sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 22

                                                       Harry

   Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi w życiu przez myśl mi nie przeszło, że za nimi może stać Lynn. Nie po tym, co powiedziała mi przy Maliku. Ściszyłem muzykę, otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty.
- Lynn? - Wychrypiałem niepewnie, nie wierząc, że ona naprawdę do mnie przyszła. Może brakowało mi jej tak bardzo, że zaczynałem mieć halucynacje? Jednak kiedy zobaczyłem jej uśmiech i usłyszałem jej głos, mówiący moje imię, ocknąłem się w porę. Dziewczyna zaliczyłaby kontakt z podłogą, gdybym jej nie złapał. Wziąłem ją na ręce i delikatnie położyłem na swoim łóżku, a potem zamknąłem drzwi. Byłem ciekawy, dlaczego zemdlała? To nie była normalna reakcja organizmu. Coś musiało się stać, nie wyglądała na pijaną jak podczas ogniskowej nocy. Moje myśli wróciły właśnie do tamtej nocy, a lekki uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. All I Want zastąpiła kolejna piosenka z play-listy: One - Eda Sheerana.

Take my hand and my
Heart and soul, I will
Only have these eyes for you
And you know, everything changes but
We'll be strangers if, we see this through
You could stay within these walls and bleed
But just stay with me

All my senses come to life

While I'm stumbling home as drunk as I
Have ever been and I'll never leave again
Cause you are the only one
And all my friends have gone to find
Another place to let their hearts collide
Just promise me, you'll always be a friend
Cause you are the only one * 


   Wsłuchiwałem się chwilę w słowa piosenki i w pewnym momencie do głowy przyszła mi pewna myśl.
- Nagle wszystkie piosenki o miłości stały się piosenkami o tobie. Jesteś typem osoby, o których pisze się piosenki. - Powiedziałem cicho, unosząc lekko do góry kąciki moich ust. Podobnie jak wtedy, usiadłem obok niej i nie mogłem oderwać wzroku od jej drobnej postaci. Była piękna. Jej miękkie, brązowe włosy okalały jej delikatną twarz, a sukienka, którą miała na sobie tylko dodawała jej uroku i dziewczęcego wdzięku. Była naprawdę piękna. Kiedy na nią patrzyłem, zapierało mi dech w piersiach. Nie mogąc się powstrzymać, przejechałem delikatnie dłonią po jej ciepłym policzku. Nagle poczułem nieodparte pragnienie, by powiedzieć jej, na głos to, co tłukło się w mojej głowie od wielu dni. To, co nie dawało mi spokoju. Z powodu czego, nie potrafiłem w nocy spać ani przestać o niej myśleć.
- Kocham cię, Anna-Lynne. - Szepnąłem i złożyłem krótki pocałunek na jej ustach. Wzdrygnąłem się lekko, gdyż moja warga nadal była przecięta i nieco spuchła od ciosu Zayna. Odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i znowu ją pocałowałem, tym razem w policzek mimo, że ona nie była moja. Jednak to nie zabraniało mi jej kochać. Na to było już za późno. Zakochiwałem się w niej tak, jakbym zapadał w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.** I po części czułem się tak, jakbym wariował. Bo przecież miłość to nie jest i nie może być zwykłe uczucie. To nie przyzwyczajenie ani życzliwa troska. Miłość to szaleństwo, to serce, które wali jak szalone, światło, które spływa wieczorem wraz z zachodem słońca, chęć poderwania się z łóżka nazajutrz, tylko po to, by spojrzeć sobie w oczy. Sięgnąłem po telefon w kieszeni moich jeansów i wyciągnąłem go. Następnie włączyłem aparat i zrobiłem jej kilka zdjęć. Przez ostatnie dni niemal szalałem za widokiem tej dziewczyny. Spośród tych paru zdjęć, które udało mi się zrobić, wybrałem moim zdaniem najładniejsze i od razu ustawiłem je jako tapetę telefonu. W razie gdyby znowu nie chciała mnie widzieć, będę miał chociaż kilka jej zdjęć.
   Chwilę później usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i moim oczom ukazał się Niall, który zobaczywszy Lynn, wydał mi się mocno zdezorientowany. Patrzył to na mnie, to na dziewczynę i dopiero potem był w stanie wydusić z siebie pytanie, co ona właściwie robiła w moim łóżku. Nie potrafiłem mu odpowiedzieć, więc po prostu wzruszyłem ramionami i wstałem.
- Przyszła do mnie jakiś czas temu i niemal od razu zemdlała. Nie mam pojęcia, dlaczego się tu pojawiła. - Przeczesałem dłonią włosy, które powoli robiły się coraz dłuższe i popatrzyłem na Horana. - Zwłaszcza, że nie przyszła do ciebie. Nie wspomniała o tobie słowem, zanim straciła przytomność. - Blondyn wolno pokiwał głową, analizując moje słowa. Potem ruszył do łazienki, a gdy po paru minutach z niej wrócił, odezwał się szeptem.
- Skoro tu przyszła to znaczy, że mimo tego, co jej zrobiłeś, nadal jesteś dla niej kimś ważnym. Być może dostałeś drugą szansę. Nie spieprz tego, stary. - Skończywszy swój krótki monolog, zakopał się w kołdrze i położył spać. Przez jakiś czas nie poruszyłem się ani o milimetr, dokładnie przetwarzając jego radę, z której na pewno skorzystam. Nie mogłem pozwolić jej odejść, bo bez niej nie potrafiłem normalnie funkcjonować. A skoro ona zdecydowała się do mnie przyjść, to ona także tego nie potrafiła. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Ponownie wyjąłem z szafy koce i po wzięciu szybkiego prysznica, położyłem się spać. Jednak sen nie przychodził tak łatwo. Cały czas zastanawiałem się, po co Lynnie tu przyszła? Wybaczyła mi? Chciała dać nam szansę? Czy może prosić, bym dał spokój jej i Malikowi? Na samo wspomnienie widoku jej i Zayna, który oplatał swoje ramiona wokół jej talii, zacisnąłem mocno pięści na kocu. Czy byłem zazdrosny? Nie, byłem cholernie zazdrosny. Nie mogłem znieść widoku Lynn w objęciach kogoś innego. Czułem, że moje serce rozpada się wtedy na maleńkie kawałeczki, których nie umiem potem pozbierać z powrotem. Za każdym razem, gdy widziałem ich dwójkę, gdy trzymał ją za rękę, przytulał albo co gorsze - całował, buzowała we mnie wściekłość. Wściekłość pomieszana z ogromnym żalem i bólem, którego nic nie mogło uśmierzyć. Nic z wyjątkiem jej samej. W końcu poczułem jak moje powieki stają się coraz cięższe i wkrótce potem zasnąłem.
    Kiedy się obudziłem, promienie słoneczne skutecznie wciskały się do pokoju. Spojrzałem na zegar, wiszący na ścianie - wskazywał 8:34. Musiałem przyznać, że tej nocy mój sen był najspokojniejszym, odkąd dziewczyna odeszła. Poskładałem koce, na których spałem, schowałem je do szafy i poszedłem wziąć prysznic. Wcześniej zauważyłem, że dziewczyna jeszcze spała, a łóżko Nialla było już puste i pościelone. Zanim ruszyłem do łazienki zobaczyłem, że mój telefon zawibrował na jego łóżku, w miejscu gdzie go położyłem. Sięgnąłem po niego i odblokowałem.



