Menu

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 18

   Jedenaście dni. 264 godziny, 15 840 minut i 950 400 sekund. Dokładnie tyle minęło od naszej małej wycieczki z Harrym. Jedenaście dni wmawiania sobie, że to, co się stało, wcale mnie nie obeszło, i że czuję się świetnie. Brednie. Sama nie byłam pewna, kogo chciałam oszukać - innych czy siebie. Ale przecież wszyscy jesteśmy uciekinierami, nieprawdaż? Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem.
    Jedenaście roztargnionych dni i jedenaście nieprzespanych nocy. Za dnia udawałam, że wszystko ze mną okej, ale w nocy, gdy Dana już spała, cicho łkałam  w poduszkę. Działo się tak noc w noc. Za dnia przywdziewałam na twarz uśmiech, mimo że w środku krzyczałam z bólu i ... tęsknoty. Prawda była taka, że brakowało mi go. Brakowało mi jego głosu, jego uścisku, gdy oplatał swoje ramiona wokół mojej talii, jego dołeczków w policzkach, gdy patrzył na mnie z tym błyskiem w swoich zielonych oczach. Tęskniłam za chwilami, kiedy unosił mój podbródek, bym na niego spojrzała i kiedy mówił do mnie Lynnie. Tęskniłam za jego zapachem i za naszymi splecionymi dłońmi. Każda cząstka mojego ciała dałaby wszystko, by poczuć to jeszcze raz. A jednak ... mimo to nie odbierałam jego telefonów. W ciągu tych jedenastu dni dzwonił do mnie 74 razy. Odebrałam raz. Jedyne, co powiedziałam to, żeby zostawił mnie w spokoju i rozłączyłam się, nie dając mu możliwości odezwania się. Nie mogłam do tego dopuścić. Kiedy widziałam ile razy próbował się ze mną skontaktować, za każdym razem coś we mnie pękało. Tak bardzo chciałam usłyszeć ten głos, ten śmiech. Ale gdybym go usłyszała, nie dałabym rady. Pobiegłabym do 427 w tej samej chwili, a na to nie mogłam pozwolić. Za bardzo mnie skrzywdził i bałam się, że gdybym mu wybaczyła, zrobiłby to znowu. A może robi to wszystko z chorej ambicji? W końcu jak sam powiedział, "do niczego między nami nie doszło". Może chciał to zmienić i dopiero wtedy dać mi spokój? Sama nie wiedziałam, co myśleć. Potem przerzucił się na smsy.


