszedłem cały park i już miałem pójść w innym kierunku, gdy usłyszałem coś na kształt zduszonego szlochu i pojękiwania za jakimś żywopłotem. Od razu udałem się w tamtą stronę i zamarłem. Moim oczom ukazał się widok leżącej Lynn, przygniatanej przez ciało chłopaka, którego ręka wślizgnęła się pod jej bieliznę, a on sam ocierał się o jej krocze. Usta dziewczyny wypełnione były jakimś materiałem, przez co nie mogła krzyczeć i wołać o pomoc. Czy to kurwa miało być jakieś pieprzone déja vu?! Kurewsko nieśmieszne. Szybko ocknąłem się i warknąłem.
- Spierdalaj chuju od mojej dziewczyny! Dmuchać ci się zachciało?! - Wrzasnąłem podnosząc go siłą. Jednak regularne uczęszczanie na siłownię się opłaciło. Bez większych trudności ściągnąłem go z Lynn i zacząłem okładać gnoja pięściami. - Ten pierdolony kutas, Foley cię na nią nasłał, prawda? - Spytałem, zadając cios za ciosem. Sam dostałem raz lub dwa, ale to było nic, w porównaniu z tym, czym ja go karmiłem. - Odpowiedz! - Krzyknąłem, waląc go pięściami na oślep. - Dlaczego zawsze jakiś kutas musi mieć coś do mojej dziewczyny?! Pierdolony Chris dorwał się do Nadii, a ty do niej! Dlaczego, kurwa?! Dlaczego?! Co ja w sobie takiego mam, że wszystkie ważne mi osoby muszą cierpieć, co?! Pierdolone fatum?! - Darłem się, kopiąc go, gdy się przewrócił. Kątem oka widziałem, że Lynn chwiejnie, zupełnie jakby zaraz miała z powrotem upaść, wstała i podreptała w moją stronę. Jej ręce były sklejone grubą, czarną taśmą. Kiedy to zobaczyłem natychmiast zacząłem ją odrywać, ale najpierw wyjąłem szmatę z jej ust. Dziewczyna syknęła z bólu, gdy pozbyłem się taśmy z jej nadgarstków. Miała rozciętą wargę, a na policzku formował się wielki siniak. Jej sukienka była poszarpana, a koronka podarta w wielu miejscach. Zobaczywszy do jakiego stanu doprowadził ją ten kutas, krew się we mnie zagotowała.
- Harry. - Wychrypiała cichutko, a ja zamknąłem ją w silnym uścisku. Zanim się zorientowałem, zaczęła płakać w mój t-shirt, a mnie ten dźwięk rozdzierał serce na małe kawałeczki.
- Czy on ... czy on ...? - Nie potrafiłem dokończyć zdania. Nie, to nie mogło dziać się po raz drugi. Kurwa, niemożliwe. Tym razem musiałem zdążyć. Zdążyłem, prawda? Czekałem aż Lynn się odezwie i po paru sekundach usłyszałem jej szept.
- On zaczął wpychać mi tam palce i ... - Rozpłakała się jeszcze bardziej, szloch cały czas wydostawał się z jej ust, ale między spazmami dopowiedziała. - I wtedy się pojawiłeś. - Troskliwym ruchem jeździłem dłonią w górę i w dół jej pleców, by dodać jej otuchy i uspokoić.
- Już jestem skarbie, już jestem. Teraz jesteś bezpieczna. - Szeptałem jej do ucha, kołysząc jej drobną postacią. Kiedy zobaczyłem, że Paul zaczął się podnosić, szybko do niego doskoczyłem, wcześniej zaprowadziwszy Lynn na ławkę, by usiadła. - Widzisz, co zrobiłeś?! Ty i ten pierdolony Foley tego pożałujecie. Tym razie się, kurwa nie wywiniecie! Może w słoneczku też brałeś udział, co?! Może to z tobą Dana jest w ciąży?! - Cały czas okładałem go pięściami, podczas gdy on kopnął mnie raz w brzuch. Jednak nie na tyle mocno, by mnie to powaliło. - Jesteś taki sam jak ten pierdolony Chris. Nie potrafił sobie znaleźć dziewczyny, więc siłą brał cudze! Jak na ciebie patrzę to aż chce mi się rzygać! Wiesz, jak on skończył? Na wózku inwalidzkim! A ciebie czeka ten sam los, ty pierdolona namiastko faceta! - Wtedy już zupełnie nad sobą nie panowałem. Wspomnienia z tamtej nocy i to, co się teraz działo, eksplodowało w mojej głowie. Zaraz do moich uszu doszedł błagalny szept Lynn.
- Harry. Harry, kochanie przestań. Zabijesz go. - Odwróciłem się w stronę Bower, po jej policzkach ponownie spływały łzy, zmieszane z czarnym tuszem do rzęs. Warga dziewczyny drżała podczas kolejnych spazmów, przechodzących przez jej drobne ciało. - Zayn. - Wyszeptała, a ja spojrzałem za siebie i dostrzegłem postać Malika, idącego w naszą stronę. Widziałem szok, malujący się na jego twarzy. Oo, proszę. Nie pierwszy raz widział mnie w akcji.



                                                            Lynn

      Chwiejnie ruszyłam w stronę Zayna, który stał i oczami bez wyrazu wpatrywał się w pobitego Paula, leżącego na chodniku. Harry ponownie zaczął go kopać, a z moich ust znów wydostał się zduszony szloch. Dopiero, gdy potrząsnęłam Malikiem, łapiąc go za skórzaną kurtkę, ocknął się i spojrzał na mnie swoimi piwnymi tęczówkami.
- Proszę, powstrzymaj go. Błagam. Inaczej on go zabije i tym razem nie skończy się na poprawczaku, a na więzieniu ... - Wychrypiałam, patrząc na niego błagalnie. - Proszę, Zayn. - Gorące łzy spływały po mojej twarzy i szyi, ale nie zwracałam już na nie uwagi, choć brunet właśnie im się przyglądał. Chłopak pokiwał lekko głową i szybko znalazł się tuż przy Stylesie, który nadal znęcał się nad Paulem.
      Nie mogłam na niego patrzeć, z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że został tak pobity, że aż robiło mi się go żal, a po drugie z powodu tego, co zrobił ... co chciał mi zrobić. Przez ostatni tydzień specjalnie zdobywał moje zaufanie, a w głowie cały czas miał plan. Nie wiedziałam czyj, czy jego czy Dominica, ale nawet nie chciałam tego wiedzieć. Za co Dominic tak mnie nienawidził? Za to, że nie pozwoliłam sobą pomiatać, jak to robił z innymi czy może dlatego, że chciałam mieć go na wyłączność?
- Hej stary, zostaw go. Przecież nie chcesz pójść siedzieć przez takiego śmiecia jak on. - Zayn niemal splunął, patrząc z obrzydzeniem na blondyna. Złapał Stylesa i odciągnął go, choć ten jeszcze się wyrywał. - Masz Lynn. Ona cię teraz potrzebuje. To na niej powinieneś się teraz skupić, a nie na nim. - Brunet przemawiał do Harry'ego cichym, spokojnym głosem. Ruchem głowy wskazał, leżącego w kałuży krwi chłopaka, który już nawet nie miał siły się ruszyć.
- Masz rację. - Usłyszałam łamiący się szept lokowatego. - Ale to jest po prostu za dużo jak na jednego człowieka, rozumiesz? - Nagle, ku mojemu zaskoczeniu na twarzy szatyna pojawiły się łzy, a potem zasłonił się dłońmi. Podeszłam do niego i objęłam go w pasie, wtulając się w jego spocony i zaplamiony krwią t-shirt, ale i tak nigdzie nie czułam się tak bezpiecznie jak właśnie w tamtej chwili w jego ramionach. Niemal od razu poczułam jak jego ręce wędrują na moją talię, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Oboje byliśmy w totalnej rozsypce. Panującą chwilowo ciszę przerwał niepewny głos Zayna.
- Harry, czy ... Chris zgwałcił moją siostrę? - Nie sądziłam, że Malik mógł to słyszeć. Musiał przysłuchiwać się wybuchowi Harry'ego, zanim go zauważyłam. Styles na moment znieruchomiał, by po parunastu sekundach nieznacznie pokiwać głową, a następnie z jego spierzchniętych ust wydostało się ciche "tak". Potem powoli wypuścił mnie z objęć i obrócił się w stronę Zayna.
- Te wszystkie siniaki i zadrapania po tej imprezie ... - Harry przełknął ślinę, jakby nagle zaschło mu w gardle. - To nie byłem ja. To Chris. Znalazłem ich w samym środku ... akcji. Nie potrafiłem nad sobą zapanować. Zwłaszcza, gdy widziałem jej zapłakaną twarz i jej strach, gdy chciałem ją dotknąć i przytulić ... Po wszystkim, Nadia poprosiła mnie, żebym nikomu nie mówił, co on jej zrobił. Powiedziała, że zhańbiłaby rodzinę i kazała mi milczeć. A ja naprawdę ją kochałem i zrobiłbym dla niej wszystko, więc ... - Głos mu się załamał, dlatego dokończył szeptem. - Więc poszedłem do poprawczaka, nie wyjawiając powodu mojego napadu wściekłości.
- O mój Boże. - Oczy Malika zalśniły niebezpiecznie od nadmiaru skrywanych tam łez. - A ja cały czas obwiniałem cię o ... - Popatrzył na Stylesa, a na jego twarzy widoczny był ból i skrucha. - Przepraszam. - Wyszeptał, pozbywając się łez z kącików oczu.
- Nikt nie widzi twojego cierpienia. Nikt nie widzi twojego strachu. Nikt nie widzi twojego smutku, lecz wszyscy widzą twoje błędy. - Powiedział cicho Harry, bawiąc się dołem swojego podkoszulka. Zayn podszedł do niego, a chwilę potem obaj niezręcznie się objęli i poklepali lekko po plecach.
- Szkoda, że dowiedziałem się o tym dopiero teraz ... - Zaczął brunet. - I w takich okolicznościach ... Przykro mi. - Styles pokiwał głową na znak, że usłyszał jego przeprosiny, ale jego wzrok nadal wbity był w asfaltową ścieżkę. Potem brązowooki zwrócił się do mnie. - Lynn, możemy pomówić na osobności? Proszę. - Niepewnie potwierdziłam jego prośbę ruchem głowy i powoli oddaliłam się z nim na kilkanaście metrów tak, że dalej mogłam obserwować lokowatego. Kiedy się zatrzymaliśmy, cierpliwie czekałam aż chłopak się odezwie. Posłałam mu ciepłe spojrzenie, chcąc dodać otuchy, by zaczął mówić, co też zaraz zrobił.
- Kocham cię. - Gdy te dwa słowa wydostały się z jego ust, popatrzyłam na niego wielkimi ze zdziwienia oczami. - Prawdę mówiąc kochałem cię już wtedy, gdy z Daną przyszłaś prosić mnie o podwiezienie na lotnisko. A ja nigdy nie byłem zakochany. To przytrafiło mi się po raz pierwszy w całym moim życiu.
- Ohh. - Mimowolnie wydostało się z moich ust, gdy zaczęłam nerwowo bawić się włosami.
- Ale wiem, że jesteś szczęśliwa ze Stylesem. - Malik przymknął na chwilę powieki, by zaraz znów utkwić we mnie spojrzenie swoich piwnych tęczówek. - Między nami mówiąc, źle go oceniłem i teraz ... teraz tego żałuję. Ale nie żałuję żadnej minuty ani sekundy, którą z tobą spędziłem. To już zawsze będzie dla mnie czymś wyjątkowym mimo, że ja byłem dla ciebie jedynie pocieszeniem po Harrym.
- Byłeś ... dobrym przyjacielem. - Wyjąkałam, zerkając na niego niepewnie. Jego wyznanie kompletnie mnie zaskoczyło.
- Jasne. - Na jego twarzy pojawił się mały, lekko wymuszony uśmiech. - Nie wiem, co bardziej mnie przeraża: zobaczyć cię ponownie czy nie zobaczyć cię już nigdy. - Wyszeptał tak cicho, jakby do siebie. - Ale żeby historia nigdy się nie skończyła, nigdy nie może się zacząć. - Zaprzątnięta jego słowami nie zauważyłam, kiedy stanął tak blisko mnie, że nasze klatki piersiowe prawie się stykały. Następnie nachylił się nade mną tak, że czułam jego ciepły oddech na policzku, a sekundę później jego usta znalazły się na moich. Złożył na moich wargach krótki, ale przepełniony czułością pocałunek, a potem, jak gdyby nigdy nic, odszedł nie odwracając się za siebie. Zamyślona wróciłam do Harry'ego, który nadal stał w tym samym miejscu, a na jego twarzy widniał grymas.
- Pocałował cię. - Szepnął z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. Powoli skinęłam głową, splatając ze sobą nasze palce. Chłopak obdarował mnie spojrzeniem, gdy odpowiedziałam.
- To był pożegnalny pocałunek.