   Odczytawszy wiadomość, zaśmiałem się i pokręciłem głową, rzucając telefon z powrotem na jego łóżko. Gorący prysznic podziałał odprężająco na moje mięśnie i spięte nerwy. Założyłem zwykły biały t-shirt i czarne wytarte na kolanach jeansy. Pomimo, że wytarłem włosy ręcznikiem, te nadal były wilgotne, ale postanowiłem to zignorować. Szybko umyłem zęby, potem wpakowałem do ust standardowo dwie miętowe gumy do żucia i opuściłem łazienkę. Pierwsze co, zauważyłem to fakt, że Lynn już nie spała, a siedziała na moim łóżku, przyciągając kolana do twarzy i opierała na nich brodę. Kiedy mnie zauważyła, spięła się i wstała.
- Hej. - Powiedziałem pierwszy, odzywając się z pewną dozą niepewności, którą na pewno wyczuła.
- Hej. - Odszepnęła, wkładając kosmyk swoich włosów za ucho i niepewnie na mnie zerknęła. Stanąłem przed nią tak blisko, że gdybym wyciągnął rękę, dotknąłbym jej, ale tego nie zrobiłem. Nie bardzo wiedziałem, co powinienem teraz zrobić, więc zacząłem od najbardziej oczywistej rzeczy, jaka przyszła mi do głowy.
- Przepraszam. - Zauważyłem, że jej twarz lekko drgnęła, gdy usłyszała moje przeprosiny i posłała mi długie spojrzenie. Już otwierała usta, chcąc coś powiedzieć, ale przytknąłem swój palec wskazujący do jej ust, prosząc w tej sposób, by milczała. Widziałem, że mimowolnie zadrżała na ten gest, co nie uszło mojej uwadze. - Przepraszam za to, że zachowałem się jak skończony kutas. Przepraszam, że nagadałem ci samych głupot tylko po to, by cię zranić. Nie myślałem nad tym, co robię i bardzo tego żałuję. - Nieśmiałym ruchem sięgnąłem po jej dłonie i ująłem je w swoje, przez chwilę na nie patrząc. Kciukami rysowałem kółka na zewnętrznych stronach jej dłoni. - Wiem, że spieprzyłem to, co było między nami, ale proszę ... - Przerwałem, znów patrząc jej w oczy. - Proszę daj mi drugą szansę. Daj ją nam. - Zamilkłem, cierpliwie czekając na jej reakcję. Dostrzegłem lśniące w jej oczach łzy, które wytarła wierzchem dłoni, puszczając tym samym moją. Nie mogłem się powstrzymać, więc przyciągnąłem ją do siebie, a ona oplotła swoje drobne ramiona wokół mojego pasa. Czułem jak jej łzy sprawiały, że mój t-shirt robił się mokry w miejscu, gdzie trzymała twarz. - Nie płacz, Lynnie. Nigdy nie płacz przeze mnie. Nie warto. - Szepnąłem łamiącym się głosem, w jej pachnące wanilią włosy i ucałowałem czubek jej głowy. Po chwili, dla mnie stanowczo za krótkiej, oderwała się ode mnie i spojrzała na moją twarz.
- Więc teraz uważasz, że są ... - Urwała, spuszczając wzrok na swoje stopy i zaczęła przegryzać wargę. - Byli jacyś my? - Ponownie na mnie zerknęła, unosząc przy tym brew. Westchnąłem i wziąłem głęboki oddech, zanim pokiwałem głową.
- Tak. Uważam, że coś jest między nami i nawet nie próbuj temu zaprzeczać. Może cię zraniłem i to bardzo, ale nadal nie jestem ci obojętny. Widzę jak na mnie reagujesz. Na mnie, na moje spojrzenie. - Patrzyłem na nią uważnie, śledząc każde drgnięcie na jej twarzy. - Na mój dotyk. - Dalej trzymałem jej dłoń w swojej. Miała taką zimną rękę. Próbowała ją wyrwać, ale nie pozwoliłem jej na to. Drugą dłonią dotknąłem jej policzka, a dziewczyna ponownie zadrżała. Uśmiechnąłem się lekko i posłałem jej spojrzenie w stylu A nie mówiłem?, na co prychnęła. - Nie proszę cię, żebyś mi wybaczyła czy zapomniała, proszę jedynie, żebyś mi uwierzyła. I dała mi szansę wszystko naprawić. Obiecuję, że tym razem cię nie zawiodę. - Popatrzyła na mnie z wątpliwościami wypisanymi na twarzy, kręcąc głową i spuściła wzrok.
- Nie obiecuj. - Wyszeptała, kiedy jej błękitne oczy znowu badawczo przyglądały się moim. - Po prostu to zrób. - Kiedy usłyszałem jej słowa, kąciki moich ust od razu uniosły się ku górze. W sekundzie złapałem ją i wziąłem na ręce, a potem zakręciłem nami. Lynn oplotła ramiona wokół mojej szyi, a ja przymknąłem na moment powieki - musiałem nacieszyć się tym pozornie banalnym gestem, a dla mnie czymś nadzwyczajnym. Zobaczyłem jej leciutki uśmiech i dopiero wtedy postawiłem ją na podłodze.
- Wybacz, musiałem. - Zaśmiałem się, a ona to odwzajemniła, zakładając kosmyk swoich włosów za ucho. Znowu dotknąłem jej policzka, tym razem kciukiem zahaczając o jej dolną wargę. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz i widziałem, że ona także nie pozostała na to obojętna. Tym razem musiało nam się udać.
- Harry ... - Zaczęła, po czym odsunęła się ode mnie na bezpieczną odległość i usiadła na łóżku Nialla. - Dam nam drugą szansę pod pewnym warunkiem. - Powiedziała, zerkając na mnie, by potem zwrócić wzrok na swoje splecione razem dłonie. Podszedłem do niej i kucnąłem tuż naprzeciwko tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie. Gestem zachęciłem ją, by kontynuowała. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i odezwała się szeptem. - Opowiesz mi całą swoją historię. Począwszy od Nadii, a na poprawczaku skończywszy. - Słysząc jej prośbę nieco się spiąłem, czując na sobie jej uważne, badawcze spojrzenie. To był pewnego rodzaju test. Jeśli znów wybuchnę - Lynn odejdzie stąd i już nie wróci, byłem tego pewien. Zayn wszystko jej powiedział. Oo, pardon. Opowiedział jej swoją wersję, w której przedstawił mnie jako skończonego drania i potwora, który zabił mu siostrę. Wziąłem więc głęboki wdech, podobnie jak ona wcześniej i pokiwałem głową, przeczesując palcami włosy.
- Dobrze, powiem ci wszystko. - Dziewczyna uśmiechnęła się leciutko i powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Chcę, żebyś wiedział, że nie robię tego, by cię oceniać. Po prostu sekrety i to tak liczne i ważne, mnie przerażają. - Nagle telefon dziewczyny zaczął wibrować, więc wyciągnęła go i odebrała.
- Dana? Co się dzieje? Znowu masz mdłości? Poczekaj, zaraz będę. - Zakończyła rozmowę i wstała. - Muszę ... muszę iść. Dana źle się czuje. - Popatrzyła na mnie przepraszająco. - Wrócimy do tej rozmowy. - Już sięgała za klamkę, ale ja złapałem jej dłoń.
- Idę z tobą. - Widziałem wahanie, które przemknęło przez jej twarz, ale chwilę później zwyczajnie kiwnęła głową i razem wyszliśmy z mojego pokoju.





*
Weź moją rękę i moje serce i duszę
Ja będę patrzył tylko na Ciebie
I wiesz, że wszystko się zmienia
Ale będziemy obcy, jeżeli będziemy tak patrzeć
Mogłabyś zostać wśród tych ścian i krwawić
Ale tylko zostań ze mną

Wszystkie moje zmysły budzą się do życia

Kiedy potykam się w drodze do domu tak pijany
Jak jeszcze nigdy nie byłem i nigdy więcej Cię nie opuszczę
Ponieważ Ty jesteś tą jedyną
Wszyscy moi przyjaciele odeszli by znaleźć
Inne miejsce by kolidować swe serca
Tylko obiecaj mi, że zawsze będziesz przyjaciółką
Ponieważ Ty jesteś tą jedyną

** cytat z Gwiazd Naszych Wina ♥.♥


Cześć moje kochane Misie! <3. Jak mija Wam ten upragniony początek wakacji? Mi nieźle, choć przeraża mnie myśl, że gdy wrócę do szkoły będę maturzystką ; o Zwłaszcza po tych wynikach tegorocznych matur ; }

Ale dość o szkole. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać na ten 22 rozdział, ale mam nadzieję, że jego treść Wam to wynagrodzi.
Lyrry is back! Kto się cieszy? ^^
Jeszcze max 6 rozdziałów i startujemy z drugą częścią Madness !!! <3.

Jak widzicie, zmieniłam szablon, gdyż mnie również męczyła intensywna czerwień poprzedniego, a nijak nie dało się tego poprawić. Autorką tego szablonu jest Lis, ( http://graphic-foxes.blogspot.com )
której dedykuję ten rozdział z podziękowaniem za tak błyskawiczne wykonanie pracy. Jesteś kochana! ♥