    Cały czas w kółko je czytałam, nie mając odwagi ich usunąć. Dzień po wyjeździe Sophie przyszedł do 233. Na szczęście nie byłam wtedy sama. Schowałam się w łazience, a Dana otworzyła mu drzwi. Doskonale pamiętam ich krótką wymianę zdań.
- Muszę porozmawiać z Lynn, nie odbiera moich telefonów. - Usłyszałam jego głos, ale ostatnią resztką sił powstrzymałam się od wyjścia z łazienki.
- A widzisz ją gdzieś tutaj? - Spytała blondynka chłodnym tonem. A po krótkiej pauzie znowu się odezwała. - Poza tym nie sądzę, że chciałaby z tobą rozmawiać. Lepiej będzie jak już pójdziesz i dasz jej spokój. Przecież nic dla ciebie nie znaczyła, więc po co robisz to wszystko? Nie zrozum mnie źle, jestem ci wdzięczna za to, że pomogłeś mi, gdy tego potrzebowałam i nigdy tego nie zapomnę, ale ... Nie pozwolę, żebyś krzywdził moją przyjaciółkę. Ona niczym sobie na to nie zasłużyła. - Nastąpiła dłuższa cisza. Było tak cicho, że doskonale słyszałam swoje tłuczące się w klatce piersiowej rozszalałe serce. Po tym ledwo dosłyszałam słowa Stylesa.
- Pójdę już. Ale przekaż Lynn, że ... nieważne. - I wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami.
      To miało miejsce dziesięć dni temu. Widziałam Harry'ego ogółem cztery razy. To i tak był sukces, gdyż specjalnie chodziłam takim ścieżkami i o takiej porze, by tylko się na niego nie natknąć. Raz, gdy zobaczyłam go idącego korytarzem, wbiegłam do damskiej toalety zanim ten mnie dostrzegł. Wiem, byłam tchórzem. Nigdy nie zamierzałam twierdzić, że jest inaczej.
   Dzień później Niall po raz pierwszy zapytał mnie co się dzieje. Zbyłam go krótkim "nic takiego", ale i tak czułam na sobie jego badawczy wzrok. Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że mi nie uwierzył. Zresztą ja sama sobie nie wierzyłam, więc jak miała to robić cała reszta?
    Następnego dnia wyciągnął ze mnie prawdę, ale od tej pory nie rozmawialiśmy już o Harrym. Jak tylko coś o nim napominał, od razu zmieniałam temat, a z czasem sam Horan przestał już o nim wspominać.
- Księżniczko? - Głos Zayna przywrócił mnie do teraźniejszości. Posłałam mu słaby uśmiech i szepnęłam przepraszająco.
- Co mówiłeś?
- Musisz jeść. Przecież uwielbiasz gofry. - Rzucił, patrząc na mnie z troską. - Jak tak dalej pójdzie to niedługo znikniesz.  - Kochany Zayn. Próbował przekonać mnie do jedzenia, ale ja i tak nie miałam na nic ochoty. Gdy po wyjeździe Sophie zdałam sobie sprawę, że Harry już nigdy nie będzie przy mnie ... Od tego czasu nic nie przechodzi mi przez gardło. Schudłam pewnie jakieś trzy kilogramy. Nie potrzebowałam się ważyć, żeby to wiedzieć. Po prostu ubrania, które kiedyś były dopasowane są teraz luźne, a te luźne stały się jeszcze luźniejsze. Zayn specjalnie pojechał po gofry do cukierni i przywiózł mi je do pokoju.
- Przepraszam. - Szepnęłam, a on usiadł za mną tak, że moje plecy przywierały do jego torsu. Oplótł ręce wokół mnie i szepnął mi do ucha.
- Może zjesz je później. - Taa, nadzieja umiera ostatnia. Może naprawdę łudził się, że potem się na nie skuszę. - Jak twój scenariusz? - Spytał, zmieniając temat. Prawda była taka, że jedynie czas poświęcony na pisanie go pozwalał mi zapomnieć o kręconowłosym chłopaku, który zranił moje serce.
- Właściwie ... jest już gotowy. - Odpowiedziałam.
- Mogę zerknąć? - Zapytał Malik, kładąc brodę na moim ramieniu. Kiwnęłam głową i podałam mu kartki zapełnione czarnym tuszem, gdzieniegdzie przekreślonym długopisem i poprawionym ręcznie. Chłopak zaczął czytać na głos.
- Współczesna historia Notre Dame*. 
Główni bohaterowie:
Elena Devereaux
Killian Claire
Blaze Gerard
Declan Cruze

Opis fabuły: Elena przeprowadza się z matką do domu swojego ojczyma i przyrodniego brata (Blaze). W szkole poznaje dwóch kolegów - przystojnego Killiana, szkolnego playboya i skromnego, mniej urokliwego Declana. Starszy brat patrzy na Elenę nie w taki sposób jak powinien (rodzi się w nim fascynacja i chce wykorzystać piękną siostrę). Dziewczyna zaczyna darzyć uczuciem Killiana, który również chce ją tylko wykorzystać i zostawić. Natomiast Declan przygląda się temu wszystkiemu z bólem w sercu, gdyż jako jedyny kocha ją naprawdę. Nie chce jej posiąść - chce jedynie jej szczęścia. Elena nie wytrzymuje presji otoczenia, po tym jak zostaje oskarżona o to, że uwiodła zarówno swojego przyrodniego brata jak i Killiana, który od dawna jest w związku z inną. Zostaje nazwana czarownicą i wiedźmą. W końcu popełnia samobójstwo, z którym nie może poradzić sobie Declan i wkrótce umiera z tęsknoty. 