Cześć Misie! Jeśli dobrnęłyście do tego momentu to oznacza, że Temptation właśnie dobiegło końca! Aż mi się łezka w oku kręci ; >
W najbliższych dniach pojawi się specjalna notka z podsumowaniem, ulubionymi cytatami, kolejnymi spoilerami do Madness ...  itp. (zapewne jutro lub pojutrze)
Dziękuję bardzo za tak dużą ilość komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Kocham Was! <3333. Widać, jak chcecie to potraficie ; D

Oto kolejne spoilery do Madness


"Lubię takie pieprzone, drobne rzeczy, jak trzymanie za rękę i szczery uśmiech. - Powiedział tak cicho, jak gdyby do siebie, myśląc zapewne, że już zasnęłam."

 "-  Wiem, że chcesz to zatrzymać, ochronić ją przed tym. Ale jesteś młody, nie widzisz tego, co ja widzę. To nie tak, że ona sprawia, że Harry staje się lepszy. On też ją zmienia. Zmienia, zaskakuje, dzięki niemu zaczyna zadawać sobie pytania, zastanawia się nad swoimi przekonaniami. Poza tym sam wiesz najlepiej, że miłości nie da się oszukać. Pojawia się znikąd, w najmniej oczekiwanym momencie i po prostu jest. - Powiedziała, uśmiechając się serdecznie. Położyła swoją naznaczoną życiowym doświadczeniem, dłoń na jego, a wtedy ja postanowiłam wyjść z ukrycia i wparowałam do kuchni."

A propos Madness mam do Was bardzo ważne pytanie! Co prawda założyłam już osobnego bloga na II część, ale jeśli wolicie, by Madness było tutaj, na starym adresie, proszę dajcie mi znać w komentarzach, bo już sama nie wiem, co robić! ; D
Z góry dziękuję za pomoc w rozstrzygnięciu tej kwestii <3.

P.S standardowo przepraszam ze ewentualne błędy i literówki

xx

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 26 część 1

   Ostatni dzień obozu z powodzeniem można było nazwać istnym szaleństwem i wyścigiem z czasem. Każdy gdzieś biegał, spieszył się, a atmosfera zdenerwowania nie opuszczała żadnej z sekcji ani na moment.
   Dzisiejszy wieczór miał być zwieńczeniem i inauguracją całego okresu trwania obozu. Ciągłe próby nie miały końca. Non stop słychać był jedną i tą samą melodię, do której ćwiczyła grupa taneczna. Uczestnicy grup plastycznej i fotograficznej chodzili w kółko, rozwieszając swoje prace w przeznaczonym do tego miejscu. Sekcje muzyczna i wokalna również cały czas ćwiczyły przed wieczornym koncertem. Zespół, który tworzył Harry, Niall, Zayn, Louis i Liam tego wieczoru miał mieć palmę pierwszeństwa - większość piosenek należała do nich. Byłam cholernie dumna ze Stylesa, zresztą z każdego z nich.
   Zayn od czasu wyznania mi prawdy o Nadii nie odezwał się do mnie ani słowem, co cieszyło lokowatego. Nie musiał tego mówić, ja i tak o tym wiedziałam. Malik jedynie mierzył nas wzrokiem i zaciskał szczękę, widząc jak Harry przytula mnie czy całuje.
    Udało mi się posiedzieć na paru ich zajęciach. Za każdym razem byłam absolutnie urzeczona ich wokalami i pasją, z jaką śpiewali. Byli po prostu niesamowici. W Harrym budził się wtedy pozer, zabawiający publiczność swoim zachowaniem, a fakt, że sprawiało mu to ogromną radość był aż nadto widoczny. Cieszyłam się razem z nim. Uwielbiałam patrzeć jak w jego policzkach powstają te urocze dołeczki, a na twarz leniwie wkrada się uśmiech. Mogłabym podziwiać to godzinami.
    Z kolei grupa teatralna była właśnie w trakcie trzeciej już próby, która i tak nie była jeszcze tą generalną. Zapamiętałam już kwestie wszystkich postaci. Gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy, bezbłędnie wypowiedziałabym każdy, najdłuższy nawet wers. Słuchałam właśnie po raz kolejny monologu zrozpaczonej Eleny, która została nazwana czarownicą, uwodzącą mężczyzn, w tym własnego (przyrodniego) brata.
   Gdy trzecia, przedostatnia próba dobiegła końca, odetchnęłam z ulgą. Właśnie wstawałam z krzesła w pierwszym rzędzie, gdy podeszła do mnie Kate - odtwórczyni roli Eleny.
- Im bliżej prawdziwego przestawienia, tym bardziej się stresuję. A co jeśli się pomylę albo zapomnę swojej kwestii? - Pytała spanikowana dziewczyna, patrząc na mnie swoimi szarymi oczami. Posłałam jej szeroki uśmiech i poklepałam po ramieniu.
- Jesteś świetna, na pewno poradzisz sobie tak samo dobrze jak na próbach, a może nawet lepiej. - Odparłam szczerze. Kate była idealną Eleną. W życiu nie spodziewałam się, że dzięki Kate postać dziewczyny stanie się tak namacalna i prawdziwa. - Najważniejsze to, żebyś się niepotrzebnie nie denerwowała. Reszta to już pestka. - Brunetka westchnęła i usiadła ciężko obok mnie.
- Właśnie tego najbardziej się obawiam. Trema, gdy zobaczę tych wszystkich gapiących się na mnie ludzi, po prostu mnie zmiażdży.
- Nie myśl o tym aż tyle. Tylko niepotrzebnie się nakręcasz. - Uszczypnęłam ją lekko w ramię. - Dasz radę. Wszyscy dacie. - Kiedy tylko to powiedziałam, tuż obok zmaterializował się Paul - chłopak grający Killiana.
- O czym mówicie? - Spytał blondyn. Oprócz Kate był jedyną osobą, z którą rozmawiałam niemal na każdej próbie. Wydawał się bardzo otwarty i towarzyski, ale także sympatyczny.
- O tremie scenicznej. - Odpowiedziałam, kręcąc pasmo swoich włosów na palcu i dalej spoglądałam na dziewczynę.
- Kochanie, nie masz się czego bać. Będę tam tobą, a moje usta tak cię rozproszą, że zapomnisz o bożym świecie, a co dopiero o publiczności. - Odparł ze śmiechem chłopak do Kate, posyłając nam oko, na co odezwałam się lekko karcącym tonem.
- Bez przesady. Nie może przez ciebie zapomnieć tekstu, więc nie wczuwaj się za bardzo. - Na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Tak jest, o Pani. - Ukłonił się nisko i z uśmieszkiem oddalił się w inną stronę.
    Kiedy wróciłam do pokoju, byłam w nim sama. Dana powiedziała Niallowi o ciąży. Teraz spędzali razem każdą możliwą chwilę, a blondynka przychodziła na prawie każdą ich próbę lub zajmowała się pracami na wystawę.
    Korzystając z wolnej chwili postanowiłam poczytać książkę. Usadowiłam się wygodnie na łóżku, wzięłam powieść do ręki i już po chwili zatraciłam się w innym świecie. Moją oazę ciszy i spokoju przerwał Harry, wchodząc bez pukania do 233. Czuj się jak u siebie, pomyślałam z rozbawieniem i westchnęłam cicho na jego brak manier. Nie patrząc na niego ponownie, wróciłam do lektury. Zaraz poczułam jak materac ugiął się pod jego ciężarem, mogłam się również założyć, że na jego twarzy gościł ten tak dobrze mi znany szeroki uśmiech.
- Co czytasz? - Spytał swoim zachrypniętym głosem, muskając swoim nosem płatek mojego ucha i wyrwał mi książkę z rąk. Całe szczęście, że była w oryginale. - I to w dodatku po włosku. Scusa ma ti chiamo amore. - Przeczytał, koszmarnie kalecząc przy tym wymowę. - Znasz włoski? - Popatrzył na mnie z zaciekawieniem, widocznym w jego zielonych oczach.
- Nie, wiesz tak sobie próbuję czytać książkę w języku, którego kompletnie nie znam. - Odparłam z sarkazmem, chcąc odzyskać swoją własność, ale Harry wstał i uniósł ją tak wysoko, że za Chiny świata nie mogłam jej dosięgnąć.
- Aua! - Powiedział, udając że moje słowa ugodziły w jego serce. Niezły z niego aktor, naprawdę.
- Marnujesz się w swojej sekcji. Z takim talentem powinieneś należeć do grupy teatralnej. - Spojrzałam na niego z figlarnym uśmiechem na twarzy. Pokręcił głową, śmiejąc się i nagle złapał i podniósł mnie do góry, rzucając przy okazji moją książką. - Harry. - Jęknęłam, starając się ukryć szeroki uśmiech. - Harry, puść mnie. Postaw mnie na ziemi, ale to już. - Rozkazałam tonem karcącej dziecko przedszkolanki. Chłopak prychnął, dając mi tym samym do zrozumienia, że miał gdzieś to, co do niego mówiłam. Zaczęłam się wyrywać, ale ze słabym skutkiem. - Harry, nie dam ci buziaka. - Zaszatażowałam go sprytnie i już po sekundzie stałam z powrotem na własnych nogach. Styles przybliżył się do mnie, a ja zgrabnie się uchyliłam. - Nie, nie, nie. - Zaprzeczyłam ruchem głowy, ale on zaraz potem przyparł mnie do ściany, uniemożliwiając mi jakikolwiek manewr. Poczułam jego oddech na policzku, a zaraz potem jego usta dotknęły moich, łapczywie się w nie wpijając. Nasze języki zaczęły wspólny taniec, od którego stado motyli w moim brzuchu zerwało się do lotu. Działo się tak po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich dni, ale ja dalej byłam tym tak oszołomiona, że mogłabym to porównać do przedawkowania narkotyków lub wypicia zbyt dużej ilości alkoholu. Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, na naszych twarzach zagościł nieśmiały uśmiech. Lokowaty trzymał mnie za obie ręce i pocierał kciukami o zewnętrzną stronę moich dłoni. To było całkiem przyjemne uczucie.
- Jaki ma tytuł? - Spytał, ruchem głowy wskazując na książkę włoskiego autora.
- Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie. - Wymamrotałam cicho.
- Wybaczam. Podoba mi się. - Usłyszałam w odpowiedzi, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam jak wyszczerzył się, ukazując przy tym swoje cudne dołeczki w policzkach. Doskonale wiedział, że mówiłam o nazwie książki, ale taki właśnie był Harry. Potrafił wszystko obrócić w żart i odwrócić w drugą stronę. Właśnie między innymi za to go kochałam. Kochałam? Tak, to na pewno odpowiednie słowo. Bo jeśli to, co do niego czułam nie było miłością, to już nie wiedziałam, co nią było.



