Menu

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 8

         Przez pół nocy nie mogłam zmrużyć oka. Cały czas przed oczami miałam urocze dołeczki w policzkach Harry'ego, który śmiał się ze mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Gdy tylko zamykałam oczy niemal czułam jego dotyk na swojej skórze. Robił to już tyle razy, ale ja zawsze przeżywałam to od nowa, z takim samym efektem jak na początku. Jak to w ogóle było możliwe? Nie powinnam tak na niego reagować, to nie mogło się dobrze skończyć. Nie dla mnie. Czułam, że Harry Styles wszedł mi pod skórę i cokolwiek robiłam, nie potrafiłam się go pozbyć. To było tak cholernie frustrujące. 
Kiedy wreszcie zasnęłam, okazało się, że zaledwie trzy godziny później rozbrzmiał mój budzik. Jęknęłam, kładąc poduszkę na swojej głowie, ale na niewiele się to zdało. Dana wstała i ziewając przeciągle, usiadła na moim łóżku, ściągając poduszkę z mojej twarzy. 
- Nie. - Wyjęczałam, przykrywając się kołdrą po samą głowę. 
- Wstawaj śpiochu! - Dziewczyna zrobiła najbardziej bestialską rzecz, jaka tylko mogła - zaczęła mnie niemiłosiernie łaskotać. Podskoczyłam, śmiejąc się jak wariatka, a blondynka zaraz do mnie dołączyła. 
- Już, już wstaję. - Wydyszałam, nie mogąc złapać tchu od długotrwałego śmiechu. 


        Kiedy weszłam do sali literatury w klasie siedziało tylko kilka osób, m.in Niall. Usiadłam koło niego, na co posłał mi swój szeroki uśmiech, ukazujący srebrny drucik na zębach. 
- Jak tam? - Jego błękitne oczy obserwowały mnie uważnie. 
- Dobrze, nie licząc, że spałam tylko jakieś trzy godziny. No i jeszcze wczoraj okropnie zmokłam i przemarzłam na kość. - Czoło blondyna przecięła głęboka zmarszczka. 
- Tak, ta ulewa była koszmarna. Prawdziwie brytyjska pogoda. - Uśmiechnęłam się lekko, kiwając głową. - Harry też wrócił cały mokry. I to w dodatku z rozciętą ręką. - Pokręcił karcąco głową, przypominając sobie zapewne swojego przyjaciela. Gdy o nim wspomniał, na mojej twarzy od razu pojawiły się rumieńce, które starałam się ukryć pod kaskadą rozpuszczonych włosów. Horan chciał chyba jeszcze coś dodać, ale widząc moją reakcję, zmienił zdanie. 
Zajęcia się rozpoczęły i głos jak zwykle na początku, zabrała Hannah. 
- Nie wiem czy powiedziano wam jak wygląda finał każdego obozu. Otóż wszystkie sekcje wybierają swoich najlepszych uczestników, a ostatni tydzień to przygotowania do wielkiego finału - ostatniego wieczoru obozu. Odbywa się wtedy pokaz taneczny, wystawa zdjęć i prac rysunkowych, przedstawienie teatralne według scenariusza przygotowanego przez kogoś z naszej sekcji, a na sam koniec koncert grup wokalnej i muzycznej. Wkrótce zaczniecie pracę nad waszymi scenariuszami, a spośród wszystkich zostanie wybrany najlepszy. Jednak póki co, wróćmy do naszego dzisiejszego tematu, czyli relacji Claya i Hanny. Czy uważacie, że gdyby ruchy ze strony chłopaka byłyby bardziej widoczne dla Hannah, ona nie popełniłaby samobójstwa? Czy może jesteście zdania, że to niczego by nie zmieniło, a ta historia i tak zakończyłaby się tragicznie? - Rozejrzała się po sali i zatrzymała wzrok na moim sąsiedzie. - Niall, jak myślisz? 
- Myślę, że jeżeli naprawdę  mu na niej zależało, a dowiedzieliśmy się, że owszem, to nie powinien tak łatwo się poddawać. Wiadomo, że się bał. Każdy się czegoś boi, ale miałem wrażenie, że on w pewnym momencie po prostu sobie odpuścił. A ona potrzebowała wtedy właśnie kogoś, kto walczyłby o nią do końca i za wszelką cenę. Ja na jego miejscu bym tak zrobił. - Rudowłosa pokiwała głową z aprobatą, a speszony blondyn posłał mi słaby uśmiech, który odwzajemniłam. 
Kiedy zajęcia dobiegły na dziś końca, razem z Niallem i Sophie ruszyliśmy w stronę  sali wokalnej. 
- Podobno można oglądać wasze zajęcia, to prawda? - Spytała Włoszka, utkwiwszy ciekawskie spojrzenie w Horanie. Ten potwierdził ruchem głowy i weszliśmy do środka. Irlandczyk ruszył na scenę, a my zajęłyśmy bezpieczne miejsca z tyłu, nie chciałyśmy nikomu przeszkadzać. Zaraz moim oczom ukazał się Harry i Zayn, a także dwóch innych chłopaków, których pierwszy raz w życiu widziałam. Blondyn do nich za chwilę dołączył. 
- Dobra! Zayn, Harry, Louis, Niall i Liam: wchodzicie z One Way Or Another, potem Madilyn i Radioactive, a dalej reszta według wyznaczonych numerów. Jedziemy! - Krzyknął ich trener, a w tym samym momencie rozległy się pierwsze dźwięki melodii znanej piosenki Blondie. Zaczął oczywiście Harry, jakżeby inaczej. Musiał mnie zauważyć, gdyż puścił oko i śpiewał patrząc prosto na mnie, jakby to właśnie do mnie kierował te słowa. Miałam ciarki na całym ciele. Jego głos był męski i głęboki. Sama nie wiedziałam, co doprowadzało mnie do większej ekstazy: gdy mówił czy gdy śpiewał. 