   Gdy Zayn przeczytał streszczenie mojego scenariusza doszłam do wniosku, że tylko straciłam czas. Westchnęłam głośno, mówiąc.
- Boże, to jest beznadziejne. Pomysł z nieodwzajemnioną miłością dziewczyny do przyjaciela geja był dużo lepszy. Jednak od razu go odrzuciłam no, bo kto chciałby grać homoseksualistę? Chłopcy są nad wyraz przewrażliwieni na tym punkcie. - Załamałam ręce i zakryłam nimi twarz.
- Historia miłosna zawsze jest na czasie. A historia Notre Dame jest wyjątkowo smutna i piękna. Mi się tam podoba. - Usłyszałam za sobą głos Malika i prychnęłam.
- Jasne. Mówisz tak tylko po to, by mnie nie zdołować. - Chłopak pokręcił głową i uniósł dwa palca do góry w celu przysięgi.
- Mówię śmiertelnie poważnie. Zara byłaby zachwycona. Szkoda, że jej tu nie ma ... Chyba nagram telefonem sztukę i potem jej pokażę. - Zaprzeczyłam ruchem kaskady swoich włosów.
- Wątpię, żeby wybrali mój scenariusz. Jest taki ... banalny i prosty.
- Nieraz w prostocie tkwi sukces, księżniczko. - Odparł całując moją głowę. - Jestem prawie pewny, że wygrasz i to twoje przedstawienie zostanie wystawione. Do kiedy można zgłaszać prace? - Odwróciłam się i popatrzyłam na niego badawczo, chcąc doszukać się cienia kłamstwa. Jednak jego szczere oczy wpatrywały się we mnie z uwagą i zaciekawieniem.
- Do dzisiaj. Nie zdążę już napisać czegoś nowego. - Powiedziałam zrezygnowana, a wtedy brunet wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę. Niepewnie ją ujęłam i także wstałam z łóżka.
- Dosyć marudzenia, wychodzimy. Wystarczy już tego siedzenia w czterech ścianach. - Wyszliśmy, a kiedy już zamknęłam drzwi, ruszyliśmy schodami na dół. Ciekawiło mnie, co takiego Zayn wymyślił. Po drodze spotkaliśmy jego współlokatora. Louis Tomlinson był jednym z dwóch pozostałych chłopaków, z którymi najczęściej śpiewał Malik, Niall i ... Harry. Chłopak powitał nas z uśmiechem, całując mnie w policzek. Ostatnio dużo czasu spędzałam u Zayna, toteż poznałam nieco bliżej Tomlinsona. Jednak ten równie często wychodził do Liama Payne'a - piątego chłopaka z grupy utworzonej przez ich trenera - Sama. Gdy Louis już poszedł, Zayn złapał mnie za rękę, a ja nie odrzuciłam tego gestu, gdyż bałam się, że potknę się o swoje nogi. W ostatnich dniach czułam się słaba i niezdarna, o wiele bardziej niż zwykle.
- Jak już wrócimy, pójdziemy zanieść twój scenariusz, dobrze? - Spytał, utkwiwszy we mnie pytający wzrok, a ja potwierdziłam to lekkim skinieniem.
    Po kilkunastu minutach spaceru znaleźliśmy się przy wiadukcie. Podziwialiśmy słońce, choć trudno było na nie patrzeć nawet przez okulary słoneczne. Sobota okazała się być wyjątkowo pięknym dniem. Wszystko wokół było takie kolorowe, piękne i radosne. Tylko ja byłam szara, zwyczajna i smutna. Nie pasowałam tutaj. Nagle Zayn mocniej ścisnął mnie za rękę i wkładając kosmyk moich włosów za ucho, szepnął.
- Ufasz mi? - Kiwnęłam głową, a on pociągnął mnie na sam skraj wiaduktu, zmuszając, bym przeszła przez barierkę. - Skaczemy na trzy. Raz. - Popatrzyłam na niego wystraszona. Może to i lepiej? Jak zginę, przestanę myśleć o Harrym. - Dwa .. trzy! - I razem runęliśmy na dół. Czy już? Umarłam? Otworzyłam oczy i dopiero wtedy zorientowałam się, że wylądowaliśmy na miękkiej ciężarówce przewożącej jakieś materiały, które zamortyzowały upadek. Usłyszałam śmiech Zayna.
- Naprawdę myślałaś, że pozwoliłbym ci zginąć? - Pokręcił głową, przytulając mnie. Pachniał miętową gumą do życia i dymem papierosowym. W gruncie rzeczy nie była to zła mieszanka, choć obca. Ale powoli się do niej przyzwyczajałam. - Ze mną jesteś bezpieczna, księżniczko. - Szepnął, a ja walcząc ze łzami odwzajemniłam jego uścisk. W nic na świecie nie chciałam wierzyć jak właśnie w jego słowa w tamtej chwili.