                                                                 Harry


    Lynn od pół godziny siedziała w łazience, szykując się na dzisiejszy wieczór - najpierw przedstawienie na podstawie jej scenariusza, a potem nasz koncert. Sam założyłem zwykły biały t-shirt, ciemne jeansy i oliwkową bandanę. Absolutnie nie zamierzałem się stroić. Co innego Lynn. Po raz kolejny sprawdzałem godzinę na telefonie i co rusz zerkałem na jej zdjęcie, które ustawiłem jako tapetę. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że wszystko było między nami w porządku. Intryga Zayna nie spowodowała trwałych szkód. Jutro wylecimy do Londynu i już więcej nie będę musiał go oglądać.
   Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi łazienki, z której wyszła Bower. Widząc ją od razu wstałem i wydałem z siebie ciche westchnięcie, lustrując ją z góry na dół. Założyła czarną, krótką sukienkę sięgającą połowy uda, która miała koronkowe wstawki przy dekolcie i po bokach w talii. Sukienka nie mała rękawów, a szerokie ramiączka właśnie z koronki. Dziewczyna rozpuściła włosy, ale musiała coś z nimi zrobić, gdyż od połowy falowały się, tworząc delikatne loki. Stałem tam i gapiłem się na nią jak ostatni debil z uchylonymi ustami. Chyba.
- Nie podoba ci się? - Spytała zmartwiona, widząc moją reakcję. Pokręciłem głową i podszedłem do niej, szepcząc.
- Wyglądasz cudownie. - Sięgnąłem do dołu jej sukienki i zacząłem naciągać materiał nieco w dół.
- Co ty robisz? - Spytała zdziwiona dziewczyna, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
- Próbuję wydłużyć twoją sukienkę, sprawdzając gdzie zgubiłaś jej dół. - Odparłem, ale zaraz na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Przyciągnąłem Lynn do siebie i umieściłem dłonie na jej talii. - Wyglądasz tak cholernie seksownie. - Szepnąłem jej do ucha. - Kusisz. - Przejechałem dłonią wzdłuż jej boku, schodząc w kierunku uda. Poczułem jak dziewczyna mimowolnie zadrżała na mój dotyk i od razu szeroki uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Chodźmy już. - Usłyszałem, gdy wyplątała się z moich objęć i chwilę potem  razem ruszyliśmy na dół, do auli gdzie miało się odbyć przedstawienie, a później także koncert.
   Zajęliśmy miejsca koło Nialla i Dany, która posłała nam słaby uśmiech, ale bez dwóch zdań, było z nią znacznie lepiej niż tydzień temu, gdy dowiedziała się o ciąży. Teraz chyba oswoiła się już z myślą, że wkrótce zostanie mamą. Po paru minutach sztuka wreszcie się zaczęła. Oglądałem to wszystko z tym większym zaciekawieniem, że to moja dziewczyna była pomysłodawczynią całego przedstawienia. Moja dziewczyna ... wreszcie mogłem naprawdę tak o niej myśleć i tak ją nazywać. Byłem tak cholernie szczęśliwy z tego powodu, że nie potrafiłem nawet znaleźć słów, by wyrazić jak wspaniałe było to uczucie. Mała dłoń szatynki cały czas spoczywała w mojej, gdy niespiesznie rysowałem wzorki kciukiem na jej skórze.
   Po parunastu minutach na scenę wyszli wszyscy aktorzy, ludzie odpowiedzialni za stroje, dekorację i pojawiła się tam także Lynn, jako scenarzystka. Cała publiczność wstała i biła brawa, które nie ustawały przez długi czas. Gdy Bower wróciła na swoje miejsce, ja za chwilę musiałem iść, by przygotować się do naszego występu. Trochę się denerwowałem, ale nie był to paraliżujący strach, raczej adrenalina dającą kopa.
    Nachyliłem się ku błękitnookiej i pocałowałem, szepcząc znad jej warg.
- Nie chcę się z tobą teraz rozstawać, ale muszę. - Musnąłem jej skroń, dziewczyna posłała mi swój cudowny uśmiech i razem z Horanem ruszyliśmy "za kulisy". Po kilku ostatnich wskazówkach, próbie dźwięku i tym podobnej masie pierdół, występ wreszcie się zaczął. Jako pierwsza występowała Madilyn, potem było jeszcze kilka osób, a my byliśmy ostatni. Blondynka wyszła z gitarą na scenę, zajęła stojące tam krzesło i zaczęła śpiewać cover Maroon 5 - One More Night. Musiałem przyznać, że miło się jej słuchało, niewątpliwie miała talent i umiała go wykorzystać. Po paru innych, lepszych lub gorszych występach na scenie pojawił się Dominic, śpiewający swoją własną piosenkę - Better Man.

Showed you all of my faults and gave you all that I had 
And then you threw it away and told me to be a man 
But I was *

   Ciekawy byłem, o kim chłopak napisał tę piosenkę ... Był uzdolniony, to fakt, ale i tak nie pałałem do niego sympatią. Nie po tej chorej akcji ze słoneczkiem. Ciąża Dany to po części także jego wina i nie potrafiłem mu tego zapomnieć. Ta dziewczyna była przyjaciółką Lynn i cholernie ważną osobą dla Nialla. Zawsze będę po ich stronie, choćby nie wiem co.
  Wreszcie, gdy występ Foleya dobiegł końca, przyszła nasza kolej. Nie odzywałem się do Malika, natomiast cały czas czułem jego wzrok, więc raz czy dwa odpłaciłem mu się złowrogim spojrzeniem. Miałem nadzieję, że nasze relacje nie przełożą się na jakość występu, ale chyba każdemu z nas zależy, by wypaść jak najlepiej. Mieliśmy wykonać kilka piosenek, najwięcej ze wszystkich. Zaczęliśmy od szybkich - pierwszy był cover Wheatus - Teenage Dirtbag. To ja zaczynałem ten numer.

Her name is Noel
I have a dream about her
She rings my bell **

    Miałem ogromną ochotę zmienić imię w tej piosence z Noel na Lynn, ale udało mi się powstrzymać. Odszukałem ją w tłumie publiczności, co nie było trudne, gdyż siedziała w pierwszym rzędzie i wysłałem jej buziaka, skończywszy swoją solówkę. Kolejną piosenką, którą śpiewaliśmy było She's Not Afraid, którą (tak się złożyło) także zaczynałem ja. Po mnie był Louis, a potem reszta. Refren należał do Zayna, widziałem mnóstwo poruszonych czyt. podnieconych na jego widok dziewczyn, co skwitowałem tylko cichym parsknięciem. Mocne przepieprzenie jakiejś panny by mu się przydało, może wtedy w końcu dałby spokój mojej Lynn. Naszą trzecią piosenką było Through the Dark, której początek należał do Liama. Wspomnienia związane z tą piosenką przypominały mi o Lynn. To właśnie ją śpiewałem jej cicho do snu, gdy spała w moim łóżku po tej całej akcji ze słoneczkiem. Popatrzyłem na nią i widząc jej minę, wiedziałem, że myślała o tym samym. Ostatnią piosenką, którą wykonaliśmy było Half a Heart, jednak zanim Liam zaczął śpiewać pierwsze wersy, odezwałem się do mikrofonu.
- Emm, to jest już ostatnia piosenka, którą dla was wykonamy i chciałbym zadedykować ją bardzo ważnej dla mnie osobie ... Anna-Lynne Bower! - Po raz kolejny posłałem buziaka w jej kierunku, a mojej uwadze nie uszedł widoczny na jej twarzy rumieniec. Zauważyłem też mordercze spojrzenie Zayna, ale zignorowałem je, skupiając się na śpiewanych przez Payne'a słowach.

So your friends been telling me
You've been sleeping with my sweater
And that you can't stop missing me
Bet my friends been telling you
I'm not doing much better
'Cause I'm missing half of me ***

   Nawiązanie do swetra przypominało mi o "naszej" koszuli i mimowolnie uśmiechnąłem się na to skojarzenie. Pierwszy refren wykonał Zayn, co trochę mnie irytowało, zważywszy, że śpiewał rzeczy, które ja chciałem powiedzieć Lynn, ale drugi należał już do mnie, podobnie jak sama końcówka, którą niemal wyszeptałem do mikrofonu, patrząc na szatynkę.