27 komentarzy - nowy rozdział w przeciągu kolejnych 5 dni

P.S jak zwykle przepraszam za ewentualne literówki. Ciao ♥


xx

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 21 część 2

    Z wrażenia osunęłam się i upadłam wprost na łóżko bruneta. Przez dziesiątki sekund nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, jedynie patrzyłam na niego wielkimi przerażonymi oczami. Kilka razy otwierałam i zamykałam usta, nie będąc w stanie powiedzieć na głos choćby połowy jakiegokolwiek wyrazu. Serce w mojej klatce piersiowej biło tak, jakbym pokonywała jakiś maraton, a ono ścigało się z resztą ciała. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze, poczułam mdłości i zaschło mi w gardle.
- Nie. - Udało mi się wychrypieć, podczas gorączkowego kręcenia głową, by zaprzeczyć słowom Zayna. - Nie wierzę. Harry może nie jest święty, ale nie wierzę, że ... - Dalej kręciłam głową, patrząc na swoje dłonie. - Nie. To niemożliwe. - Dopiero wtedy nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Patrzyłam na niego, kiedy stał niedbale opierając się o szafę i obserwował mnie ze zmarszczonym czołem i zaciśniętymi wargami. Miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, gdy na jego twarzy pojawił się półuśmiech, gdy uniósł jeden kącik ust do góry. Widząc to miałam ochotę kopać, tupać nogą i krzyczeć jak mała dziewczynka. Może zaczęłam cierpieć na dekompensację? W końcu wiadomość, że człowiek, którego darzysz uczuciem, zabił kogoś może doprowadzić do stanu krytycznego wywołanego przez załamanie się typowych mechanizmów obronnych. Miałam wrażenie, że w moim przypadku właśnie to nastąpiło.
- Nie rozumiem, co cię tak bawi. - Warknęłam, po raz pierwszy będąc tak niegrzeczną w stosunku do niego. Tym razem na jego twarzy pojawił się wielki szeroki uśmiech. Usiadł koło mnie, a ja raptownie odsunęłam się jak najdalej.
- Po prostu chyba nigdy nie wyjdę ze zdziwienia z powodu twojej łatwowierności i naiwności. Ledwo go znasz, praktycznie nic o nim nie wiesz, ale jesteś gotowa walczyć o jego dobre imię, mimo że kompletnie nie znasz prawdy. To tak urocze, że aż śmieszne. A wiesz co jest najgorsze? Że to tylko kolejna rzecz, która sprawia, że jesteś tak do niej podobna. Była taka sama. Wpatrzona w Stylesa, zakochana w nim po uszy. I jak na tym wyszła? - Zrobił przerwę, patrząc na mnie uważnie. - Ohh, no tak. Już to wiesz. Nie żyje. Przez niego. Jej śmierć to tylko i wyłącznie wina twojego ukochanego chłoptasia. - Wycedził ostatnie zdanie, spoglądając na mnie z zaciętym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam czemu, ale w głębi duszy czułam, że powinnam bronić Harry'ego. Wstałam i z góry patrzyłam na siedzącego Zayna i również z lekką irytacją odpowiedziałam.
- Mógłbyś opowiedzieć, o co w tym wszystkim do cholery chodzi, od początku do końca i przestać się bawić w reżysera? - Posłał mi zdziwione spojrzenie, a ja wyniośle wyjaśniłam. - Przestań tworzyć coś na kształt trailera tej historii, wybierając tylko najbardziej ciekawe urywki, dobra?! - Powiedziałam to ostrzej, niż zamierzałam, ale miałam dość tej manipulacji. Nienawidziłam tego jak Dominic mną manipulował i obiecałam sobie, że nigdy więcej nikomu na to nie pozwolę. Chłopak patrzył na mnie z lekką złością w oczach, ale gdy się odezwał jego oczy odrobinę złagodniały.
- Dobrze, zacznijmy więc od początku. Od dnia, w którym w moim życiu pojawił się Harry Styles. Wtedy, pięć lat temu, nie wiedziałem jeszcze, że ten dzień będzie początkiem koszmaru, który nastąpił jakiś czas potem.
- Do rzeczy. - Przerwałam mu, a on spiorunował mnie wzrokiem, ale kontynuował.
- Poznaliśmy się z Harrym pięć lat temu w sklepie muzycznym. Do dziś doskonale pamiętam tamten dzień. Przyszedłem tam po nową płytę Linkin Park, wówczas mojego ulubionego zespołu i zobaczyłem, że wszystkie się już wysprzedały. Zaraz potem mój wzrok padł na chłopaka, stojącego nieopodal z ich płytą w ręku. Podszedłem wtedy do niego i ze smutnym uśmiechem powiedziałem mu, że gratuluję mu, bo ja nie miałem tyle szczęścia, by kupić płytę. On popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami i uśmiechnął się, podając mi rękę. Odpowiedział, że też się cieszy, a potem się przedstawił, poprawiając palcami włosy, które osunęły mu się na czoło. - Oczami duszy wyobraziłam sobie 16-letniego Harry'ego i uśmiech momentalnie zagościł na mojej twarzy. - Ja także się przedstawiłem i tak staliśmy przez chwilę w kompletnej ciszy, dopóki się nie odezwał, proponując mi odwiedzenie go i wspólne posłuchanie muzyki. Bardzo się ucieszyłem, potem zaczęliśmy rozmowę o wszystkim. Gadaliśmy do momentu, gdy nie usłyszałem wołania mojej siostry, Nadii, która stała z Zarą, trzymając ją za rękę. Powinienem się domyślić, że coś się święci już po tym jak na siebie patrzyli. - Nagle zaczęłam przestępować z nogi na nogę. Czułam się nieco niezręcznie, słuchając o jego zakochaniu się w Nadii od pierwszego wejrzenia. A myślałam, że takie rzeczy zdarzają się jedynie w książkach i filmach. -  Potem poszliśmy do mojego domu, Harry spędził u mnie pół dnia i wieczór. Tak było także później. Coraz bardziej się zaprzyjaźnialiśmy, a on miał stały kontakt z Nadią. Po kilku tygodniach przyłapałem ich na lizaniu się w łazience. Wtedy po raz pierwszy przyznał się, że podoba mu się moja siostra, choć ja wiedziałem o tym na długo przed tym. Początkowo nawet się cieszyłem, myślałem sobie: mój przyjaciel przecież nie pozwoli jej skrzywdzić, s a m  jej nie skrzywdzi. Ale niestety pomyliłem się w tych założeniach. Mijały miesiące, Harry i Nadia wydawali się szaleńczo zakochani. Cóż, ona była. Nie, żebym mógł powiedzieć to samo o Stylesie. Pewnego dnia poszli na jakąś imprezę do koleżanki ze szkoły Nadii. Wróciła z niej posiniaczona i zadrapana. Pytałem, kto jej to zrobił, ale i tak znałem odpowiedź. Harry był o nią chorobliwie zazdrosny. O mało co nie zakatował na śmierć chłopaka z jej szkoły, mojego rówieśnika. Chris, bo tak miał na imię ten chłopak, wylądował w szpitalu, walcząc o życie. - Nagle zrobiło mi się słabo, więc osunęłam się na łóżko, obok niego, a on nawet na mnie nie patrząc mówił dalej, wypranym z emocji głosem. - Harry miał wówczas 17 lat, więc nie mógł iść do więzienia. Spędził rok w poprawczaku. Wyszedł kilka dni przed swoimi urodzinami, pod koniec stycznia. I zgadnij, co stało się później? Nadia mimo mojego zakazu, znowu się z nim spotykała. Po tym, co jej zrobił! Kiedy się o tym dowiedziałem, byłem wściekły. Nasza przyjaźń skończyła się z dniem, w którym odbyła się ta cholerna impreza. Mówiłem jej, błagałem ją, by wreszcie zaczęła żyć bez niego, bo on ją niszczy, nieprzerwanie każdego dnia. Co prawda, nigdy potem nie widziałem żadnych śladów na jej skórze, ale było za późno, by odzyskać utracone zaufanie. Minęły kolejne trzy miesiące, nadszedł maj. 23-go maja moja siostra już nie wróciła do domu. Nigdy. Razem z Niallem, Styles organizował imprezę. Zaprosił też Loiusa, Liama, nawet mnie. Jednak ja na nią nie poszedłem i  to był mój największy życiowy błąd i porażka. Bo wtedy nie wracałaby do domu z Harrym tylko ze mną. I nie zginęłaby w tym pieprzonym wypadku, który ten pijany kutas spowodował. A wiesz, co jest najlepsze? - Dopiero wtedy Zayn na mnie spojrzał, a krzywy uśmiech ozdobił jego twarz. - Tym razem także wywinął się od surowej kary. Podobno nie miał aż tak dużej ilości alkoholu we krwi, by to mogło bezpośrednio spowodować wypadek, a jego kochany bogaty tatuś wpłacił za swojego synalka porządną kaucję! - Malik wpadł w histeryczny śmiech, patrzyłam na niego łapiąc się za brzuch. Było mi niedobrze. Harry miał problemy z agresją? Kręciłam energicznie głową, chcąc tym ruchem w magiczny sposób wymazać słowa bruneta, tak jak gumka wymazuje ołówek. Nastała cisza, którą przerwałam po chwili chrapliwym szeptem, gdyż niemiłosiernie zaschło mi w gardle.
- Uwielbiasz pielęgnować w sobie ten obraz krzywd, prawda? - Spytałam, utkwiwszy w nim uważne spojrzenie. Widziałam, że już otwierał usta, chcąc mi odpowiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to. - Obwinianie jego o śmierć Nadii nie przywróci jej życia. Bo gdyby mogło to byłabym pierwszą osobą, która kazałaby ci go winić. Ale niestety nikt i nic nie zmieni tej przykrej prawdy. Każdy kiedyś umrze. Ale są tacy, na których odejście nigdy nie będziemy gotowi. Uwierz mi, wiem coś o tym. Straciłam mamę w wieku 14-stu lat i możesz mi wierzyć, że było, jest i zawsze będzie mi cholernie ciężko.
- Ale tobie sprawia przykrość tylko sam fakt, że odeszła. Mnie natomiast sprawia ból fakt, że jej morderca jest na wolności i nie poniósł żadnej kary za to, co zrobił. - Odparł Zayn, wpatrując się z zaciśniętą szczęką w ścianę przed sobą.
- Przestań! - Krzyknęłam tak, że aż sama się przestraszyłam mojej reakcji. Zerknął na mnie szeroko otwartymi oczami. - Jeśli naprawdę coś kochasz, nie starasz się zatrzymać tego na zawsze. Musisz temu czemuś pozwolić się zmieniać lub ... odejść. - Dodałam szeptem ostatnie słowo. Wstałam i ruszyłam do wyjścia, ale poczułam silne palce Malika wokół mojego nadgarstka, za który mnie do siebie przyciągnął tak, że teraz mogłam wpatrywać się w jego piwne oczy z małymi złotymi plamkami.
- Mimo tego, co usłyszałaś dalej chcesz być jego dziwką, prawda? - Zapytał, przypierając mnie do ściany. Napierał na mnie swoim ciałem, dopóki nie odepchnęłam go najmocniej jak potrafiłam, słysząc jego słowa. Odsunął się tylko na parę centymetrów, ale to wystarczyło, by moja dłoń z impetem wylądowała na jego policzku. Nie oglądając się za siebie wybiegłam z jego pokoju i co sił w nogach, pobiegłam na czwarte piętro, do pokoju 427. Zaczęłam gorączko pukać, podczas gdy moje serce biło w mojej piersi w szaleńczym tempie, a ja zaczęłam głębiej oddychać, chcąc się uspokoić. Zza ścian 427 dochodziła jakaś muzyka, więc zapukałam mocniej. Po chwili drzwi otworzyły się, a do moich uszu dotarły słowa piosenki, która była puszczana w tej chwili. All I Want - Kodaline.