   Kiedy zanieśliśmy moją pracę mojej mentorce - Hannah, wyszliśmy z powrotem przed Free Art na spacer, tym razem już przy zachodzie słońca. Znaleźliśmy się jakieś pół kilometra za ośrodkiem, kiedy go zobaczyłam. Ubranego w szarą bluzę z napisem OBSESSION, w ciemnych jeansach i niebieskiej bandanie, ujarzmiającej jego niesforne włosy.
- O nie. - Szepnęłam, a Malik odwrócił się, by zobaczyć, co wywołało u mnie taką reakcję. Harry. Idący ulicą. Nie sam. Przy jego boku wisiała jakaś ładna brunetka i coś opowiadała, żywo gestykulując jedną ręką, podczas gdy drugą trzymała w pasie chłopaka.
- Spokojnie. - Odpowiedział Zayn, przyciągając mnie do siebie. - Zaufaj mi. - Wyszeptał, zanim wpił swoje wargi w moje. Z początku nie robiłam nic, jedynie pozwalałam się całować, nie przerywając tego, ale po chwili dałam się ponieść. Wplotłam dłonie w jego włosy, znacznie krótsze od loków Stylesa i przywarłam do niego całym ciałem, oddając pocałunek. Jego zarost lekko drażnił skórę moich policzków, ale nie zwracałam na to uwagi. Gdy już oderwaliśmy się od siebie, złapałam go za rękę. Zobaczyłam, że Harry i dziewczyna także dali ponieść się chwili i połykali nawzajem swoje języki. Próbowałam powtarzać w głowie "Nic cię to nie obchodzi. Nic cię to nie obchodzi. Może się całować z kim chce, to jego sprawa." jak mantrę. Straciłam ochotę na spacer, więc wróciliśmy do Free Art, a dokładniej do jego pokoju na trzecim piętrze. Tomlinson gdzieś wyszedł, więc zostaliśmy sami. Usiadłam ciężko na łóżku Zayna i jęknęłam, zasłaniając twarz włosami. Chłopak odgarnął je, przysiadając obok i niepewnie spytał.
- Jak się czujesz? - Pokręciłam głową, nie mając siły, by cokolwiek odpowiedzieć. Po chwili poczułam jak ujął moją dłoń w swoją i pocierał ją kciukiem dokładnie jak Harry. Wyrwałam rękę i wstałam. Chodziłam po pokoju w tę i z powrotem, czując na sobie jego wzrok, dopóki pod wpływem impulsu nie znalazłam się tuż przy nim. Usiadłam mu na kolanach i gorączkowo zaczęłam obcałowywać jego policzki, a potem usta, byleby tylko wymazać z pamięci widok Harry'ego obściskującego się z brunetką. Chłopak początkowo wydał się zdziwiony moim zachowaniem, ale nie zaprotestował. Potem przyciągnął mnie bliżej tak, że oplatałam go nogami w pasie. Wstał i podniósł mnie, a następnie położył na łóżku. Teraz leżałam pod nim. Czułam jego delikatne pocałunki na szyi i dekolcie. Zaczęłam ściągać jego t-shirt, który zaraz potem zrzucił z siebie na podłogę. Położyłam dłonie na jego karku, podczas gdy on dmuchał na moją szyję, na której wówczas powstała gęsia skórka. Potem przywarł ustami do obojczyka, lekko zasysając tam moją skórę. Sekundę później usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i ktoś wpadł do pokoju.


* Inspiracją do wymyślenia tego była właśnie historia "Dzwonnika z Notre Dame". Uwielbiam ją, dlatego też wpadłam na taki pomysł, by wdrążyć to w opowiadanie. Oczywiście trochę ją zmieniłam, ale Elena podobnie jak Esmeralda kończy tragicznie. Poniżej jest link do piosenki, która w skrócie opowiada historię Esmeraldy.
Uwielbiam ją, chociaż podobała mi się bardziej, gdy nie znałam jej tłumaczenia ... Ale oceńcie same

Belle


Cześć Miśki! Na początek chcę Was bardzo przeprosić za to, że nie udało mi się dodać rozdziału w weekend, ale szkoła ----> druga liceum ----> ehhh ; /
Bardzo dziękuję za ilość komentarzy pod 17, to naprawdę motywuje! <3

Tym razem nie wyznaczam limitu, ale byłoby mi miło, gdyby każda z Was napisała choć krótkie "czytam". A jeśli napiszecie więcej to już w ogóle będę skakać pod sufit ; D
Kocham Was