One way or another I’m gonna find you
I’m gonna get you, get you, get you, get you
One way or another I’m gonna win you
I’m gonna get you, get you, get you, get you

        W sposobie, w jaki słowa wypływały z jego ust, miałam wrażenie, że była to pewnego rodzaju obietnica. 
Po lokowatym wszedł Zayn ze swoim miękkim, jedwabistym głosem. Brunet także mnie dostrzegł, bo utkwił we mnie wzrok swoich piwnych tęczówek. Zaczerwieniłam się na samo wspomnienie naszego ostatniego spotkania i pocałunku w samochodzie. Chwilę potem głos przejął Niall. Nie podejrzewałam ich nawet o tak wspaniałe głosy, byłam szczerze urzeczona. Później przyszła kolej na chłopaków, których nie znałam i którzy podobnie jak trójka moich znajomych, mieli znakomite wokale. Gdy piosenka dobiegła końca, chłopcy zeszli ze sceny, na którą weszła drobna blondynka z gitarą i usiadła na krześle, stojącym na środku. Rozbrzmiały dźwięki gitarowej wersji przeboju Imagine Dragons - Radioactive. Dziewczyna również miała cudowny głos, słuchałam jej z zapartym tchem, dopóki nie usłyszałam szeptu tuż za sobą. 
- I jak było? - Harry odezwał się swoim seksownym głosem, dmuchając na moją szyję. Moje serce znowu zaczęło bić w szaleńczym tempie, którego w żaden sposób nie potrafiłam opanować. 
- Jakoś. - Odparłam lakonicznie, posyłając mu zawadiacki uśmiech. Chłopak pokręcił głową ze śmiechem i przeczesał palcami zdrowej ręki swoje loki. Uwielbiałam, gdy tak robił. Stop, Lynn! Nie zagłębiaj się w to, bo inaczej wpadniesz po uszy. O ile już nie wpadłaś, odezwała się zawsze pomocna podświadomość. Czy to możliwe, żebym ..? Nie. O mój Boże, przecież znałam go dopiero od trzech dni. Przypomnij sobie Joe Blacka, odparła dobrotliwie moja podświadomość z chytrym uśmieszkiem. Miałam wielką ochotę skopać jej tyłek, ale oczami duszy i tak widziałam odpowiedni fragment filmu. Cholerny świat. Potrząsnęłam głową, odpędzając od siebie te myśli i znowu skupiłam się na wykonywanej przez Madilyn piosence. 
- Dzisiaj urządzana jest kolejna impreza ... Może wpadłbym po ciebie o 8:00? - Styles popatrzył na mnie pytająco. 
- Impreza? Dzisiaj? - Pokręciłam głową, bawiąc się zamkiem jeansowej kurteczki. - Raczej nigdzie się nie wybieram. Wolę towarzystwo kubka gorącej herbaty i dobrej książki od rozszalałej bandy pijanych nastolatków przy akompaniamencie ogłuszającej muzyki. - Odparłam i zaczerwieniłam się na samo wspomnienie finału ogniska. Spuściłam głowę, by nie patrzeć mu w oczy, nie chciałam, żeby po raz kolejny widział jak mnie zawstydził. On musiał pomyśleć o tym samym, gdyż wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, trącając łokciem moje ramię.
- Ja nie jestem już nastolatkiem. A poza tym ... ostatnio było całkiem fajnie. Moje łóżko stoi otworem, wiesz jakbyś znowu chciała wpaść. - Zaśmiał się,  widząc jak nerwowo przegryzłam wargę. Czy on właśnie zasugerował, że ..? Zaprasza mnie do swojego łóżka. O mój Boże. Ja chyba śnię. 
- Dzięki. Będę o tym pamiętać, ale raczej nie skorzystam. - Odpowiedziałam, gdy nagle mój wzrok powędrował ku sylwetce tak dobrze znanej mi osoby. Dominic. Patrzący wprost na mnie, palący mnie tym świdrującym spojrzeniem. - Muszę już iść. - Wymamrotałam cicho do lokowatego. Wstałam i prędko ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymałam się dopiero, gdy poczułam czyjeś palce na moim nadgarstku. Odwróciłam się i poczułam ulgę, widząc przed sobą Malika.
- Jeszcze raz chciałem cię przeprosić za ten pocałunek. Naprawdę nie powinienem był ... Nie bądź na mnie zła. 
- Nie ma o czym mówić. Naprawdę, nie gniewam się. 
- Jaki pocałunek?! - Usłyszałam podniesiony głos Harry'ego za swoimi plecami. Świetnie. Idealne wręcz wyczucie czasu, Styles. Stanęłam z nim twarzą w twarz. Zacisnął mocno szczęki, a z jego zielonych oczu emanowała wściekłość. Uups. To nie mogło polepszyć i tak już dość napiętych stosunków między tą dwójką. Zaraz potem pojawił się Dominic. Teraz uwaga chłopców była skupiona na nim, za co szczerze dziękowałam w duchu. 
- Widzę, że doszłaś do siebie po ognisku. - Odparł blondyn z chłopięcym, bezczelnym uśmiechem. - Cała byłaś zielona. Ale to w końcu już nie pierwszy raz, prawda? Nasza znajomość zaczęła się właśnie od tego. Pamiętasz, Lynn? - Spytał lustrując najpierw Zayna, a potem Harry'ego. Świdrowałam go wzrokiem milcząc, a po sekundzie po prostu wyminęłam całą trójkę i podeszłam do Nialla. 
- Mógłbyś odprowadzić mnie do pokoju, proszę? Trochę źle się czuję. - Kręciło mi się w głowie, a żołądek podszedł do gardła. Chłopak skinął lekko i złapał mnie pod rękę. Trzymając się jego ramienia, opuściłam salę wokalną.