All I want is nothing more
To hear you knocking at my door
Cause' if I could see your face once more
I could die a happy man I'm sure *

- Lynn? - Moje oczy skupiły się na twarzy Harry'ego, który wpatrywał się we mnie intensywnie. Pomyślałam, że słowa tej piosenki idealnie pasują do zaistniałej sytuacji. Zdążyłam lekko się uśmiechnąć i wyszeptać jego imię, zanim osunęłam się na podłogę, tracąc przytomność.



*
Wszystko, czego chcę to nic więcej
Niż usłyszeć twoje pukanie do mych drzwi
Bo jeśli mógłbym zobaczyć twą twarz jeszcze raz
Jestem pewien że mógłbym umrzeć szczęśliwy 






Cześć Miśki! Jak widać udało dodać mi się drugą część rozdziału już dziś i mam nadzieję, że się z tego cieszycie! Ten rozdział chciałabym dedykować dwóm Olom: Aleksandrze Alex oraz Oli K. (@sluumberr) Nie pytajcie, czemu. Po prostu chciałam tak Wam podziękować za Wasze wsparcie pod każdym nowym rozdziałem. Dziękuję! <3.


W związku z faktem, iż nieuchronnie zbliżamy się do końca pierwszej części: Temptation mam do Was prośbę. Chciałabym, abyście napisały w komentarzach swoje ulubione cytaty z dotychczasowych rozdziałów (o ile takowe macie). Ja je potem jeszcze raz udostępnię pod ostatnim rozdziałem Temptation i dodam też parę własnych (no chyba, że nasze wybory się pokryją). Możecie pisać je pod dowolnym rozdziałem, który się jeszcze pojawi, nie koniecznie pod konkretnie tym powyżej.