P.S Przepraszam za możliwe literówki, ale wiecie jak to ze mną jest .. ; >


xx

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 17

                                                                  Harry

   Obudziłem się cały zlany zimnym potem. T-shirt, w którym spałem przykleił mi się do spoconego ciała, przez co czułem dyskomfort. Śniło mi się, że gdy wracaliśmy z Lynn z naszej małej szaleńczej wycieczki udało mi się z powrotem zjechać na odpowiedni pas ruchu, ale moje rozpędzone Audi wpadło w poślizg, omijając to jadące z naprzeciwka. Nasze auto dachowało, a Lynn nie będąc przypiętą pasami wyleciała przez przednią szybę, a maska samochodu zmiażdżyła jej ciało. Jakimś cudem udało mi się wysiąść i znaleźć się przy niej. Próbowałem ją wyjąć spod masy żelastwa, która na szczęście nie zakrywała jej całej, a jedynie część. Czułem krew spływającą mi po czole i skroni na policzek, ale nie dbałem o to. Liczyła się tylko ona. Cała jej drobna postać była w czerwonej cieczy, która lepiła jej się do twarzy i mojej koszuli, którą miała na sobie. Nie była już biało-czarna, raczej bordowo-brązowa. Krew zlepiła jej miękkie kosmyki, które opadały na jej twarz. Odgarnąłem je delikatnie i sprawdzałem jej puls. Nie wyczułem zupełnie nic.
- Lynn. - Chrypiałem. - Lynn. - Zacząłem nią lekko potrząsać, ale dziewczyna dalej miała zamknięte oczy. - Lynnie. - Dokładnie pamiętam, co powiedziałem potem, przytulając jej drobne ciało do swojego. - Kochanie, obudź się, proszę. Lynn, wiem, że jestem skończonym idiotą, ale nie wygłupiaj się. Otwórz oczy. Kochanie, proszę. - Jednak ona dalej tkwiła nieruchomo w moich ramionach, zimna i zakrwawiona. Kiedy zdałem sobie sprawę, że ona nie żyje, nie byłem w stanie się ruszyć. Moja mała Lynn umarła. 
    Miałem chyba połamane żebra, ale zupełnie to zignorowałem. Nie obchodziło mnie to, w jakim stanie byłem. Pochyliłem się lekko nad jej twarzą i złożyłem delikatne pocałunki na jej przymkniętych powiekach, a potem na czole. Łzy spływające po mojej twarzy oczyszczały jej policzki z krwi. Trzymałem ją w ramionach i tuliłem, kołysząc ją jak małą dziewczynkę, którą dla mnie była. Cały czas powtarzałem tę czynność - kołysałem nią w przód i w tył. Chciałem ją chronić przed wszystkim, ale zawiodłem. Zacząłem coś krzyczeć w niebo głosy i wtedy się obudziłem, przerywając swój nocny koszmar.
    Sięgnąłem po telefon i popatrzyłem na godzinę - było 20 po siódmej. Spałem zaledwie trzy godziny, do czwartej w kółko przetwarzałem to, co Lynn mi powiedziała, a także to, co ja jej zrobiłem. Posiniaczony nadgarstek, ale przede wszystkim stek bzdur, raniących ją. Patrzyłem jej w oczy i kłamałem jak z nut.
    Szybko wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki wziąć prysznic. Po wykonanej czynności popatrzyłem na swoje lustrzane odbicie. O dziwo nie wyglądałem tak źle, jak się czułem. Moje samopoczucie mógłbym porównać do spustoszenia po tornadzie, a wygląd ... był niemal niezmieniony. Może miałem podkrążone oczy, ale reszta była zupełnie jak zawsze. To zadziwiające, gdyż w środku czułem się tak, jakby przejechał po mnie walec.
    Postanowiłem pobiegać, bo pomimo wczesnej pory nic nie zmusiłoby mnie do powrotu do łóżka. Niall jeszcze spał, nie było w tym nic dziwnego. Ja o siódmej rano zazwyczaj też jeszcze leżałem w łóżku. Na samo wspomnienie swojego koszmaru nocnego zrobiło mi się słabo. Ubrałem czarną bejsbolówkę i okulary przeciwsłoneczne, gdyż silne promienie słoneczne już wdzierały się do pokoju, a co dopiero na zewnątrz. Na biały t-shirt założyłem bluzę, do której wsadziłem Ipoda i klucze.
   Biegnąc, wsłuchiwałem się w słowa piosenki Kodaline - All I Want i od razu poczułem ucisk w żołądku.

All I want is nothing more
To hear you knocking at my door
Cause' if I could see your face once more
I could die a happy man I'm sure

When you said your last goodbye

I died a little bit inside
And I lay in tears in bed all night
Alone without you by my side