And being here without you
It's like I'm waking up to
Only half a blue sky
Kinda there but not quite
I'm walking 'round with just one shoe
I'm a half a heart without you
I'm half the man, at best
With half an arrow in my chest
I miss everything we do
I'm a half a heart without you

I'm half a heart without you


   Chwilę potem zabrzmiały oklaski, następnie zeszliśmy ze sceny i już miałem iść do Lynn, gdy przywołał nas Sam - mentor, który prowadził naszą sekcję.
- Gratulacje chłopaki, świetna robota. Trochę się przy was nawkurwiałem, ale zdecydowanie było warto. - Wszyscy uśmiechnęliśmy się słysząc jego słowa. - Możecie już iść. Oprócz ciebie Harry, chcę zamienić z tobą zdanie. - Zostałem więc w miejscu, gdy pozostała czwórka rozeszła się w różne strony. Opiekun posłał mi pobłażliwe spojrzenie. - Chwyt z dedykacją to słaby, stary jak świat numer. Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego? - Zapytał, a zaraz poklepał mnie po plecach ze śmiechem. - Ale najważniejsze, że działa i dziewczyna jest twoja. - Puścił oko i ruszył głębiej w kierunku kulis. Już schodziłem ze schodów, gdy usłyszałem nieco znajomy głos.
- Tak, wszystko zgodnie z planem? Masz ją już? Genialnie. - Chłopak zaśmiał się. - Taaa, zabaw się z nią porządnie. Niech ta suka pożałuje dnia, w którym się urodziła. Nikt jej nie pomoże. Ani ten blondas z Irlandii, ani jej pierdolony chłoptaś, ani obrażony Zayn. Plan doskonały. Muszę kończyć, na razie. - Słuchałem go w osłupieniu, nie mając wątpliwości, do kogo należał ten głos - Dominic. Czy on kurwa, mówił o mojej Lynn?! Gdzie ona niby teraz była? Powinna wychodzić z auli. Pędem ruszyłem w tamtym kierunku i po chwili znalazłem zarówno Danę, jak i Nialla, ale nie było śladu po Bower.
- Gdzie jest Lynn?! - Spytałem dużo ostrzej niż zamierzałem. Blondynka posłała mi zdziwione spojrzenie i odpowiedziała spokojnie.
- Poszła gdzieś z Paulem, zaraz powinna wrócić. - Z Paulem? Z jakim kurwa Paulem?! Zaraz przypomniałem sobie, że jakiś chłopak o tym imieniu grał w jej sztuce.
- W którą stronę poszli?! - Spytałem ponownie zbyt impulsywnie, ale tu chodziło o Lynn. Wskazała ręką na zachodnią stronę, a ja pognałem tam, co sił w płucach. Musiałem ją znaleźć.






Pokazałem ci wszystkie moje wady i dałem wszystko co miałem
I wtedy wyrzuciłaś to wszystko i kazałaś być mężczyzną
Ale ja byłem

**

Nazywa się Noel
Przyśniła mi się
Przypominam ją sobie

***

Więc twoi przyjaciele mówili mi, że
Sypiasz w moim swetrze
I nie możesz przestać za mną tęsknić
Założę się, że moi przyjaciele mówili Ci, że
Nie radzę sobie dużo lepiej
Ponieważ brakuje mi połowy siebie

[...]


I będąc tu bez ciebie

To tak jakbym budził się dla
Tylko połowy niebieskiego nieba
Trochę tam, ale nie całkiem
Spaceruję tylko z jednym butem
Jestem połową serca bez Ciebie
W najlepszym wypadku jestem połową człowieka
Z połową strzały w mojej klatce piersiowej
Tęsknie za wszystkim, co robimy
Jestem połową serca bez Ciebie

Jestem połową serca bez Ciebie





Cześć moje Misie! Wiem, że dawno nie było żadnego rozdziału, a stało się tak z kilku powodów:

a) byłam kilka dni na wsi bez internetu
b) miałam chwilowy brak weny
c) totalnie załamałam się ilością komentarzy pod 25.

Nie wiem, co z Wami jest, ale naprawdę przykro mi, że napisanie jednego czy dwóch zdań to dla co poniektórych zadanie nie do osiągnięcia. Nie wiem kiedy pojawi się ostatni rozdział Temptation, czyli 26 cz 2. Wszystko zależy od Was i ilości komentarzy.

oto kolejne spoilery Madness

"Uwielbiałem patrzeć na nią, gdy żywo opowiadała, o czymś, co sprawiało jej radość. Była wtedy jeszcze piękniejsza - z tą pasją wypisaną w jej błękitnych oczach."


"- Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań. - Powiedziała z pewnym rozżaleniem i ironią, patrząc na siebie w lustrze. Uniosła do góry swoją tunikę, ukazując przy tym niewielką aczkolwiek już widoczną wypukłość. 

- Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. - Odparłam, przyglądając jej się, a ona posłała mi powątpiewające spojrzenie w lustrze."



P.S jak zwykle przepraszam za ewentualne literówki

P.S2 przypominam i zapraszam na mój drugi ff VooDoo Doll <klik>

xx

poniedziałek, 14 lipca 2014

VooDoo Doll Ashton Irwin Fanfiction

Cześć moje kochane Misie! Chciałam serdecznie zaprosić Was na mój drugi ff, tym razem o Ashtonie Irwinie z 5SOS

VooDoo Doll <klik>

 Na razie pojawił się dopiero prolog, ale już niedługo znajdzie się tam pierwszy rozdział ; >
Liczę na Wasze opinie i ciepłe przyjęcie mojego nowego "dziecka" ; D.

xx

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 25

   Po paru minutach ruszyliśmy przed siebie, nie zastanawiając się, gdzie nas to zaprowadzi. O dziwo, zza chmur wyszło słońce i teraz oświetlało wszystko wokół swoim ciepłym blaskiem. Harry trzymał jedną rękę na mojej talii, przyciągając mnie w ten sposób bliżej swojego ciała. Nie narzekałam. Sama łaknęłam jego bliskości.
  Po raz kolejny zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie zwykły biały t-shirt, czarne jeansy i moją ulubioną koszulę w kratkę. Tak, dokładnie tę czarno-białą. Zastanawiałam się, dlaczego w ostatnim czasie tak często ją nosił. Przecież miał do dyspozycji inne ubrania. Bez głębszych przemyśleń na ten temat zapytałam, patrząc na niego z ukosa.
- Dlaczego niemal non stop chodzisz w tej koszuli? Rano jeszcze nie miałeś jej na sobie. - Zauważyłam, przypominając sobie jego poranny pobyt w 233. Zadarłam głowę nieco do góry, by lepiej widzieć jego twarz. Chłopak zaśmiał się, widząc mój uważny wzrok.
- A dlaczego miałbym jej nie nosić? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, posyłając mi łobuzerski półuśmiech. Co miałam mu powiedzieć? Prawdę? Miałam podzielić się z nim informacją, że najchętniej bym ją z niego zerwała i spała z nią co noc, byle tylko móc czuć jego zapach? To byłoby doprawdy żałosne, więc zdecydowałam się na inną odpowiedź, która także nie mijała się z prawdą.
- Po prostu bardzo ją lubię i ... - Urwałam, wpatrując się w czubki swoich vansów.
- I ...? - Zapytał, łapiąc mnie za rękę i odwracając twarzą w jego stronę, choć dalej miałam spuszczoną głowę. - Love, popatrz na mnie. - Poprosił cicho, odgarniając moje włosy z buzi i założył mi je za ucho. Westchnęłam i szepnęłam.
- Tylko się ze mnie nie śmiej. - Na ustach Stylesa od razu pojawił się uśmieszek, a ja widząc to, uderzyłam go lekko w ramię. - Wszystko zaczęło się od niej. Pożyczyłeś mi ją w samolocie, potem ja zapomniałam ci jej oddać i ... Po części zawdzięczamy naszą znajomość tej koszuli. - Ostatnie zdanie wymruczałam pod nosem, licząc na to, że Harry go nie usłyszy, ale niestety byłam w błędzie.
- Naprawdę myślisz, że pierwszego dnia obozu podszedłem do ciebie tylko po to, by odzyskać koszulę? - Spytał, przytulając mnie do siebie i delikatnie oparł podbródek na mojej głowie.
- A nie było tak? - Wyszeptałam w jego tors, zaciskając dłonie na plecach chłopaka. Lokowaty zaśmiał się, słysząc mój nieśmiały ton.
- Powiedzmy, że to cudeńko było dobrym pretekstem do rozmowy i kontaktu z tobą. - Odparł, ciągnąc lekko za czarno-biały materiał w momencie, gdy wyswobodziłam się z jego objęć. Kiwnęłam głową, zakładając za ucho kosmyk włosów, który opadł mi na policzek. W tej samej chwili mój wzrok powędrował na banner, wiszący dokładnie naprzeciwko i wydałam z siebie stłumiony okrzyk.