Ostatni news: postanowiłam wrócić do limitów
25 komentarzy - nowy rozdział 

P.S przepraszam za literówki

xx


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 21 część 1

    Uścisk dłoni Zayna działał kojąco i uspokajał moje skołatane serce. Pomimo, że lokowaty zniknął dalej miałam przyspieszony oddech. Wpatrywałam się w czubki swoich balerin, gdy z ust wydostało się pytanie.
- Możesz powiedzieć mi, o co wam poszło? - Zatrzymaliśmy się, teraz bacznie śledziłam jego ruchy i mimikę twarzy. - I jeszcze czemu ty i Harry się tak nie znosicie? Chciałabym także dowiedzieć się, co takiego robił, mając te przeklęte 17 lat. Obaj trzymacie to przede mną w tajemnicy i mam już tego serdecznie dość. - Powiedziałam na jednym wdechu. Malik patrzył na mnie uważnie, a po chwili spuścił wzrok i wbił go w asfalt pod swoimi stopami.
- To długa historia. - Mruknął, pocierając kark drugą dłonią.
- Mam czas, nie spieszy mi się. - Odparłam hardo. Chłopak westchnął i przeczesał palcami swoje ciemne włosy, dalej na mnie nie patrząc.
- Możemy pomówić o tym kiedy indziej? Proszę. - Ostatnie słowo wyszeptał, zerkając na mnie błagalnie. - Przyjaciele na ciebie czekają. - Wskazał na Siennę i Tima, stojących nieopodal. Niechętnie musiałam przyznać mu rację.
- W takim razie przyjdę wieczorem. Chcę porozmawiać także ... o nas. - Tym razem na twarzy bruneta zagościł leciutki uśmiech, a w jego ogolonych policzkach powstały malutkie wgłębienia.
- Będę czekał. - Odpowiedział, po czym nachylił się i z czułością musnął wargami moje czoło, a następnie odszedł w tylko sobie znanym kierunku.        
   Odprowadzałam wzrokiem jego postać, dopóki nie zniknął zupełnie. Potem nieco chwiejnym krokiem dołączyłam do dwójki przyjaciół. Oczami duszy nadal widziałam Harry'ego, który uparcie wpatrywał się w moją twarz, chcąc przewiercić mnie na wylot. Nie rozumiałam tylko jednego. Skoro mu na mnie nie zależało to dlaczego wydawał się być tak zazdrosny o Zayna? Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Przez te sekundy dłużące się w nieskończoność, kiedy patrzyliśmy na siebie ... Dostrzegłam ciemne obwódki pod jego zielonymi przekrwionymi oczami. Zupełnie jakby nie spał od dawna. Wydał mi się też nieco szczuplejszy. "Nasza" koszula nie była na niego już tak dopasowana jak zazwyczaj. Potrząsnęłam głową, starając się wyprzeć jego obraz z głowy, ale na niewiele się to zdało. Moje myśli raz za razem powracały do tego kręconowłosego chłopaka, który zawładnął moim sercem, bezpardonowo wkraczając w moje życie.
- Fiu, fiu. Masz niezły wachlarz możliwości, L. - Odezwał się Tim, wyrywając mnie z zamyślenia. Patrzył na mnie ze śmiechem, zanim Sienna nie uderzyła go w ramię.
- Timothy. - Zagrzmiała ostrzegawczo, posyłając mu pełne dezaprobaty spojrzenie. - Zamiast się nabijać, lepiej przynieś nam kawę. - Ruchem głowy wskazała na pobliski Starbucks. - Jedno cappuccino i jedną gorącą czek... - Nie zdążyła dokończyć, gdyż chłopak wszedł jej w słowo.
- Tak, wiem. Gorącą czekoladę. Znam was nie od dziś, Sin. Wiem, co pijacie. Obie. - Puścił do mnie oko, pocałował w policzek rudą i swobodnym krokiem odszedł w stronę kawiarni. Kiedy tylko zniknął w środku, moja przyjaciółka odezwała się, wbijając we mnie swój uważny wzrok.
- Zayn ... troszczy się o ciebie. - Kiwnęłam głową, gdyż Jordan nie powiedziała nic, czego bym już wcześniej nie wiedziała. Nastała między nami dłuższa pauza, gdy czekałyśmy na powrót Tima. Utkwiłam swój wzrok w asfalcie, ale nadal czułam na sobie spojrzenie przyjaciółki. Postanowiła przerwać tą ciszę, zadając mi pytanie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Ani w tamtym momencie, ani w ogóle. - Kochasz go, prawda?
- Zayna? - Posłałam jej zdziwione spojrzenie. Zobaczyłam jak popatrzyła na mnie z politowaniem, wywracając przy tym oczami.
 - Jasne, że nie, wariatko. Doskonale wiesz, o kim mówię. - Nie musiałam podnosić oczu, by stwierdzić, że wpatruje się we mnie natarczywie. Poczułam, że moje policzki się rumienią. By to ukryć, poprawiłam kaskadę włosów, opadającą na moją twarz. Mówiła o Harrym, powinnam była się tego domyślić. Niepewnie na nią zerknęłam i westchnęłam.
- Fakt, że mnie zranił nie oznacza, że przestało mi na nim zależeć. - Wyszeptałam cicho. Tak cicho, że Sienna mogła mieć problemy ze zrozumieniem moich słów. Po moim policzku niespiesznie potoczyła się jedna łza. - Tak, Sienna. Kocham go. Kocham go, mimo że to nie ma najmniejszego sensu, mimo że jestem dla niego nikim. - Odezwałam się odrobinę głośniej, ocierając twarz dłonią. Rudowłosa, widząc moje załamanie podeszła do mnie i mocno do siebie przytuliła.
- Powiem ci coś. - Szepnęła, a ja pociągnęłam nosem, czekając na ciąg dalszy jej wypowiedzi. - Harry nie zachowywał się tak, jakby miał cię gdzieś, L. Wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie wściekłego, gdy zobaczył, że Zayn cię obejmuje. Wyglądało mi to na zazdrość i to całkiem sporą. A skoro był o ciebie zazdrosny to znaczy, że ... - Zrobiła pauzę, w międzyczasie wypuszczając mnie z objęć. - Myślę, że jednak coś dla niego znaczysz. - Posłała mi swój ciepły uśmiech, lekko szczypiąc mnie za policzek i obie w tym samym momencie wybuchłyśmy śmiechem. W tej samej chwili pojawił się przed nami Cavanaugh, trzymając trzy papierowe kubki parujących napoi. Podał mi mój z podpisem Lynn, potem obdarował Siennę, a na koniec zaczął pić własną kawę. Widząc nas roześmiane, posłał nam spojrzenie pt. "Weź tu zrozum kobiety." i kąciki jego ust same podniosły się lekko ku górze.
   Po śniadaniu pokręciliśmy się po okolicy, potem zjedliśmy lunch i już musiałam odprowadzać ich pod hotel, gdzie stał zaparkowany samochód Tima. Czekała ich kilkugodzinna podróż, więc pożegnaliśmy się szybko i samotnie powolnym spacerem wróciłam do Free Art. Wchodząc do windy od razu nacisnęłam trójkę, gdyż obiecałam Malikowi rozmowę. Zapukałam niepewnie w drzwi pokoju 321 i czekałam aż ktoś mi otworzy. Ku mojemu rozczarowaniu w drzwiach stał nie Zayn, a Louis.
- Cześć Lynn. - Odezwał się, jedząc w międzyczasie chrupki. - Wchodź. - Odsunął się z przejścia i wpuścił mnie do środka. - Zayn powinien zaraz przyjść. - Powiedział, a ja tylko pokiwałam głową, siadając na jego łóżku.
- Długo się znacie? - Spytałam, chcąc jakoś zacząć rozmowę i przyglądałam mu się z uwagą. Grzywka osunęła mu się na czoło, ale zaraz ją poprawił i posłał mi swój szeroki uśmiech.
- W zasadzie wszyscy znamy się już jakiś czas. - Odpowiedział, a ja zmarszczyłam czoło, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli przez słowo "wszyscy".
- Co masz na myśli? - Spytałam, patrząc na niego jednocześnie niepewna i zaintrygowana.
- Cała nasza piątka. Ja, Zayn, Harry, Niall i Liam. Ostatnio nasze drogi się rozeszły, ale dzięki temu obozowi znowu nawiązaliśmy kontakt. Albo wznowiliśmy konflikty. - Dodał, patrząc na mnie znacząco. Nawet wiedziałam, o kim mógł mówić. Nagle machnął ręka, wstając. - Mniejsza z tym, jakby coś jestem u Liama. Na razie. - Uśmiechnął się i już go nie było. Siedziałam samotnie na łóżku, rozglądając się po pokoju. Po raz pierwszy byłam w nim zupełnie sama, bez obecności ani Malika, ani Tomlinsona. Nagle mój wzrok przyciągnęła ramka ze zdjęciem, stojącym na półeczce nad łóżkiem. Sięgnęłam po nią i stając obok łóżka przyjrzałam się fotografii. Przedstawiało Zayna i jakąś drobną brunetkę, która była nieco do mnie podobna. Gdyby nie prosta grzywka na jej czole, mogłybyśmy uchodzić za krewne. Zdjęcie z pewnością wykonane było kilka lat temu, gdyż Zayn nie wyglądał jeszcze tak dorośle i męsko jak obecnie, choć na pewno i wówczas zawrócił w głowie niejednej. Zaabsorbowana przyglądaniem się mojemu znalezisku, nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, jak ktoś wszedł do pokoju, dopóki nie usłyszałam paraliżującego męskiego głosu tuż za sobą.
- Nie przypominam sobie, żebym pozwalał ci to ruszać. - Podskoczyłam ze strachu, a trzymana przeze mnie ramka wypadła mi z rąk, rozbijając się na dziesiątki małych kawałeczków. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Malikiem. Widząc jego wściekły wyraz twarzy skuliłam się w sobie i szepnęłam ledwo dosłyszalnie.
- Przepraszam. - Kucnęłam, by pozbierać odłamki szkła, ale brunet zmusił mnie do wstania.
- Ja to posprzątam. - Odparł chłodnym tonem, nie obdarzając mnie już ani jednym spojrzeniem więcej. Delikatnie pozbierał szkło i wyrzucił je do kosza, a zdjęcie schował do szafki. Dopiero wtedy zaszczycił mnie swoim wzrokiem piwnych tęczówek.
- To była ona, prawda? - Słysząc moje pytanie, drgnął. Jego twarz nabrała chłodnego wyrazu. - Ta dziewczyna, którą ci przypominam, i która źle skończyła, umierając w wieku siedemnastu lat.
- Chyba przyszłaś tu, bo chciałaś porozmawiać o nas, a nie o mojej przeszłości. - Odparł, dalej pod maską obojętności. Kiwnęłam głową i wzięłam głęboki oddech zanim zaczęłam.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że ... Nie mogę tak dłużej. - Posłał mi pytające spojrzenie, a jego oczy natychmiast złagodniały. - Nie mogę być z tobą, w taki sposób, w jaki byś tego chciał. Nie potrafię ... Nie umiem. Jedyne, co mogę ci zaoferować to przyjaźń, bo ... - Nie dane było mi skończyć, gdyż Malik ostro mi przerwał.
- Bo kochasz Harry'ego, prawda?! Po tym, co ci zrobił, ty nadal go kochasz! - Wykrzyknął, patrząc na mnie ze złością. Jego pokerowa mina runęła niczym domek z kart. Skuliłam się pod jego spojrzeniem i niepewnie szepnęłam.
- Nie przestaje się kochać człowieka tylko dlatego, że coś w życiu spieprzył. - Zayn, słysząc moje słowa zaśmiał się szyderczo.
- Coś w życiu spieprzył? - Popatrzył na mnie, jakbym miała nierówno pod sufitem. Wyjął z szafki zdjęcie i pokazał mi je, z hukiem zatrzaskując drzwiczki. - To jest Nadia. Dzisiaj miałaby dwadzieścia lat, ale nie dożyła nawet pełnoletności. Twój kochaś zabił moją siostrę! - Krzyknął, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm jego rozwścieczonego oddechu. Popatrzyłam na niego, mając wrażenie, że moje serce na chwilę się zatrzymało.




Ten rozdział nie jest wybitnie długi, gdyż jak widzicie został podzielony na dwie części. Daję Wam szansę na oswojenie się z faktem, kim była Nadia ; D
Smuci mnie ilość komentarzy pod 20, nie wiem czym jest to spowodowane. Nie podobał się Wam rozdział? Czy to zwykłe lenistwo? Jeśli się postaracie, druga część tego rozdziału pojawi się w piątek lub sobotę. A jeśli nie ... to później.


Kocham Was <3


P.S Przepraszam za literówki
P.S2 W zakładce Bohaterowie pojawiła się Nadia
P.S3 Nie wiem czy Lynn i Nadia są takie do siebie podobne, ale niech będzie ; D