                                                           Harry

        Śledziłem wzrokiem jak szatynka chwiejnie poszła do Nialla, a potem jak razem wyszli z sali. Nie miałem pojęcia, dlaczego wybrała akurat jego. Ufała mu na tyle, by to do niego zwrócić się po pomoc. Jakim cudem udało mu się tak szybko zdobyć jej zaufanie? Poczułem jak zbiera się we mnie kolejna fala gniewu. 
- Zjeżdżaj! - Warknąłem do znajomego Lynn i nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem więcej, odwróciłem się do Zayna.
- Pocałowałeś ją?! - Złapałem go za skórzaną kurtkę. - Pytam: całowałeś się z nią?! Ona jest  m o j a. - Wysyczałem, szarpiąc go za ubranie. Przyparłem go do ściany, ale wyrwał się i złowrogo patrzył mi w oczy. 
- Spieprzaj. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nawet jeśli, to nie jest twój interes. Jeszcze się okaże czy jest  t w o j a. Nadia też była, pamiętasz? - Zgromiłem go wzrokiem. - Zniszczysz ją tak samo, jak zrobiłeś to Nadii. Pamiętasz, co ci kiedyś obiecałem? Że przyjdzie taki dzień, w którym odegram się za wszystko, co zrobiłeś. Myślę, że ten czas właśnie nadszedł. 
- Dobrze wiesz, że była dla mnie wszystkim! - Z trudem powstrzymywałem się od krzyku. Miałem ochotę mocno mu przywalić. Tylko perspektywa tego, że nie jesteśmy sami, mnie powstrzymywała. 
- Gówno mnie to obchodzi! Przez ciebie już nigdy jej nie zobaczę! - Wykrzyknął wściekły, zaciskając dłonie w pięści. - Wiesz co? W takim razie biedni ci, którzy są dla ciebie ważni. Gdyby nie ty, ona by tak nie skończyła. - Malik wyjął z kieszeni kurtki paczkę papierosów i zapalił jednego. Jednak pewne rzeczy się nie zmieniają, pomyślałem prawie z sentymentem. - Zależy ci na niej? Tym lepiej. Będzie bardziej bolało. - Wypuścił kłęby dymu z ust, wyminął mnie i opuścił salę, trzaskając drzwiami. 
Gdyby tylko znał prawdę ... Myślałby inaczej. Ale nie pozna jej, bo obiecałem, że nigdy nikomu tego nie powiem. To był nasz mały sekret. Mój i Nadii. Nawet Niall nie miał o niczym pojęcia, choć jako jedyny nie oceniał mnie, gdy musiałem ponieść karę za to, co zrobiłem. Dla Nadii. 
- Co to, kurwa ma być?! - Krzyknął Sam. - To nie jest dworzec. Wchodzicie kiedy chcecie, wychodzicie w trakcie. Jeden idzie z jakąś panną, drugi pali papierochy w miejscu, gdzie kurwa mać, nie można palić! I jeszcze zaczynacie jakieś bójki. To, że potraficie śpiewać, nie znaczy kurwa, że wszystko wam wolno. Coś wam się chyba popieprzyło! - Nasz mentor był naprawdę równym gościem, ale dość szybko dawał wyprowadzić  się z równowagi. Zwłaszcza dziś, chyba miał zły dzień. Jak my wszyscy. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem do wyjścia. Słyszałem jeszcze wyzwiska pod swoim adresem, zanim zatrzasnąłem drzwi. 