- Ohh. - Wpatrywałam się w plakat jak urzeczona, dopóki do moich uszu nie dotarł głos Harry'ego.
- Co jest? - Zapytał, podążając za moim spojrzeniem w kierunku banneru. - "The Fault In Our Stars". - Przeczytał na głos tytuł filmu, w którego plakat namiętnie się wgapiałam.
- To ekranizacja mojej ulubionej powieści. Mój egzemplarz jest już tak zniszczony, zupełnie jakby ta książka miała z 10 razy więcej niż ma w rzeczywistości, czyli 2 lata. Przeczytałam ją dokładnie 47 razy. Chociaż czekaj, może 48? - Zaczęłam zastanawiać się na głos. - Miałam iść z Sienną do kina na ten film zaraz po powrocie do Londynu. - Może ten pozornie nic nieznaczący banner to był jakiś znak? Szczerze mówiąc zawsze marzyłam, że mój chłopak będzie siedział tuż obok, oglądając ze mną filmy i służąc swoim silnym ramieniem na wypadek mojego strachu, radości czy smutku. Nie, żebym kiedykolwiek doświadczyła czegoś takiego z Dominickiem. Im dłużej myślałam o naszym związku, tym większą nienawiścią do niego pałałam.
- Długo jeszcze będziesz wpatrywać się w ten plakat? Kino jest po tamtej stronie. - Wskazał na wielki budynek po drugiej stronie ulicy i ruszył w tamtym kierunku, a ja nadal stałam w miejscu. Po chwili zielonooki odwrócił się i popatrzył na mnie z głupkowatym uśmiechem. - Na co czekasz? Chyba chcesz zobaczyć cały film, a nie jedno zdjęcie co, Love? - Puścił oko i wyciągnął do mnie swoją dłoń. Szybko do niego podeszłam i złączywszy nasze palce, udaliśmy się do środka. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to kilometrowa kolejka. Jak widać nie tylko my wpadliśmy na pomysł pójścia do kina w to słoneczne popołudnie. Westchnęłam głośno, a wtedy Harry przysunął się bliżej i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. Zaraz potem otworzono jeszcze inne kasy, więc lekki uśmiech wstąpił na moją twarz.
- Chyba mamy szczęście. - Odezwałam się, wskazując na nowo otwarte kasy.
- Ty przynosisz mi szczęście. - Lokowaty wyszczerzył się w szerokim, zaraźliwym uśmiechu i pocałował mnie w czubek nosa. Pokręciłam głową ze śmiechem i delikatnie dotknęłam rozcięcia na jego wardze.
- Boli?
- Tylko trochę. Nie takie rzeczy trzeba było znieść. - Ruszyliśmy do nowej kasy i nagle nastała cisza, podczas której tylko się nawzajem obserwowaliśmy. Po chwili, zupełnie niespodziewanie przypomniał mi się widok Harry'ego całującego się z ciemnowłosą i niepewnie spytałam, starając się przy tym nie zająknąć.
- Kim była ta dziewczyna, z którą całowałeś się przy Free Art? - Uśmiech na twarzy chłopaka momentalnie przepadł, a na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka.
- Masz na myśli to, z kim byłem podczas, gdy Malik wpychał ci swój język do gardła? - Mruknął, a jego oczy gwałtownie pociemniały, przybierając ciemnozieloną barwę.
- Dokładnie to mam na myśli. - Szepnęłam cicho, bacznie go obserwując z pewną dawką rezerwy. Widziałam jego frustrację, gdy przeczesywał swoją dłonią włosy i unikał kontaktu wzrokowego.
- To była Caroline ... my tak jakby byliśmy ... w otwartym związku. - Gdybym miała coś w ustach byłam więcej niż pewna, że bym się zakrztusiła. Patrzyłam na niego wielkimi oczami, czekając na jakiś ciąg dalszy. - Od pół roku sypialiśmy ze sobą regularnie, ale nic do siebie nie czuliśmy ... Liczył się tylko seks. Sypiałem w tym czasie też z innymi dziewczynami, podobnie jak ona pieprzyła się z różnymi gościami na imprezach i ... - Widać było, że Harry był zażenowany własnymi słowami. Musiałam wyglądać tak, jakbym dostała niewidzialny cios w brzuch i tak się właśnie czułam. Styles przybliżył się do mnie, a ja mimowolnie się odsunęłam. Jego dłoń opadła bezwładnie wzdłuż ciała, kiedy szepnął. - My to coś więcej. Ja ... zależy mi na tobie jako osobie i dziewczynie. A Caroline ... była taką koleżanką z korzyściami.
- Dużo ich miałeś? - Spytałam ochrypłym od emocji głosem. - Tych koleżanek. - Zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Kilka. Ale w ostatnim czasie tylko Caroline. Nie licząc przypadkowych numerów. - Odparł, patrząc na mnie niepewnie. Wciągnęłam głośno powietrze.
- Pewnie się zżyliście przez to pół roku. - Wyszeptałam słabo. Poczułam, że zaczęło kręcić mi się w głowie, musiałam złapać się barierki tuż obok, by nie upaść. Lokowaty widząc moją reakcję, przyciągnął mnie do siebie, nie zważając na mój opór, który jeśli mamy być szczerzy, nie był zbyt wielki. Miał nade mną przewagę zarówno wagową jak i wzrostową. W jego rękach byłam niczym szmaciana lalka i tak się czułam. Nagle owiał mnie zapach jego perfum i ta osobliwa woń, którą tak uwielbiałam. Kiedy jego ramiona oplotły moje ciało poczułam się odrobinę pewniej. Ale tylko odrobinę. Jego wyznanie mnie zaszokowało.
- Nigdy nie czułem do niej tego, co do Nadii i nie kryłem się z tym. Kiedy tu przyjechała wyrzuciłem ją z pokoju. Nie mogłem nawet na nią patrzeć, bo myślałem tylko o tobie, Lynnie. - Szeptał w moje włosy, a wtedy ja podniosłam na niego wzrok, by zaraz potem się w niego ponownie wtulić i wymamrotałam w jego t-shirt.
- O mało nie przespałam się z Zaynem. - Chłopak złapał mnie za ramiona i oddalił od siebie na pewną odległość, by móc widzieć moją twarz.
- Co zrobiłaś? - Spytał, a jego oczy znowu zabarwiły się na ciemniejszy kolor, a źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie.
- Przecież słyszałeś. - Odparłam wypranym z emocji głosem. - Po tym jak mnie potraktowałeś ... czułam się jak nic nieznaczący śmieć. Zayn był wtedy cały czas przy mnie i był taki miły, opiekuńczy ... Potrzebowałam tego. A gdy zobaczyłam cię z Caroline ... coś we mnie pękło. Poszliśmy z Zaynem do jego pokoju i ...
- Oszczędź mi soczystych szczegółów, dobra?! - Krzyknął chłopak, puszczając moje ramiona.
- Do niczego nie doszło. Nie mogłam tego zrobić ... Bo gdy tylko zamknęłam oczy, wyobrażałam sobie, że to ty, a nie on był przy mnie ... - Dokończyłam cicho, przesuwając się bliżej w stronę kasy.
- Naprawdę? - Spytał z niesamowitą ujmującą niepewnością w głosie. Zdążyłam jedynie kiwnąć głową, gdy usłyszeliśmy głos biletera, pytającego na jaki seans się wybieramy.
- The Fault In Our Stars. - Powiedziałam, a zaraz potem wybraliśmy dwa miejsca w ostatnim rzędzie. Dostaliśmy bilety i udaliśmy się w stronę sali, w której mieli puszczać nasz film. Nagle Harry zatrzymał się przy stoisku z popcornem. Posłałam mu pobłażliwe spojrzenie, na co on odparł, wzruszając ramionami.
- No co? Kino bez popcornu i coli to nie kino. - Puścił oko, kupując nam 2 cole i duży karmelowy popcorn. Potem skierowaliśmy się do sali i zajęliśmy wyznaczone miejsca. W tle leciały reklamy, gdy Harry szeptem spytał. - O czym właściwie jest ten film? - Popatrzyłam na niego z pokusą streszczenia mu pokrótce historii Gusa i Hazel, ale zamiast tego, odparłam tylko.
- Zaraz zobaczysz. - Chłopak popatrzył na mnie zaintrygowany i prychnął cicho, uśmiechając się od ucha do ucha. Złożyłam krótki pocałunek na jego policzku i skupiłam się na puszczanych zapowiedziach innych filmów. Styles złączył nasze palce, a ja po chwili oparłam głowę o jego ramię. Po setce reklam film wreszcie się zaczął. Wyjęłam z kieszonki swojej jeansowej kurteczki chusteczki na wypadek, gdybym jednak załamała się, podczas oglądania. Co jakiś czas przyglądałam się Harry'emu, który nieraz uśmiechał się, a to znów marszczył czoło w trakcie filmu. W momencie, gdy na ekranie ukazany był lot bohaterów do Amsterdamu i paniczny strach Gusa, a następnie pocałunek Hazel, by dodać mu otuchy, zielonooki nachylił się do mnie i szepnął.
- Są prawie tak uroczy jak my. - Po czym, musnął wargami moją skroń, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
            Natomiast kiedy Gus i Hazel byli na uroczystej kolacji, podczas której wyznał jej miłość, Harry ścisnął mocniej moją dłoń, a nasze spojrzenie skrzyżowały się na kilkanaście sekund, dopóki znowu nie skupiłam się na filmie. Z kolei mnie rozczulił i wzruszył do granic możliwości przedpogrzeb Watersa. Kiedy do moich uszu dostał się zbolały głos głównej bohaterki, gdy mówiła: Augustus Waters zmarł 8 dni po swoim przedpogrzebie na OIOM-ie, kiedy rak, który w sobie nosił, zatrzymał jego serce, które także nosił w sobie.*  Z moich oczu po raz kolejny w ciągu tego miesiąca wydostały się łzy. Ostatnio zrobiłam się strasznie płaczliwa. Gdy łkałam cicho, Styles przeciągnął mnie na swoje kolana i tulił, lekko nami kołysząc.
  Nawet gdy opuściliśmy już budynek kina i tak byłam rozchwiana emocjonalnie. Nie wyobrażałam sobie bólu jaki musiała czuć Hazel po stracie ukochanego. Gdyby coś stało się Harry'emu ... nie wiem jakbym to zniosła. Zatrzymałam się nagle i popatrzyłam uważnie na lokowatego.
- Obiecaj mi, że będziemy mieć szczęśliwe zakończenie. - Poprosiłam żałośnie, pociągając jeszcze nosem. Całe szczęście, że dziś się nie pomalowałam, inaczej miałabym czarne smugi tuszu na twarzy. Szatyn po raz kolejny tego dnia przytulił mnie do swojego ciała i odpowiedział.
- Szczęśliwe zakończenia? Coś takiego nie istnieje. Zawsze ktoś umiera najpierw, zostawiając to drugie. Nie ma szczęśliwych zakończeń. Zakończenia są najsmutniejszą częścią, więc dajmy sobie szczęśliwy środek i wspaniały początek. Okay? - Ostatnie słowo wymówił z uśmiechem, ocierając ślady moich łez na policzkach.
- Okay. - Odparłam, a potem po raz kolejny złączyłam nasze usta w pocałunku.

                                                 *****

   Kiedy wróciłam do 233 Dana znowu spała, w końcu był już późny wieczór. Troskliwym gestem odgarnęłam kosmyk z jej czoła i ruszyłam do łazienki. Gdy z niej już wyszłam i znalazłam się w łóżku pod kołdrą, mój HTC zawibrował na szafce. Sięgnęłam po niego i odczytałam wiadomość.





   Zaintrygowana ruszyłam do drzwi i otworzyłam je. Na wycieraczce stał malutki globus, do którego doczepiona była karteczka z napisanymi słowami "Jesteś moim światem." Ze lśniącymi ze wzruszenia oczami zamknęłam drzwi, położyłam globusik na szafce i po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.






* cytat z TFiOS. Być może coś przekręciłam, gdyż nie jestem w posiadaniu tej książki i tłumaczyłam na polski ze słuchu ten kawałek filmu, więc wybaczcie, jeśli coś jest inaczej. 


Cześć moje Misie! W związku z tym, że jest to przed przed ostatni rozdział Temptation chciałabym zaspoilerować Wam drugą część, czyli Madness. Zauważyłam, że niektórzy myślą, iż Temptation już się kończy. Nic bardziej mylnego! Kończy się jedynie pierwsza część, a w planach mam w sumie 70 rozdziałów (podzielonych na trzy części) 
Teraz pod każdym rozdziałem pojawiać się będą spoilery Madness, a oto dzisiejsza ich porcja! <3. 


"Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca."

 "- Wszyscy strasznie spinamy się, aby być jacyś. Codziennie rysujemy siebie, dolepiamy do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia, wrysowujemy się w ramki, aby poczuć, że jesteśmy czymś więcej niż imieniem i nazwiskiem. - Uśmiechnąłem się krzywo, patrząc na nią z rozgoryczeniem. - Pod tym względem wszyscy jesteśmy tacy sami i to się nigdy nie zmieni."