xx

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 20

                                                              Harry

    Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Lynn na moich oczach całowała się z tym pierdolonym szczurem potocznie nazywanym Zaynem. Kurwa, gdybym sam tego nie widział, w życiu bym nie uwierzył. Jak ona mogła ..? Z nim?! Dlaczego akurat kurwa, z nim?! Myśl, że całuje się z kimś poza mną była wystarczająco bolesna, a co dopiero fakt, że tym kimś był Malik. Gdyby nie on to ja stałbym tam i przyciągał jej drobne ciało do swojego. To moje ręce błądziłyby po jej twarzy, nie jego.
    Nie pamiętałem nawet jak znaleźliśmy się z Caroline w pokoju. Niall gdzieś polazł, więc nikt nam nie przeszkadzał. Durin uwiesiła się na mnie, całując moją twarz i linię szczęki, ale odepchnąłem ją z impetem tak, że wylądowała na łóżku Horana.
- Nie mam nastroju. - Wysyczałem przez zęby, siadając na swoim łóżku. Ona jednak zupełnie niezrażona wstała i wczołgała mi się na kolana. Chciałem ją zrzucić, ale ta oplotła swoje nogi wokół mojego pasa. Znowu zaczęła mnie całować, tym razem w usta. Odwróciłem twarz i z zaciętym wyrazem twarzy spytałem.
- Którego słowa ze zdania "nie mam nastoju" nie zrozumiałaś, huh? - Dopiero wtedy spojrzałem jej w oczy, z moich prawdopodobnie ciskały błyskawice.
- Lubię cię takiego. Ostatnia noc przed twoim wyjazdem śniła mi się potem codziennie. - Zaśmiałem się gardłowo. Tamtej nocy byłem mocno wkurzony z powodu kłótni z wydawcą książki, którą tłumaczyłem z francuskiego. Przyjaciel Jenny, cholera jasna. Tak w zasadzie to ona, będąc w Kanadzie załatwiła mi pracę w filii brytyjskiej tego wydawnictwa, w którym sama zresztą pracowała. Powiedziała wtedy, że moja biegła znajomość francuskiego to największy atut, gdyż mówiłem po francusku od małego brzdąca. Pokłóciłem się ze Steven'em i wróciłem do domu, gdzie na klatce schodowej czekał na mnie kto? Panna Durin oczywiście. Dawno nie byłem tak wkurwiony, nie chciałem jej nawet wpuszczać do mieszkania, ale upartość osła to jej wiodąca cecha. Zupełnie jak moja, ale mniejsza z tym. Kiedy już rozwaliła się na kanapie w moim salonie prychnąłem, pijąc wodę i liczyłem w myślach do dziesięciu, łudząc się przy tym, że to mnie uspokoi. Nagle poczułem jej ręce, które wsunęła pod mój t-shirt.
- Jutro wyjeżdżasz, musimy się należycie pożegnać, nie sądzisz? - Szepnęła znad moich warg, które zaraz potem przegryzła swoimi zębami, a we mnie aż się zagotowało. Pamiętam jak mocno złapałem jej nadgarstki i przyparłem do ściany.
- Myślę, że możemy to sobie darować, skarbie. - Powiedziałem i puściłem ją, ruszając z butelką wody na kanapę. Ona jednak zatrzymała mnie w połowie drogi znowu się do mnie przyklejając. Czy Caroline nie widziała, że igrała wówczas z ogniem? W sekundzie znaleźliśmy się na kanapie, leżała pode mną i wpatrywała się we mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami z uśmieszkiem na ustach. Trzymałem jej nadgarstki nad jej głową i odezwałem się szeptem. - Liczę do trzech. Albo stąd wyjdziesz, albo przepieprzę cię tak,  że jutro nie wstaniesz z łóżka. - Obserwowałem jej reakcję, zanim zacząłem odliczanie. - Jeden ... - Puściłem jej ręce i wstałem. - Dwa ... - Ruszyłem w stronę łazienki. - Dwa i pół ... i ... trzy. - Brunetka nadal siedziała na mojej kanapie z tym cholernym uśmiechem na twarzy. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Musiałem dać jej nauczkę, nie mogłem rzucać słów na wiatr. Przez następne pół nocy pieprzyłem ją tak mocno jak jeszcze nigdy żadnej dziewczyny. Chyba wszyscy moi sąsiedzi, mający mieszkania wokół mojego zapamiętali moje imię. Ciągłego darcia się "Harry!" nie dało się niczym wytłumić.
    Śniła o tym jak zerżnąłem ją tak mocno i tyle razy, że na drugi dzień nie mogła się ruszyć? Czy to świadczyło dobrze o jej zdrowiu psychicznym? Zero jakiegokolwiek szacunku do siebie i swojego ciała? Pokręciłem głową, śmiejąc się.
- Caroline, skarbie zastanawiam się czy ty kiedykolwiek przestaniesz zachowywać się jak dziwka? - Widziałem jak zamachuje się ręką, by uderzyć mnie w twarz, ale byłem od niej szybszy. Złapałem jej nadgarstek i wyprowadziłem ją na korytarz, po czym wróciłem do pokoju i od razu zamknąłem drzwi na klucz. Niech się wynosi. Niech wszystkie się wynoszą. Nie potrzebuję żadnej z nich. Ani jej, ani Lynn, ani Nadii. Jedyne, co mogą człowiekowi przynieść to ból i irytację. Pozwolić, by kobieta stała ci się bliska to jak oswojenie jadowitej żmii - niby jesteś pewny, że skoro ją karmisz, dbasz o nią to będzie ci za to wdzięczna i to doceni. Jednak cały czas towarzyszy ci lęk, że być może zrobisz coś nie tak, a wtedy ona znienacka wbije swoje kły w twoje ciało.
    Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi, w których zaraz pojawił się Niall. Podszedłem do niego i z prędkością światła zamknąłem je z powrotem na klucz. Horan posłał mi zdziwione spojrzenie, ale nie skomentował mojego zachowania.
- Caroline sobie poszła, jeśli o to ci chodzi. - Odezwał się ściszonym głosem, siadając na swoim łóżku, na którym jeszcze przed paroma minutami leżała Durin. Odetchnąłem z ulgą i podobnie jak blondyn, usiadłem. - Nie rozumiem cię, stary. - Popatrzyłem na niego, nie wiedząc, o co mu chodziło. - Widziałem dziś Zayna i Lynn. Jeżeli mam być szczery, widuję ich niemal codziennie od jakichś dziesięciu dni. - Jedenastu, poprawiłem go w myślach, ale dalej milczałem. - Naprawdę sobie odpuściłeś? Pozwolisz Zaynowi osiągnąć cel? Naprawdę? Ty, Harry Styles zamierzasz poddać się bez walki o nią? O taką dziewczynę jak Lynn? - Nie mogłem spokojnie słuchać tego, co mówił. Starałem się, ale i tak buzowała we mnie wściekłość skierowana do Malika. Zacisnąłem dłonie w pięści i złowrogo wpatrywałem się w sufit. - I co, nic mi nie powiesz? Mamy tak milczeć i patrzeć sobie głęboko w oczy? - Parsknął, co świadczyło o utracie jego cierpliwości. Nie raczyłem nawet na niego spojrzeć, wstałem z impetem i dopiero wtedy na niego popatrzyłem, mówiąc z rozdrażnieniem.
- A co chcesz usłyszeć, Niall? Że zależy mi na Lynn, że jestem przygnębiony?! - Krzyknąłem, nie będąc w stanie dłużej się opanować. - Nie zależy i nie jestem! - Serce w mojej piersi biło chyba ze 100 razy na minutę, a klatka unosiła się i opadała nerwowo. Blondyn pokręcił głową zrezygnowany i szepnął.
- Możesz oszukiwać mnie i wszystkich wokół, Harry. Ale oszukiwanie samego siebie jest największą głupotą. Pamiętaj o tym. - Poklepał mnie po ramieniu i ruszył do łazienki. W tej samej chwili po raz kolejny w przeciągu ostatnich jedenastu dni po moich policzkach potoczyły się łzy.



                                                           Lynn

    Prawie do trzeciej nie zmrużyłam oka przez to, co wydarzyło się między mną i Zaynem. W kółko analizowałam fakt, że o mało co nie poszłam z nim do łóżka. I to dlaczego? Bo zobaczyłam Harry'ego z jakąś dziewczyną. Jak mogłam być tak lekkomyślna? Koniec z tym. Gdy tylko sobie pomyślę, że mogłam tego nie przerwać ... Boże. Nie miałam prawa prowadzić gierek z Malikiem. Byłam tak zdesperowana, że sama nie wiedziałam, co robię. A on ... Jest dla mnie taki dobry i wyrozumiały. Widziałam, że dla niego te pocałunki znaczyły coś więcej ... Czułam się przez to jeszcze gorzej. Jak tylko się z nim zobaczę, powiem mu, że możemy być tylko przyjaciółmi. Za bardzo mi na nim zależało, nie mogłam go okłamywać. Niczym sobie na to nie zasłużył. Moje rozmyślania przerwała wibracja mojego telefonu na szafce nocnej, zwiastująca nadejście nowej wiadomości.