But if you loved me

Why'd' ya leave me
Take my body
Take my body

All I want is

And all I need is
To find somebody
I'll find somebody

Like you*



      Lynn nie chce mnie znać. Przez pół nocy jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. "Jesteś tylko piękną pomyłką." Kiedy to powiedziała miałem wrażenie, jakbym nagle tracił grunt pod nogami i osuwał się w przepaść, i otchłań jej nienawiści do mojej osoby. Bez niej w moim życiu znowu nastała ciemność. Ona była moim promykiem, rozjaśniającym mrok, a teraz jej nie ma. I to przez kogo? Przez tego jebanego Zayna. Obiecał, że się zemści i dotrzymał słowa. Ale to ty na nią krzyczałeś i to twoje ślady palców ma na nadgarstku, nie jego. Odezwał się cichy głos w moim umyśle, który niestety miał kurwa świętą rację. To ja ją skrzywdziłem, nie on. To mnie się bała. Widziałem ten paniczny lęk w jej błękitnych oczach, które patrzyły na mnie ze strachem.
- Jesteś skończonym chujem, Harry. - Szepnąłem do siebie, kierując się w stronę parku, w którym kilka dni wcześniej mnie i Lynn zastała ulewa. Anna-Lynne, pokręciłem głową zrezygnowany. Czy kiedykolwiek opuścisz moje myśli? Chwilę później poczułem wibracje w kieszeni bluzy. Z cichą nadzieją, że to Lynn, zerknąłem na wyświetlacz. Ona nie chce cię znać, kretynie, pomyślałem. Zamiast niej dzwoniła Caroline Durin. A czego ona do cholery ode mnie chciała? Ściągnąłem słuchawki z uszu i odebrałem telefon.
- Halo. - Odezwałem się niemiło, łapiąc przy tym oddech.
- Cześć kochanie. - Zaćwierkała. Słysząc jej ton, zebrało mi się na mdłości. - A co ty tam robisz, że tak sapiesz? Ćwiczysz z kimś jogę? - Spytała z aluzją do dziewczyny, którą zaliczyłem przed wyjazdem do Leeds, i która owszem, chodziła na jogę. Była niesamowita, choć teraz, z perspektywy czasu zachwyt jej umiejętnościami znacznie osłabł.
- Jeśli nawet, to co? - Odparłem rozdrażniony, siadając na ławce. - Przypominam ci skarbie, że żyjemy w otwartym związku i nie muszę ci się tłumaczyć, tak samo jak ty mnie. I czemu właściwie dzwonisz? - Spytałem, chcąc jak najszybciej zakończyć tę konwersację i wrócić do biegania.
- Po prostu stęskniłam się za tobą, twoim niewyparzonym językiem i zwinnymi palcami. - Powiedziała znacząco, na co ja prychnąłem. Na brak kolegów, którzy chętnie by ją zerżnęli nie mogła narzekać. Była ładna, a przede wszystkim dobra w te klocki. Jednak momentami bywała strasznie męcząca, tak jak teraz.
- Jeszcze trzy tygodnie i jestem cały twój. - Powiedziałem, nie wiedząc właściwie dlaczego. Nie chciałem jej. Chciałem błękitnooką szatynkę z wypiekami na twarzy i z nieśmiałym uśmiechem, który sprawiał, że moje serce biło szybciej niż normalnie.
- Ohh, nie mogę się już doczekać. Jak już wrócisz to chyba przez tydzień nie wypuszczę cię z łóżka. - Zaśmiałem się krótko, mówiąc.
- Mi to pasuje. Zadzwonię po przyjeździe, okej?
- Hmm, może nawet zobaczymy się wcześniej. Pa, Hazzah. - Drażniło mnie, gdy ktoś mnie tak nazywał. O wiele bardziej podobało mi się ciche i niepewne "Harry" szeptane przez Lynnie. Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, ta rozłączyła się. Wzruszyłem ramionami i z powrotem zacząłem przerwany wcześniej jogging.