Witajcie! W tym rozdziale w stu procentach jestem Team Sam, a Wy? No to tak, poznaliście imię pierwszej miłości Hazzy, tak. Mówię o Nadii. Niedługo dowiecie się o niej czegoś więcej. Obiecuję. Tymczasem .. jestem troszkę zasmucona ilością komentarzy pod rozdziałem. Nawet najkrótszy komentarz jest dla mnie ważny. Dlatego też nie wiem czy jest sens, bym dodawała rozdziały częściej, na życzenie niektórych z Was. Zwłaszcza, że to naprawdę odbywa się kosztem czegoś - mojej nauki matematyki, z którą niestety mam spory problem (a druga liceum to nie przelewki) ... Ale dość o tym. 
W opowiadaniu nie istnieje One Direction, ale chłopcy zostali połączeni przez Sama w grupę, ale o tym także później. Zachęcam do przesłuchania coveru Madilyn Bailey - Radioactive (która istnieje naprawdę, a ja wykorzystałam jej osobę) 

Radioactive


czytasz = skomentuj, bo
1 komentarz = 1 motywujący kop w tyłek


xx






8 komentarzy:

  1. Anonimowy3/24/2014

    Kocham i uwielbiam. Czekam na nexta. Dziekuje ze piszesz i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ideonia3/29/2014

    Ogólnie to napisałam przee chwilą komentarz ale oczywiście się nie dodał, bo rozlączył mi się ten cholerny internet. No cóż, teraz muszę lecieć więc dodam później.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy3/30/2014

    Kocham tego bloga <3 Dodawaj często rozdzialy, nie komantują bo pewno im się nie chce <3 Kochaam i pozdrawiam ;* <3 / Eliza <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy4/02/2014

    Koffam TO!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy4/03/2014

    Kiedy nastepny? Bedzie nastepny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. Spokojnie, już niedługo : )

      Usuń
  6. Ile emocji o_o
    Mam nowe przypuszczenia co do Nadii. Ładne imię tak w ogóle :)
    Więc myślę, że ona była siostrą Zayna, albo jego dziewczyną i Harry mu ją odbił i to z niemałym skutkiem. Bo ona chyba, nie żyje?
    Wszyscy wkurzeni !
    A ten Dominic to też udany jest :D
    Niall jedyny jakiś normalny w tym wszystkim u Lynn mu uda :D
    Głupio, że Zayn chce się zemścić na Harrym kosztem Lynn :/
    Pozdrawiam, @xAgata_Sz . Xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy5/24/2014

    Musze wiedziec o co chodziło z Nadia ! <3
    Masz talent dziewczyno !

    OdpowiedzUsuń