   Westchnęłam odczytawszy treść smsa. Zayn stał się pierwszą osobą, która mnie budziła i ostatnią, przy której zasypiałam. Na samo wspomnienie jego uroczej wiadomości o północy, leciutki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Już miałam mu odpisać, gdy zobaczyłam, że Dana jak oparzona wyskoczyła z łóżka i pognała do łazienki. Słyszałam jak zwraca wszystko, co ma w żołądku. Rzuciłam telefon na łóżku i biegiem ruszyłam do łazienki. Moim oczom ukazała się blondynka, klęcząca nad sedesem. Szybko do niej podeszłam i zebrałam jej włosy z okolic twarzy. Gdy już skończyła, puściłam ją i z troską zapytałam.
- Wszystko okej? - Dziewczyna zerknęła na mnie przelotnie, kiwnęła niemrawo głową i zaczęła myć zęby. Dalej patrzyłam na nią z powątpieniem i niepokojem, położyłam jej dłoń na ramieniu. Po chwili opuściłam łazienkę, zostawiając ją samą.
    Gdy wyszła, ja byłam już prawie ubrana. Zapowiadał się kolejny ciepły i słoneczny dzień, toteż założyłam na siebie beżowo-fioletową sukienkę przed kolano z krótkim rękawem, a do tego pasek wokół talii i baleriny. Włosy jak zazwyczaj zostawiłam rozpuszczone. Umówiłyśmy się z Sienną, że zjemy razem śniadanie, a potem gdzieś pójdziemy.
   Quinn ciężko usiadła na swoim łóżku i powiedziała, uśmiechając się do mnie niewyraźnie.
- Wiesz, nie czuję się najlepiej. Chyba zostanę w pokoju. - Posłała mi skruszony i przepraszający wyraz twarzy. Przyjrzałam jej się: jej skóra nabrała zielonkawej barwy i ogólnie wyglądała na zmęczoną. Usiadłam obok i westchnęłam.
- Zostanę z tobą, przecież nie zostawię cię samej w takim stanie. - Jednak blondynka energicznie pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie. Dawno nie widziałaś się z przyjaciółmi, przejechali specjalnie kawał drogi. Nie mogę cię nawet o to prosić, zadzwonię po Nialla jeśli naprawdę będę się źle czuła. Obiecuję. - Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Słowo?
- Słowo. - Uniosła dwa palce do góry, a ja zaraz potem przytuliłam ją mocno.            
    Opuściłam Free Art i zaraz potem zobaczyłam Siennę i Tima, czekających na mnie na najbliższej ławce. Podeszłam do nich z szerokim uśmiechem, dalej nie mogłam uwierzyć, że przyjechali tu dla mnie oraz, że zostali parą. Szczerze cieszyłam się z ich szczęścia, oboje na nie zasługiwali.
- Gdzie Dana? - Spytała ruda, gdy już się przywitałyśmy.
- Umm, źle się poczuła i musiała zostać w pokoju. - Dalej miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam ją samą, ale miałam nadzieję, że w razie czego, Niall się nią zajmie. Dziewczyna wydała ciche westchnienie i łapiąc Tima za rękę, ruszyliśmy w stronę jakiejś kawiarni. Będąc kilkaset metrów od budynku Free Art moim oczom ukazał się niespodziewany widok - Harry i Zayn stojąc naprzeciwko siebie, wyraźnie o coś się sprzeczali. Styles miał na sobie ciemne jeansy, biały t-shirt i koszulę ... Tak, dokładnie koszulę. Natomiast Malik ubrany był w czarne jeansy, ciemnopopielaty t-shirt i jasno jeansową koszulę z wywiniętymi do łokci rękawami.
- O mój Boże. - Szepnęłam, ściskając nadgarstek Sienny. Jej wzrok powędrował w tym samym kierunku, co mój i zaraz usłyszałam jej pytanie.
- Harry i Zayn, czyż nie? - Dziewczyna potrafiła to stwierdzić, gdyż podczas naszych rozmów dokładnie opisałam jej każdego z nich. Począwszy od koloru oczu, a na tatuażach skończywszy. Kiwnęłam głową niemrawo, bacznie przyglądając się ich dwójce. Nagle zobaczyłam jak lokowaty zamachnął się i uderzył Malika z całej siły pięścią w nos. Brunet nie pozostał mu dłużny i oddał cios, trafiając w wargę Stylesa, z której momentalnie zaczęła sączyć się krew. - Samce alfa. - Mruknęła rudowłosa, kręcąc karcąco głową. Niewiele się zastanawiając, pobiegłam do nich i stanęłam między nimi.
- Hej, hej! Co wy do cholery sobie wyobrażacie? Będziecie się tak okładać pięściami na moich oczach? Czy wyście do reszty powariowali?! - Krzyknęłam, patrząc to na jednego to na drugiego. Nie mogłam opanować gniewu, który wówczas czułam.
- Tak, ale tylko na twoim punkcie, Love. - Odezwał się Harry, niedbale wycierając krew dłonią. W tym samym momencie usłyszałam Zayna.
- Odpierdol się od niej, Styles. Już wystarczająco dużo zrobiłeś. Zobacz, jak ona wygląda. - Pokazał na mnie ręką. - Jeszcze trochę, a zniknie. - Zapewne miał na myśli fakt, iż schudłam w ciągu ostatnich dni i nie potrafiłam wiele przełknąć. Teraz oczy Harry'ego utkwione były w mojej twarzy. Po raz pierwszy od dwunastu dni staliśmy tak blisko siebie. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, dopóki nie spuściłam wzroku i nie skupiłam się na własnych butach, przygryzając przy tym jak zwykle wargę. Poczułam jak czyjeś ramiona oplatają moją talię. Popatrzyłam na ręce wokół mojego ciała i zobaczyłam tatuaż ZAP na prawej ręce - Zayn.
- Nie masz prawa jej dotykać, Malik. - Syknął zielonooki przez zaciśnięte zęby, napinając przy tym każdy mięsień swojego ciała.
- To zupełnie jak ty, Harry. - Dopiero zobaczywszy zaszokowany wyraz jego twarzy, zdałam sobie sprawę z tego, że słowa te wydostały się z moich ust. Dostrzegłam zmianę w wyrazie jego twarzy. Zobaczyłam cień ... bólu. A może tylko mi się wydawało?
- Chodźmy stąd. - Szepnął brunet do mojego ucha, jednak zrobił to na tyle głośno, że lokowaty na pewno to słyszał.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, Malik. - Krzyknął Styles, kiedy powoli się od niego oddalaliśmy. Słysząc jego słowa, mimowolnie się wzdrygnęłam. Czego on jeszcze od nas chciał? Z każdym kolejnym spotkaniem Harry'ego czułam się coraz słabsza. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zrozpaczona zadawałam sobie w duchu pytanie, kiedy to się wreszcie skończy. Czy kiedykolwiek się skończy ...?


       
Macie tu Lynn i jej sukienkę *_*



Cześć moje kochane Misie! Wakacje już tuż tuż, choć ja mam jeszcze pełno rzeczy na głowie, ehh ; x. A w dodatku się przeziębiłam i cały tydzień nie ma mnie w szkole, ugh ; <
Ale dość o tym. Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dziś, ale wcześniej nie miałam ani siły, ani weny, by go napisać.

Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Ten chciałabym dedykować mojej przyjaciółce Adzie, która zawsze dzielnie wspiera mnie w tym, co robię, choć ja średnio co miesiąc walczę z przeświadczeniem, że nie umiem pisać, minęłam się z powołaniem i chyba nie powinnam tego robić.

Kocham Was! <3.


P.S Mam nadzieję, że wspomnienia z nocy przed wyjazdem Hazzy są w miarę przejrzyste ; }
P.S2 Jak zwykle przepraszam za ewentualne literówki