                                                           Lynn 

    Jadąc starą toyotą Zayna na lotnisko, na moment udało mi się zapomnieć o Harrym. Razem z Daną usiadłyśmy na tylnych siedzeniach auta. Doszłyśmy do wniosku, że gdyby jedna z nas siedziała koło bruneta, a druga z tyłu, ta ostatnia czułaby się nieco osamotniona, tak więc miejsce obok chłopaka pozostawało puste. Malik co chwilę nas rozśmieszał, a kiedy słuchaliśmy radia po paru minutach do naszych uszu dotarły pierwsze dźwięki piosenki 5SOS - She Looks So Perfect. 
- Uwielbiam ten zespół. Daj głośniej! - Blondynka krzyknęła do Zayna, na co chłopak spełnił jej prośbę. Słuchając melodii, we trójkę zaczęliśmy wyć. To znaczy ja i Dana wyłyśmy, a Malik ze swoim miękkim seksownym głosem wtórował Luke'owi. Patrzyłam na nią, na jej rozwiane włosy i szeroki beztroski uśmiech i nie mogłam wyjść z podziwu jej pogody ducha. Trzeba być naprawdę silnym, by nie załamać się po czymś takim, co ją spotkało. Zauważyłam też, że brunet co jakiś czas posyłał mi badawcze spojrzenie w lusterku, ale ja udałam, że ich nie widzę.
    Po jakimś czasie wreszcie znaleźliśmy się na lotnisku. Brunet stwierdził, że poczeka na nas w samochodzie, gdyż nie znał Sophie i nie chciał robić niepotrzebnego zamieszania. Razem z Quinn udałyśmy się we właściwym kierunku i już po minucie dostrzegłyśmy Włoszkę, stojącą zapewne z rodzicami. Kobieta wyglądała jak jej starsza kopia, a mężczyzna miał zmarszczone czoło, ale gdy nas zobaczył uśmiechnął się lekko. Grzecznie przywitałyśmy się z nimi, a potem razem z Soph odeszłyśmy na parę metrów.
- Jak się czujesz? - Spytałam, przyciągając ją do siebie w uścisku.
- Lepiej, dziękuję. Naprawdę Lynn. Nie miałam okazji jeszcze ci podziękować. A w zasadzie tobie i Harry'emu. Jest tu gdzieś? Chciałabym mu osobiście podziękować za to, co zrobił. - Puściłam ją i niepewnie pokręciłam głową.
- Harry'ego ... - Zaczęłam, ale moja współlokatorka powiedziała za mnie.
- Niestety nie mógł przyjechać, ale pozdrawia cię. - Posłałam jej wdzięczne spojrzenie, na co ona kiwnęła i uśmiechnęła się lekko. - Pisz, dzwoń i odzywaj się do nas. Wielka szkoda, że wyjeżdżasz, ale ... rozumiem. - Teraz to ona przytuliła Włoszkę.
- Będę, na pewno. Dziękuję wam. Pozdrówcie ode mnie Nialla no i oczywiście Lynn - ucałuj Harry'ego. - Poczułam, że nagle zrobiło mi się słabo, ale potwierdziłam skinieniem jej prośbę. Pomachała nam i odeszła razem z rodzicami, kierując się do samolotu, lecącego do Florencji.
    Gdy jechaliśmy z powrotem, będąc jakiś kilometr od Free Art, Dana odezwała się do Zayna.
- Zatrzymaj się tutaj, proszę. Muszę iść na policję, dowiedzieć się czy są jakieś postępy w sprawie. - Chłopak zaparkował przed komendą policji, dziewczyna wysiadła z auta i powiedziała do mnie. - Widzimy się w 233. Jakby coś, mam klucze. - Ja też wysiadłam, uściskałam ją i zajęłam miejsce koło kierowcy, gdyż nie lubiłam siedzieć sama z tyłu.
- Co powiesz na lody albo gofry? - Spytał Zayn, patrząc mi w oczy.
- Brzmi okej, ale nie spieszysz się przypadkiem na zajęcia? - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. - Jeszcze byś na nie zdążył.
- Dziś chyba sobie daruję. No chyba, że nie możesz znieść mojego towarzystwa. - Powiedział, lustrując uważnie moją twarz. Zaśmiałam się cicho i zaprzeczyłam. - No więc ustalone. - Ruszył w kierunku cukierni. Przypomniałam sobie moment, kiedy brunet śpiewał She Looks So Perfect, doskonale znając słowa i odezwałam się.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim fanem 5SOS. - Uśmiechnęłam się, mierząc wzrokiem jego profil, kiedy ten zwrócił twarz w moją stronę.
- Bo nie jestem, moja siostra podobnie jak Dana ich uwielbia, więc chcąc nie chcąc przesiąkłem tą muzyką. - Powiedział z udawanym tragizmem w głosie, przez co znowu doprowadził mnie do śmiechu.
- Opowiedz mi coś o niej. Ja jestem jedynaczką, więc chętnie posłucham o waszych rodzinnych przygodach.
- Ma na imię Zara i ma 16 lat. Dalej traktuję ją jak małą dziewczynkę, co może jest błędem, ale w końcu jestem od niej sześć lat starszy.
- Nie przesadzaj. - Uderzyłam go lekko w ramię. - Jest tylko dwa lata młodsza ode mnie.
- Zależy jak na to patrzeć. - Odparł, uśmiechając się i zatrzymał toyotę przed cukiernią. Wysiadł z auta, okrążył je, a potem otworzył drzwi z mojej strony i pomógł mi wysiąść.
- Nienaganne maniery jak zawsze, panie Malik. - Powiedziałam, przypominając sobie dzień, w którym się poznaliśmy i to jak pocałował moją dłoń podczas przedstawienia się.
- Staram się, panno Bower. - Chłopak popatrzył na moją rękę i dostrzegł czerwone ślady na nadgarstku. Widziałam, że spiął się. - On ci to zrobił? - Spytał, świdrując mnie wzrokiem. Spuściłam głowę i wyrwałam dłoń z jego uścisku. Nie musiał wymawiać jego imienia, oboje doskonale wiedzieliśmy, o kim mówił.
- Nie. - Szepnęłam i ruszyłam w stronę cukierni. - Poza tym to nie jest twoja sprawa i nie chcę o tym rozmawiać. Ani o nim. Proszę. - Szepnęłam, utrzymując z nim kontakt wzrokowy, a ten niechętnie kiwnął głową.
    Kiedy już zajadaliśmy się goframi z bitą śmietaną, rozmawiając o błahostkach czułam się o niebo lepiej. Najbardziej śmiałam się, gdy specjalnie ubrudziłam nos Zayna śmietaną i zrobiłam mu zdjęcie. Wyglądał przekomicznie, ale on nie pozostał mi dłużny i na mojej twarzy także pojawiły się białe plamy słodkości. Robiliśmy sobie zdjęcia i śmialiśmy się ze swojego wyglądu.
- Ty to wiesz jak dogodzić kobiecie. - Odezwałam się, klepiąc się po brzuchu. Zjadłam aż trzy gofry i miałam wrażenie, że do jutro nie będę mogła spojrzeć na żadne jedzenie. Chłopak zaśmiał się i wytarł twarz serwetką. Potem udaliśmy się do toalet i umyliśmy buzie, klejące się od śmietany. Przy nim znowu czułam się beztrosko niczym 7-letnia dziewczynka. Już miałam opuścić łazienkę, gdy zobaczyłam jak mój telefon wibruje przy umywalce. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. Dzwonił do mnie nikt inny, jak Harry Styles. Patrzyłam jak zaklęta na swojego HTC i jednym ruchem palca odrzuciłam połączenie i wyszłam do Zayna.