P.S Przepraszam za literówki 

xx

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 24

                                                              Lynn

   Patrzyłam zaniepokojonym wzrokiem na śpiącą na swoim łóżku Danę. Rysy jej twarzy wyraźnie złagodniały, a zmarszczka na czole zniknęła, przez co wydawała się być młodsza niż była w rzeczywistości. Opadła z sił z powodu płaczu, a przede wszystkim z powodu przykrej nowiny - spodziewania się dziecka w wyniku gwałtu. Podeszłam do niej i przykryłam kołdrą, by nie zmarzła. Miałam cichą nadzieję, że dziewczyna przesadziła w surowej ocenie postawy swojego ojca, ale jeśli nie ... Nie pozostaje mi nic innego jak zabrać ją ze sobą do Londynu. Tata nie będzie skakał z radości, ale gdy powiem mu w jak trudnej sytuacji znalazła się Dana, na pewno zrozumie. W końcu to David Bower - człowiek znany z dobrego serca. Cieszyłam się, że miałam w nim takie oparcie, szczególnie po śmierci mamy, ale także i wcześniej. Zawsze mogłam na niego liczyć i nigdy mnie nie zawiódł. Kochałam go całym sercem i wiedziałam, że dla niego byłam najważniejszą osobą na świecie po odejściu mamy.
   Jeszcze raz na nią spojrzałam, a potem powiodłam wzrokiem po kartce. Napisałam jej, że muszę iść do Hannah, by wyjaśnić sprawę mojego przedstawienia i doboru aktorów, a później porozmawiać z Harrym. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się do rudowłosej mentorki, którą znalazłam niemal od razu.
- Lynn, dobrze cię widzieć. - Powitała mnie słowami. - Szkoda, że nie było cię na zajęciach, ale pewnie już wiesz, że twój scenariusz zwyciężył? - Posłała mi pytająco spojrzenie, a ja potwierdziłam jej przypuszczenia. - Niestety ponieważ cię nie było, a czas nas nagli, wybraliśmy główne role bez ciebie. - Powiedziała skruszonym tonem.
- W porządku. Nie mogłam przyjść, bo źle się czułam, ale teraz jest już lepiej. - Uśmiechnęłam się lekko. - Mogę zobaczyć, kto będzie grał w przedstawieniu? - Ruda kiwnęła głową, podając mi plik oficjalnego scenariusza z wypisanymi nazwiskami aktorów przy imionach postaci.

Współczesna historia Notre Dame

Główni bohaterowie:

Elena Devereaux (Kate Norrison)
Killian Claire (Paul Dunne)
Blaze Gerard (Adrian Sparks)
Declan Cruze (Jason Lancaster)

  Spośród ich czwórki znałam tylko odtwórczynię głównej roli - Kate. Poznałyśmy się na ognisku integracyjnym dzięki Danie. Pamiętałam, że wspominała wtedy, że należy do grupy teatralnej, więc uśmiechnęłam się szerzej, widząc jej nazwisko na kartce.
- Jutro po naszych zajęciach masz wstęp na próbę grupy teatralnej. Będziesz mogła im coś doradzić lub podpowiedzieć tak jak ty to widzisz. Parę wskazówek względem sposobu mowy czy zachowania zawsze się przyda. - Puściła do mnie oko, a ja potwierdziłam to gestem.


                                                                        ****

   Nacisnęłam na przycisk przywołujący windę i czekałam aż ta zjedzie na parter. Nie miałam siły ani ochoty wchodzić po schodach na czwarte piętro, więc po prostu wsiadłam do windy i w ten sposób udałam się na piętro Harry'ego. Drzwi właśnie się rozsunęły i już miałam wychodzić, gdy nagle stanęłam oko w oko z lokowatym. Gdybym zrobiła jeszcze jeden krok do przodu, zderzyłabym się z jego klatką piersiową.
- Właśnie do ciebie szłam. - Odezwałam się szeptem, odgarniając kosmyki włosów z twarzy i zerknęłam na niego.
- To zupełnie tak jak ja. - Dostrzegłam dołeczki w jego policzkach. Boże, jak tęskniłam za tym widokiem. Resztkami silnej woli powstrzymałam się od złożenia pocałunków w każdym z dołeczków na jego twarzy. - To znaczy, też się do ciebie wybierałem. - Pokiwałam głową, a Harry w międzyczasie wszedł do windy i nacisnął guzik 0. - Jak Dana?
- Śpi. - Nie wiedziałam, co jeszcze miałabym dodać. Temat mojej współlokatorki napawał mnie bezgranicznym smutkiem. - Powinna jak najszybciej pomówić z Niallem. - Szepnęłam, miąc materiał mojej tuniki w dłoni. Chłopak popatrzył na mnie uważnie i nie udało mu się ukryć zaskoczenia, malującego się na jego twarzy.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Usłyszałam jego zachrypnięty szept, gdy wychodziliśmy z windy. Tym razem to ja utkwiłam w nim zdziwione spojrzenie.
- A jak ty to sobie wyobrażasz? Dana zamieszka u mnie, Niall będzie chciał mnie odwiedzić aż tu nagle pewnego dnia napatoczy się na Danę z brzuchem wielkości piłki plażowej? - Zironizowałam, kręcąc głową. - Ona musi mu powiedzieć. Zwłaszcza, że ...
- Zwłaszcza, że co? - Przerwał mi Styles, patrząc na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem zielonych tęczówek.
- Zwłaszcza, że oboje nie są sobie obojętni. Widzę, że Niallowi zależy na Danie, a jej na nim także. - Odparłam.
- Zdajesz sobie sprawę z tego jak zareaguje Niall? - Chłopak przystanął i usiadł na najbliższej ławce przed budynkiem Free Art, a ja stanęłam dokładnie przed nim, wpatrując się w niego uważnie. - Chodzi mi o to, że ... znam Nialla i wiem, że będzie się obwiniał o jej ciążę i wrócimy do punktu wyjścia, do sytuacji z nocy słoneczka. Nie muszę ci chyba przypominać w jakiej był wtedy rozsypce. - Cały czas czułam uważny wzrok szatyna na sobie, gdy spuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w swoje vansy. Podniosłam głowę, przygryzając wargę.
- Nie, nie musisz. - Odezwałam się nieco zniecierpliwionym tonem. - Tylko nie rozumiem, dlaczego to nad Niallem powinniśmy się rozczulać? Nie zrozum mnie źle. On jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, ale nie zapominajmy, że to Dana jest w ciąży i to Dana ma problem, z którym sobie sama nie poradzi. Ciąża to zawsze problem dziewczyny. Tak już jest urządzony ten świat. - Widziałam jak na czole Harry'ego pojawiła się głęboka zmarszczka i już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale przyłożyłam palec do jego warg. - Pozwól mi skończyć. - Kiwnął niechętnie, przeczesując dłonią swoje loki i patrzył na mnie tym świdrującym spojrzeniem. - I wiedz, że jeśli ona mu nie powie, to ja to zrobię. Chyba, że mi zabroni. Tylko w takim przypadku będę milczeć.
- Okay. - Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Tylko tyle? Okay? - Potwierdził to skinieniem głowy.
- I tak postawisz na swoim, więc nie widzę sensu, by się o to sprzeczać, a poza tym ... chyba masz rację. Ciąża to coś, czego nie da się ukrywać w nieskończoność.
- Mógłbyś powtórzyć? Bo nie dosłyszałam. - Teatralnie przyłożyłam sobie dłoń do ucha, patrząc na niego z leciutkim uśmiechem.
- Masz rację! - Powiedział głośno i nagle pociągnął mnie tak, że wylądowałam mu na kolanach.
- Harry ... - Zaczęłam, bawiąc się bransoletkami na swoim nadgarstku. Czułam jak czubek jego nosa smagał skórę mojej szyi i nie zamierzałam nawet udawać, że mnie to nie rozprasza. - Pamiętasz mój warunek? - Szepnęłam, przekręcając się tak, by utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Chłopak niechętnie pokiwał głową, odsuwając się ode mnie nieco.
- Póki co, jeszcze nie nabawiłem się sklerozy, Love. - Tak dawno nie słyszałam tego zwrotu z jego ust, od razu poczułam motyle w brzuchu i cała tęsknota ostatnich dni powróciła. Teraz jednak był tuż obok, czułam jego dotyk na swojej skórze, gdy oplótł ramieniem moją talię, a jego dłoń błądziła po mojej ręce.
- Nawet bym cię o nią nie podejrzewała. - Odpowiedziałam, słysząc jego słowa i mogłabym się założyć, że się uśmiechnął. Obróciłam się jeszcze trochę tak, że nasze twarze dzieliło może 20 cm i błądziłam oczami po jego przystojnej twarzy. Niepewnie uniosłam dłoń i pogłaskałam nią policzek Stylesa. - Zniosę wszystko, tylko bądź ze mną szczery. Proszę. - Ostatnie słowo wyszeptałam wręcz z błaganiem w głosie. Chłopak wtulił twarz w moją rękę i przymknął powieki, a następnie zdjął moją dłoń z twarzy i pocałował jej wewnętrzną część i nadgarstek. Pocałunki były tak delikatne, zupełnie jak muśnięcie skrzydełek motyla i mimowolnie po moim ciele przeszedł dreszcz. Byłam spragniona zarówno jego obecności jak i dotyku. Harry wziął głęboki oddech i zachrypniętym szeptem zaczął mówić.
- Wszystko zaczęło się 5 lat temu, gdy poznałem Zayna i jego siostry w sklepie muzycznym. Pewnie ci o tym opowiadał? - Potwierdziłam to skinieniem. - Więc nie będę wdawał się w szczegóły. Nadia od samego początku mi się spodobała. A gdy z czasem poznawałem ją lepiej, zakochałem się w niej bez pamięci, a ona pokochała także i mnie. Ktoś powiedziałby, że to jedna z tych szczenięcych nastoletnich miłostek, ale nie. Ja naprawdę ją kochałem. - Powtórzył. Widać było, że sporo kosztowała go podróż w przeszłość. - Początkowo Zayn aprobował nasz związek, do czasu pewnej imprezy ... Nadia wróciła z niej poobijana i Malik obwiniał mnie o to. Uważał, że to ja ją pobiłem, co było kompletną bzdurą. Nadia tłumaczyła bratu, że to nie ja, ale nie uwierzył ani mnie, ani jej. Zwłaszcza, że tamtej nocy ... - Westchnął i przymknął na chwilę powieki, uspokajając oddech. - Posprzeczałem się z chłopakiem z jego szkoły. Pobiliśmy się, on oberwał bardziej. Byłem pijany i ... nie hamowałem się. Wiem, że nie powinienem był do tego dopuścić, ale to było silniejsze ode mnie. Gdybym był trzeźwy, na pewno ... by tak nie skończył.
- Co masz na myśli? - Usłyszałam swój słaby szept i dalej badawczo mu się przyglądałam. Przełknął nerwowo ślinę i odezwał się po chwili.
- Tak jakby ... - Zacisnął szczęki i spuścił głowę, ale ja zaraz ujęłam ją w swoje dłonie, zmuszając go, by na mnie spojrzał.
- Możesz powiedzieć mi wszystko. Pamiętaj. - Niemrawo kiwnął głową i niepewnie się odezwał.
- Jeżeli słysząc to nie uciekniesz to znaczy, że przetrwamy już wszystko. - Poczułam gęsią skórkę na plecach, słysząc jego słowa i przeraziłam się nie na żarty. Miałam jednak nadzieję, że udało mi się choć częściowo przybrać pokerową twarz. - No więc podczas bójki, do której między nami doszło ... - Przeczesał palcami włosy i westchnął po raz któryś w ciągu ostatnich kilku minut. - Ten chłopak doznał urazu kręgosłupa i ... jest przykuty do wózka inwalidzkiego do końca swojego życia. - Moje usta zapewne w tamtym momencie przybrały kształt litery "O". Nerwowo przełknęłam ślinę, czując na sobie jego wzrok, lustrujący moją twarz i reakcję.
- Mów dalej. - Szepnęłam słabo, gdy złączył nasze palce. Patrzyłam na nie pustym wzrokiem, przetwarzając w głowie to, co dopiero usłyszałam.
- Kiedy Zayn się o tym dowiedział, wpadł w furię. Ja trafiłem na rok do poprawczaka. Tam spędziłem niemal cały 17-sty rok swojego życia. - Posłał mi słaby, rozgoryczony uśmiech. - Gdy wyszedłem, ponownie spotkałem Nadię. Nie odwiedzała mnie w poprawczaku. Nie widziałem jej niemal rok, ale moje uczucia do niej nie osłabły. Ona także nadal coś do mnie czuła i znowu zaczęliśmy się umawiać. Do czasu, gdy nadszedł maj. Razem z Niallem urządzałem imprezę, na którą zaprosiłem nawet Zayna. Chciałem zakopać z nim topór wojenny, ale on się nie pojawił. Wypiłem dwa piwa, kiedy Nadia zrobiła mi pogadankę na temat tego, że nie powinienem tego robić, bo alkohol budzi we mnie agresję. Trochę się na nią wkurzyłem, gdy nie chciała jechać ze mną do domu, bo jej zdaniem byłem pijany. Gówno prawda. Jednak zirytowałem się, więc gdy w końcu wsiadła ze mną do auta co chwilę się na siebie darliśmy i nie przestawaliśmy się kłócić. Patrzyłem na nią ze złością, gdy krzyknęła, że coś jest na drodze. I rzeczywiście było. Pierdolony jelonek. By w niego nie uderzyć, zrobiłem gwałtowny manewr i skręciłem w bok , a że tej nocy padało, droga była cholernie śliska. Wpadliśmy w poślizg, samochód dachował. Mnie udało się z niego wydostać. Nadia nie miała zapiętych pasów. - Posłał mi znaczące spojrzenie. Już teraz wiedziałam, dlaczego wtedy był na mnie tak wściekły za niespełnienie jego polecenia. - Ona wyleciała przez przednią szybę. Maska auta częściowo ją przygniotła, ale udało mi się ją wyciągnąć. Była cała we krwi. Pogotowie przyjechało całkiem szybko, zresztą sam robiłem, co tylko mogłem, by podtrzymać jej funkcje życiowe. Zmarła podczas operacji. Miała zbyt wiele obrażeń wewnętrznych i po prostu wykrwawiła się na stole. - Dostrzegłam ślady łez w kącikach jego oczu i mimowolnie przejechałam swoją zimną dłonią po jego twarzy. - Po jej śmierci stałem się dupkiem i wiedziałem o tym doskonale. Jednak nie przeszkadzało mi to, aż do teraz. Do momentu, gdy cię poznałem. Przypominasz mi ... - Wyszeptał z bólem, znów zamykając oczy. - Ale jednocześnie jesteś zupełnie inna. Bardziej pyskata i za wszelką cenę starasz się pokazać swoją samowystarczalność. Jesteś bardziej dumna niż Nadia. - Chwilę potem po raz kolejny utkwił we mnie swój wzrok. - To tyle. To już koniec historii popieprzonego Harry'ego Stylesa. Teraz możesz podjąć decyzję. Zostawiasz mnie czy bierzesz w całości, z tą popapraną przeszłością, której już nie zmienię? - Widziałam napięcie w jego pięknych zielonych oczach, które śledziły każdy mój ruch. Nie odpowiedziałam. Zamiast tego złączyłam nasze usta w delikatnym, przepełnionym czułością pocałunku. Nagle poczułam jak z moich oczu wydostają się łzy. Jego tęczówki również lśniły niebezpiecznie bliskie wypuszczeniu nadmiaru słonych łez.
- Biorę cię takiego, jakim jesteś, bo bez ciebie czuję się martwa. Sprawiasz, że żyję. - Wyszeptałam, ocierając dłonią nasze wspólne cierpienie.