xx


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 19

    Usłyszeliśmy dźwięk zamka, a zaraz potem w drzwiach pojawił się współlokator Malika - Louis. Gdy Tomlinson zobaczył, że zastał nas w jednoznacznej sytuacji, powiedział lekko zakłopotany.
- Sorry. Mną się nie przejmujcie, mnie tu nie było. - Puścił oko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Zayn znowu się nade mną pochylił, tym razem błądząc ustami po linii mojej szczęki. Czułam tam jego mokre pocałunki, które znaczyły drogę ust chłopaka. Jego trzydniowy zarost łaskotał moją wrażliwą skórę, ale o dziwo zupełnie mi to nie przeszkadzało, choć było to zdecydowanie nowe uczucie. Wplotłam ręce w ciemne włosy bruneta i pociągnęłam je, na co Malik jęknął wprost w moje usta. Łapczywie wpijaliśmy się w swoje wargi. Usta Zayna spragnione bliskości z odrobiną desperacji atakowały moje, aczkolwiek ja oddawałam mu to z nawiązką. Nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację, brakowało tu miejsca na nieśmiałość i delikatność. Moje spierzchnięte usta po chwili stały się lekko spuchnięte, gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy. Zabarwiona czarnym tuszem ręka chłopaka wsunęła się pod moją bluzkę, dotykając przy tym mój brzuch. Sama zabrałam się za rozpinanie jego jeansów. Przez materiał wyczułam jego napiętą męskość. Malik pozbawił mnie górnej części garderoby i nachylił się nade mną, przejeżdżając palcem wskazującym od szyi, przez dekolt, wzdłuż rowka między piersiami. Potem minął materiał mojego biustonosza i kontynuował czynność po moim brzuchu, w stronę pępka aż do linii moich czarnych leginsów. Jęknęłam, gdy po moim ciele przeszedł dreszcz. Jego dotyk stawiał wszystkie moje zmysły w najwyższej gotowości przez tę wręcz uciążliwą i nieznośną delikatność. Każdy jego ruch przypominał muśnięcie skrzydeł motyla. Przymknęłam powieki i nagle znowu oczami duszy miałam przed sobą Stylesa, który namiętnie całował jakąś brunetką. Albo kto wie, co jeszcze z nią robił. No cóż, ty też nie grasz teraz z Zaynem w karty, odezwała się moja złośliwa podświadomość. Szeroko otworzyłam oczy i wyszeptałam cicho.
- Zayn, przepraszam, ale ... nie mogę. - Oparłam dłonie na jego umięśnionym torsie, częściowo pokrytym tatuażami i odepchnęłam go od siebie niepewnie. Chłopak od razu odsunął się ode mnie, siadając obok. - Przepraszam. - Powtórzyłam, zakładając z powrotem na siebie swoją bluzkę. Chciałam wstać, jednak Zayn znowu przyciągnął mnie do siebie, ale tylko po to, żeby mnie przytulić. Siedziałam bokiem w jego ramionach, opierając głowę o zagłębienie przy jego szyi. Milczeliśmy przez chwilę dopóki nie odważyłam się wyjaśnić mu, dlaczego to przerwałam. - Wykorzystanie cię w ten sposób tylko po to, by zapomnieć o Harrym byłoby nie fair wobec nas wszystkich. Nie zasłużyłeś na to, a i ja źle bym się z tym czuła. A Harry ... nie chcę być taka jak on. - Kiedy tylko znowu przypomniałam sobie o nim i nieznajomej poczułam gulę w gardle, która sprawiła, że nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, a z moich oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. Malik cichutko się zaśmiał i osuszał kciukiem mój policzek.
- Księżniczko, ty nigdy nie będziesz taka jak on. Jesteś jego dokładnym przeciwieństwem - urocza i niewinna. - Już otwierałam usta, chcąc powiedzieć, że to, co przed chwilą robiliśmy, bynajmniej nie należało do rzeczy cnotliwych, ale ten położył mi palec na ustach. - Nie jestem na ciebie zły. Szczerze mówiąc zdziwiłem się, gdy zaczęłaś mnie całować, ale to było takie ... - Zabrał rękę z mojej twarzy i zaczął przeczesywać nią swoje włosy i po chwili odezwał się, patrząc na mnie niepewnie. - To było tak piękne, że chciałem wierzyć, że jest prawdziwe. Nie musimy ze sobą spać. W ogóle nie musimy się dotykać. Wiesz, nie ma nic lepszego od leżenia z dziewczyną na kanapie i najnormalniej w świecie z nią rozmawiać. Brzmi banalnie, ale to moja bajka. - Wyszeptał, a potem wstał, założył swój szary t-shirt, a z kieszeni jeansów wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Uniósł je na wysokości mojego wzroku, jakby pytając o pozwolenie czy może przy mnie palić. Kiwnęłam niechętnie głową, a ten nacisnął na zapalniczkę, z której wyskoczył płomyk i zapalił papierosa. Zaciągnął się głęboko i po paru sekundach wypuścił z ust kłęby szarego dymu. Powtórzył czynność ze trzy razy, a ja patrzyłam na niego nie mogąc oderwać wzroku. Wyglądał cholernie seksownie, nawet ja - zakochana w innym chłopaku, (bo to, że byłam zakochana w Stylesie nie ulegało wątpliwości) to dostrzegałam. Otrząsnęłam się i szybko wbiłam wzrok w swoje dłonie, by po chwili znowu skupić je na Zaynie.
- Powinieneś rzucić. Palenie zabija. Wiem coś o tym. Moja mama zmarła na raka płuc, ale odpowiadając na twoje jeszcze niezadane pytanie - nie, nie paliła. Pracowała w biurze tuż obok faceta, który wypalał średnio dwie paczki dziennie. Bierny palacz ... Nie znaczy to, że przez to umarła, ale ... - Przerwałam i wyjęłam mu peta z ust i zgasiłam go w popielniczce z logiem Free Art, stojącej na biurku. - Lepiej dmuchać na zimne. Chcę jeszcze trochę pożyć i wierzę, że ty także. - Stanął za mną i oplótł rękami w talii, ale wyrwałam się z jego uścisku i odwróciłam twarzą w jego stronę.
- Przykro mi. - Posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie. - Z powodu twojej mamy. - Ohh. Moja mina znowu nabrała markotnego wyrazu. - Musiało być ci ciężko. Kiedy to się stało? - Zaczęłam miąć w dłoniach dół swojej bluzki, nie chcąc patrzeć mu w oczy.
- W kwietniu minęły cztery lata. - Odpowiedziałam, czując ukłucie w sercu. Mimo, że minęło trochę czasu dalej była to trudna kwestia. Tęskniłam za nią, a tatuaż, który zrobiłam sobie pod lewą piersią z imieniem Lily każdego dnia przypominał mi o tej bolesnej stracie. Jednak także przypominał mi o tym jak cudowną mamę miałam przez całe czternaście lat swojego życia. Nikt nigdy nie będzie w stanie mi jej zastąpić, nawet Tess, którą traktuję jak zastępczą rodzicielkę, ale jest też moją przyjaciółką starszą ode mnie o dwanaście lat.
- Też straciłem kogoś bardzo bliskiego, w maju trzy lata temu. - Usłyszałam szept Malika, którego oczy zaszły łzami, ale nie pozwolił spłynąć im po twarzy, wytarł je ręką zanim to nastąpiło. - Była taka młoda ... miała zaledwie siedemnaście lat.
- Bardzo ją kochałeś, prawda? - Kiwnął głową, ale i tak się tego domyśliłam po sposobie, w jaki mówił o tej dziewczynie. - Jak to się stało? Chorowała ..? - Zayn zaprzeczył ruchem głowy.
- Powiedzmy, że wpadła w niewłaściwe towarzystwo ... - Urwał w pół zdania i wpatrywał się nieruchomo w jakiś punkt na ścianie. Po chwili odezwał się cicho. - Nie mówmy już o tym. - Nagle poczułam ogromne współczucie do tego brązowookiego chłopaka. Też sporo przeszedł w życiu, też musiał walczyć z traumą po utracie ukochanej osoby. Z dnia na dzień widziałam w nas coraz więcej podobieństw. Czy właśnie tak to miało wyglądać? Ja i Zayn - niemal tacy sami, a ja i Harry - zupełne przeciwieństwo? Jednak zazwyczaj pociąga nas to, co jest inne i w tym wypadku także to się sprawdziło. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje ten podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przez przednią szybę na spotkanie śmierci. Być kochaną może oznaczać największy koszmar. Bo miłość to rezygnacja z panowania nad własnym losem. A co się stanie, jeśli w połowie drogi postanowisz zawrócić albo skręcić w bok, a nie masz na to jako pasażer żadnego wpływu? Chciałabym zawrócić, chciałabym przestać kochać Harry'ego. Może powierzyłam panowanie nad kierownicą swojego życia niewłaściwej osobie? Może gdyby to Zayn był kierowcą, byłabym szczęśliwa? Nie wiedziałam tego i szczerze mówiąc, nawet bałam się o tym przekonać. Podeszłam do bruneta i wtuliłam się w jego ramiona, którymi zaraz potem mnie objął. Wdychałam jego zapach - mieszankę wody kolońskiej, miętowej gumy do żucia i oczywiście dymu papierosowego. Po parunastu sekundach go puściłam i stojąc na palcach pocałowałam lekko jego policzek, wcześniej go głaskając.
- Dobranoc Zayn. - Szepnęłam i opuściłam jego pokój, cicho zamykając za sobą drzwi.
     Schodami zeszłam piętro niżej i weszłam do 233. Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się widok, którego w życiu bym się nie spodziewała. Dana siedziała na swoim łóżku i śmiała się z czegoś, co opowiadał Tim, a Sienna siedziała tuż obok niego na moim łóżku i trzymała go za rękę, opierając się o niego. Kiedy mnie zobaczyli od razu zerwali się, by mnie uściskać.
- Co wy tu robicie? Skąd wiedzieliście, w którym pokoju ..? - Nie dokończyłam pytania, gdyż wzruszenie wzięło nade mną górę i po prostu wtuliłam się w ich dwójkę. Nie widziałam ich prawie trzy tygodnie i naprawdę się za nimi stęskniłam. Dopiero kiedy ich tu zobaczyłam, zdałam sobie z tego sprawę.
- Przyjechaliśmy dziś, bo jutro cały dzień zamierzamy spędzić z tobą i Daną oczywiście. - Sienna uśmiechnęła się do blondynki, a ta odwzajemniła jej gest. - Zatrzymaliśmy się w najbliższym hotelu i ... - Dziewczyna złapała za rękę Tima i uniosła ich złączone dłonie na wysokość moich oczu. - Jesteśmy razem! - Wykrzyknęła rozentuzjazmowana, a chłopak popatrzył na nią z czułością. Czy Harry kiedykolwiek tak na mnie spojrzał, zastanawiałam się. Oczywiście, że nie. Nie pamiętasz, że byłaś dla niego tylko zabawką? Spytała moja podświadomość, a w moich oczach znowu zaszkliły się łzy.
- Cieszę się! - Odparłam i przytuliłam Jordan mocno, a potem uściskałam także Tima. To był długi dzień. Nareszcie się kończył.



* ktoś napisał mi ten tekst w komentarzu pod poprzednim rozdziałem, a mi tak się spodobał, że postanowiłam go wpleść w opowiadanie i mam nadzieję, że autor nie będzie miał mi tego za złe

Witajcie Miśki! <3. Ten rozdział jest zdecydowanie dla fanów Zayna i teamu Zalynn. Nie ma tu Harry'ego, ale spokojnie. Pojawi się w następnym ( ;
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę nieobecność Stylesa.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod 18! Jesteście wielkie! <3.


xx