Rozdział ten dedykuję mojej przyjaciółce Adzie
I love you so so much <3.


Późno, ale jest jeszcze dziś kolejny rozdział. Doczekałyście się historii Hazzy, ale zdradzę Wam, iż jeszcze nie wszystko wyszło na jaw ... A co, okaże się już niebawem ( ;

Przypominam o Waszych ulubionych cytatach i wypisywaniu ich w komentarzach <3.

P.S standardowo sorry za literówki

xx

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 23

                                                               Harry

    Nie czekając na windę, zeszliśmy dwa piętra niżej, do 233. Lynn pewnie nacisnęła na klamkę i wpadła do środka, a ja podążyłem tuż za nią i zamknąłem drzwi. Od razu skierowała się do łazienki, gdzie znajdowała się jej współlokatorka. Słyszałem odgłos wymiotowania i niepewnie zajrzałem do pomieszczenia.
- Co się dzieje? - Spytałem, przyglądając się z niepokojem blondynce, która wyglądała naprawdę kiepsko. Jej zazwyczaj uczesane, lśniące włosy teraz zebrane były w niechlujny kok na czubku głowy i nadal była w piżamie, a jej twarz nabrała niezdrowy odcień.
- Nic, pewnie się czymś zatrułam. - Odpowiedziała słabo, wstając z pomocą Lynn z podłogi przy sedesie. Dziewczyna nie patrzyła na Bower, więc nie widziała tego spojrzenia szatynki, które mówiło coś innego. Posłałem jej pytający wzrok, a ona pokręciła głową i przegryzała wargę. Razem z Daną ruszyły do pokoju, gdzie blondynka usiadła na swoim łóżku. Kiedy Lynn ją puściła, widziałem że błękitnooka biła się z myślami, zastanawiając się czy powinna powiedzieć na głos to, co chodziło jej po głowie. Po chwili usiadła obok koleżanki i złapała ją za rękę, dodając otuchy. - Nawet nie zapytałam, co ty tu robisz, Harry. - Ponownie usłyszałem jej głos. Wymieniliśmy z Lynn spojrzenie, a ona dała mi znak, bym odpowiedział.
- Poprosiłem Lynn, by dała mi szansę, żebyśmy zaczęli jeszcze raz. - Dziewczyna pokiwała rozumnie i zerknęła na mnie przelotnie, mówiąc.
- Spodziewałam się tego. Urocza z was para. - Na jej słowa, uśmiechnąłem się lekko i popatrzyłem na Anna-Lynne, która wyczuwając mój wzrok, również na mnie spojrzała. Jednak szybko jej uwaga znowu została poświęcona Danie.
- Skupmy się teraz na tobie, a nie na mnie i Harrym, dobrze? - Odezwała się szatynka i wzięła głęboki oddech. - Powiedz mi ... - Przez ułamek sekundy nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, zanim znowu popatrzyła na współlokatorkę. - Kiedy byłaś z Niallem w szpitalu czy ... czy oni sprawdzili czy podczas słoneczka nie ... - Dziewczyna spojrzała w sufit i ponownie się odezwała, mówiąc tak szybko, że początkowo nie rozumiałem znaczenia jej słów. - Nie zaszłaś w ciążę? - Dopiero po paru sekundach zrozumiałem, o co pytała Danę. Moje oczy pewnie były teraz wielkości spodków, podobnie jak Dany. Widać, że nie przyszło jej do głowy, że mdłości mogą być skutkiem ciąży.
- C-co? - Wyjąkała. - To przecież nie ... niemożliwe. - Szepnęła, kręcąc głową, a z jej oczu niespodziewanie wydostały się łzy. Lynn błyskawicznie przytuliła ją do swojego ciała, kiedy ta rozpłakała się w głos. Z niepokojem obserwowałem jak szatynka uspokaja dziewczynę, głaszcząc ją troskliwie po plecach. - O mój .. Boże. - Szeptała. - Ale ja przecież nawet ... nawet nie wiem, kto jest ojcem. - Załkała jeszcze głośniej.
- Shh, shh. Nie płacz, kochanie. - Bower robiła wszystko, byle tylko ją uspokoić. - Najpierw musimy się upewnić. Trzeba kupić testy ciążowe, a potem iść do lekarza. Nie płacz. Może ... może się mylę. - Szepnęła, ale w jej głosie nie było ani krzty pewności i wiary we własne słowa, i cała nasza trójka była tego boleśnie świadoma. - Musimy ... iść do apteki.
- Zawiozę was. - Odezwałem się po raz pierwszy od paru minut, patrząc to na Lynn to na Danę. Szatynka kiwnęła głową i udało odczytać mi się z ruchu jej warg "dziękuję", na co uśmiechnąłem się słabo. Wyjrzałem przez okno - wczorajszą słoneczną pogodę można było puścić w niepamięć. Deszcz padał nieprzerwanie, a szare obłoki ani na moment nie przepuszczały słońca czy choćby skrawka błękitnego nieba.
- Dasz radę jechać? Jesteś w stanie się przebrać czy może wolisz zostać tutaj? - Pytała Lynnie, badawczo przyglądając się blondynce.
- Mogłabyś ... tu ze mną zostać? - Spytała dziewczyna płaczliwym tonem, jakby znowu miała się rozpłakać. Zauważyłem, że jeszcze bardziej wtuliła się w Bower, a jej ramiona zaczęły się unosić i opadać w rytm szlochu, wydostającego się z tej drobnej osóbki.
- Dobrze, zostanę. Nie płacz, Dan. Jeszcze nic nie wiadomo. Musisz być dobrej myśli. - Pocieszała ją kojącym szeptem. Po chwili spojrzała na mnie z niepewnością, malującą się w jej błękitnych oczach. - Harry ... - Przygryzła wargę, spuszczając wzrok. - Mógłbyś pojechać do apteki i kupić kilka testów? Najlepiej każdy z innej firmy. Proszę. - Dopiero przy ostatnim słowie złapaliśmy kontakt wzrokowy.
- Okay. - Odpowiedziałem. Może dlatego, że widziałem jej błagalny wzrok, może dlatego, że nie potrafiłem jej odmówić. A może dlatego, że zrobiło mi się szkoda Dany i współczułem jej sytuacji, w jakiej najprawdopodobniej się znalazła. Sam nie wiedziałem, ale posłałem jeszcze tylko jedno spojrzenie Lynn i opuściłem ich pokój, udając się na parter, a następnie do samochodu.
   Deszcz nie przestawał padać, więc biegiem ruszyłem do auta i zakląłem pod nosem z zimna. Miałem na sobie tylko t-shirt, który zdecydowanie nie był odpowiednim strojem na taką pogodę. Odpaliłem silnik i włączyłem GPS w poszukiwaniu najbliższej apteki. Jakieś 1,5 km od Free Art znalazłem jedną, więc pojechałem w tamtym właśnie kierunku. Udało mi się zaparkować dokładnie naprzeciwko budynku, gdzie się mieściła, więc w parę sekund później byłem już w środku. Ku mojej radości apteka była pusta. Jeszcze tylko tego byłoby mi trzeba, by ktoś widział jak kupuję testy ciążowe. Na samą myśl westchnąłem, kręcąc głową i podszedłem do okienka, gdzie po drugiej stronie stała młoda, około 30-letnia farmaceutka w ... tak, dokładnie: w ciąży! Gdybym to ja miał zostać tatusiem to pomyślałbym, że los nie ma litości i na każdym kroku przypomina o czymś, o czym nie chciałbym myśleć. Kiedy mnie zobaczyła, odwróciła się twarzą do mnie i uśmiechnęła. Wymieniliśmy powitanie i posyłając jej słaby, nieco wymuszony uśmiech, powiedziałem.
- Poproszę testy ciążowe. - Udało mi się to wymówić. - Po jednym z każdej firmy. - Dziękowałem sobie w duchu, że już to powiedziałem i teraz jedynie czekałem na reakcję kobiety. Ta zaśmiała się szczerze i kręcąc głową odeszła w kierunku szuflad, z których wyjęła w sumie sześć opakowań i wszystkie wyłożyła na ladę. Zaraz potem zaczęła je naliczać na kasę.
- Razem będzie 28 funtów. - Kiedy usłyszałem kwotę od razu do głowy mi przyszło, że przemysł zarabia krocie na dzieciach na długo przed ich urodzeniem (lub nawet poczęciem) i oburzony pokręciłem głową, wyjmując banknot z portfela. - Pańska ukochana musi być szczęściarą. - Posłałem jej niezrozumiałe spojrzenie. - Kupuje pan za nią testy, to naprawdę miłe. - Pogłaskała się po wydatnym brzuchu, wydając mi resztę, a potem zapakowała testy do foliowej reklamówki. W tamtej chwili musiałem wyglądać jak idiota z otwartymi ustami, patrząc na nią ze zdziwieniem. Jednak z boku mogło to tak wyglądać. Chyba nawet wolałbym, by naprawdę tak było, ale niestety rzeczywistość była nieco odmienna. Gdybym miał do wyboru ciążę Dany, spowodowaną gwałtem i ciążę Lynn, spowodowaną ... mną, zdecydowanie wybrałbym tę drugą opcję. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale szczerze tak myślałem. Chyba się starzeję. Schowałem resztę do portfela, złapałem siatkę do ręki i dziękując skinieniem głowy, biegiem udałem się do samochodu. Dopiero w drodze powrotnej przypomniałem sobie o Niallu i uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, drugą prowadząc auto. Kiedy chłopak dowie się, że Quinn jest w błogosławionym stanie, kompletnie się załamie. Cały czas obwiniał się o to, co ją spotkało, a teraz ... Teraz po prostu nie będzie mógł na siebie patrzeć. Na siebie ani na nią, bo jej widok będzie mu przypominał o swojej winie. Chyba, że mu nie powie i wróci do Manchesteru po obozie, jak gdyby nigdy nic. W końcu został tylko tydzień.
   Zanim się obejrzałem już byłem w recepcji Free Art i schodami udałem się na drugie piętro. Zapukałem w drzwi 233, a po chwili ujrzałem za nimi Lynn, która wpuściła mnie do środka. Od razu wręczyłem jej testy i razem z Daną udały się do łazienki, aczkolwiek Bower zaraz z niej wyszła, zostawiając blondynkę samą. Usiadłem na jej łóżku, a ona zajęła miejsce tuż obok. Odrobinę niepewnie sięgnąłem lewą ręką po jej dłoń i złączyłem nasze palce. Dziewczyna wpatrywała się w nasze dłonie, a po chwili odezwała się zdławionym szeptem.
- I co teraz będzie? - Dopiero wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. - Złapali dwunastu chłopaków ze słoneczka, ale to przecież nie ... nie naprawi krzywdy, jaką wyrządzili Danie. I jeszcze teraz ... co jeśli ona naprawdę jest w ciąży? - Widziałem bezgraniczny smutek w jej oczach, które zachodziły łzami. Bez zastanowienia przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w silnym uścisku. Dziewczyna oplotła rękami moją szyję, a ja oparłem podbródek na wgłębieniu między jej szyją, a barkiem.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. - Odparłem zgodnie z prawdą. Wspaniale było móc trzymać ją w ramionach, czuć jej zapach i obecność. Przez ostatnie dni tęskniłem za tym jak cholera.  Nie wiedziałem, ile czasu trwaliśmy w tym uścisku, ale jeżeli o mnie chodzi - mogłoby to trwać wiecznie. Nagle do naszych uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Szatynka momentalnie wyrwała się z moich ramion i wstała, przyglądając się Danie. Blondynka powoli kroczyła w stronę łóżka, w dłoniach ściskając wszystkie testy ciążowe, a po jej bladych policzkach spływały łzy. Osunęła się na podłogę i z impetem na niej usiadła, łapiąc się za głowę. Jej reakcja mówiła chyba wszystko. Lynn klęknęła obok niej i mocno przytuliła, głaszcząc po głowie. Po paru sekundach Quinn się odsunęła i spojrzała przyjaciółce w oczy.
- Jestem ... jestem w ciąży. - Wydukała, z furią rzucając każdym testem po kolei o ścianę. - Wszystkie ... są pozytywne. Wszystkie ... rozumiesz? - Spytała, patrząc na szatynkę. - I co ja teraz zro ... zrobię? - Z jej oczu bezustannie wydostawały się łzy, skapujące po jej twarzy na podłogę i jej piżamę w króliczki. Zachłysnęła się powietrzem, a z jej ust wydobył się głośny szloch. Przykro było na nią patrzeć. Dana naprawdę nie zasłużyła na coś takiego. Miałem nadzieję, że policja wyłapie tych wszystkich chujów ze słoneczka, jednego po drugim, na czele z tym pierdolonym Dominickiem. - Mój ojciec ... mój ojciec mnie zabije ... Jest bardzo staroświecki. Jak ... jak dowie się, że ... że jego młodsza córka bez męża, spodziewa się ... on mnie zabije. Wyrzuci mnie z ... z domu. I co ja wtedy zrobię? Nawet ... nawet nie skończyłam jeszcze studiów. - Rozpłakała się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe.
- Shh, spokojnie. Na pewno tego nie zrobi. Przecież zostałaś zgwałcona. To w najmniejszym nawet stopniu nie była twoja wina. - Szeptała Bower, kołysząc ją, by nieco ją uspokoić i zaczęła głaskać ją po głowie. Jednak Dana stanowczo zaprzeczyła ruchem głowy.
- Powie, że sama się o ... o to prosiłam, idąc na ... na tą przeklętą imprezę i ... - Nie była w stanie skończyć, gdyż nadeszła kolejna fala spazmów, których nie umiała ani nawet nie starała się już powstrzymać.
- Nawet jeśli to wtedy pojedziesz z nami do Londynu. - Usłyszałem słowa Lynnie i zmarszczyłem czoło, przysłuchując się jej z zainteresowaniem.
- Co? - Wyszeptała blondynka, patrząc na nią z otwartą buzią, wielkimi oczami.
- Mówiłam ci, że mieszkam na przedmieściach i mam dom, tak? - Dziewczyna potwierdziła to skinieniem. - No więc to oznacza, że mam w domu dużo miejsca i pokoi, które technicznie rzecz ujmując stoją puste, niezamieszkałe przez nikogo. Innymi słowy, jeśli twój ojciec jest tak nieczuły, by wyrzucić własną ciężarną córkę z domu to ja chętnie cię przygarnę. W końcu mieszkamy razem teraz, to i później możemy, prawda? - Widać po minie Dany, że była w wielkim szoku, podobnie zresztą jak ja. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Postawa Lynn sprawiła, że pokochałem ją jeszcze bardziej. Z minuty na minutę zakochiwałem się w niej głębiej i nie miałem pojęcia, jak to było możliwe. Moje rozmyślania przerwała wibracja telefonu Lynn na szafce nocnej koło łóżka, na którym nadal siedziałem. Zerknąłem na wyświetlacz - dzwonił Horan.
- To Niall. - Powiedziałem, podając komórkę dziewczynie. Dana załkała znowu, zakrywając usta dłonią. Pewnie przypomniała sobie o relacji z blondynem i zdała sobie sprawę, że jej ciąża komplikuje także i ją.
- Cześć. - Odezwała się szatynka, patrząc na mnie niepewnie. - Zajęcia? Aaa zajęcia. No tak. Nie przyszłam, bo ... - Spojrzała na współlokatorkę. - Bo źle się czuję. Nie wiem czy nie dopadło mnie jakieś przeziębienie. - Zobaczyłem jak krzyżuje palce drugiej ręki. - Co? Nie, nie trzeba mi żadnych lekarstw. To znaczy ... Dana ze mną jest, więc w razie czego mogę na nią liczyć. - W tym momencie ta załkała głośno. - Oo, przepraszam cię, mam lekki katar i oczy mi łzawią. Może to jednak nie przeziębienie, a alergia. Muszę kończyć. Widzimy się ju .. Co? Co ty mówisz? Jak to moje opowiadanie wygrało? Niemożliwe! - Krzyknęła, stając na równe nogi, a nasza dwójka przyglądała jej się, gdy ta zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. - Mam mieć głos w doborze aktorów? O Boże ... - Udało jej się powiedzieć. - Zadzwonię potem jeśli poczuję się lepiej, okay? Okay, dam znać. Na razie. - Odłożyła telefon na szafkę obok, a ja złapałem ją za rękę, posyłając pytające spojrzenie. - Podczas wielkiego finału grupa teatralna wystawi moją sztukę. M o j ą. Rozumiecie? - Spytała patrząc to na mnie, to na Danę. Wstałem i mocno ją przytuliłem, a blondynka wyszeptała słabe "gratuluję". Pocałowałem ją w czubek głowy, a ona objęła mnie w pasie.
- Wygrałaś, bo jesteś najlepsza. - Wyszeptałem jej do ucha, a ona zaprzeczyła kaskadą swoich czekoladowych włosów. - Dla mnie zawsze będziesz. - Uśmiechnąłem się, gdy odsunęła się i zadarła głowę do góry, by na mnie spojrzeć.



No tak, wiem, wiem. Nie tego się spodziewałyście w tym rozdziale. Sorry, Top Secret Harry jeszcze nie wyszedł na jaw, podobnie jak jego historia, ale spokojnie. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie. A tymczasem musiałam rozwiać Wasze wątpliwości dotyczące Dany. Większość z Was już się tego domyśliła, co mnie bardzo cieszy ; >


30 komentarzy - rozdział w poniedziałek!


P.S jak zwykle przepraszam za literówki, ale bardzo się spieszyłam. jak zwykle ; o



xx