*
Wszystko, czego chcę to nic więcej
Niż usłyszeć twoje pukanie do mych drzwi
Bo jeśli mógłbym zobaczyć twą twarz jeszcze raz
Jestem pewien że mógłbym umrzeć szczęśliwy 

Gdy ostatni raz powiedziałaś Żegnaj

umarłem trochę w środku
I leżałem we łzach w łóżku całą noc
Sam bez ciebie obok

Lecz jeśli mnie kochałaś

Dlaczego mnie zostawiłaś
Weź me ciało
Weź me ciało

Wszystko czego chcę

I wszystko czego potrzebuję
To znaleźć kogoś
Znajdę kogoś

Takiego jak ty





Witajcie kochane! Wreszcie pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie jest taki zły, jak myślę, że jest. Rozumiecie? ; D
Nie wiem, kiedy będzie następny, zapewne w weekend, o ile dopiszecie z komentarzami Miśki!

P.S zmieniłam to i owo w zakładce Bohaterowie, więc zajrzyjcie tam jeśli znajdziecie chwilę czasu (m.in pojawiła się nieżyjąca mama Lynn)

P.S2 przepraszam za możliwe literówki, ale bardzo się spieszyłam <3

30 komentarzy - nowy rozdział w weekend!

xx

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 16

                                                              Harry        


    Przez resztę drogi ponownie żadne z nas się nie odzywało. Byliśmy tylko my: milczący i grające radio między nami. To radio stało się pewnego rodzaju alegorią muru, odgradzającego ode mnie Lynn. Zayn idealnie sobie to wszystko wykombinował. Namówił dziewczynę do pytania, wiedząc jaka będzie moja reakcja. Był niemal stuprocentowo pewny, że wybuchnę. Po tym wszystkim, co mnie do tej pory spotkało, miałem do tego prawo. Jednak nie powinienem się tak na niej wyżywać, to nie było fair. Moja mała, słodka Lynn. Jak mogłem nagadać jej tylu okropnych rzeczy? Zerknąłem na zegar cyfrowy przy radiu, było już grubo po północy. Mieliśmy już nowy dzień, wtorek. Dokładnie tydzień temu, w samolocie po raz pierwszy ją zobaczyłem. Tydzień? Miałem wrażenie jakby to miało miejsce całe życie temu, a nie marnych siedem dni wcześniej. Tyle od tego czasu się wydarzyło. Tydzień temu nie miałem bladego pojęcia o jej istnieniu, a teraz ... cokolwiek robiłem, moje myśli wędrowały ku niej i jej małej osóbki.
    Zanim się zorientowałem już byliśmy na parkingu przed Free Art. Opuściliśmy auto bez słowa i ruszyliśmy do budynku, a następnie do windy. Kiedy winda zatrzymała się na jej piętrze, szatynka popatrzyła na mnie i odezwała się szeptem.
- Pozwól, że teraz ja ci coś powiem. - Kiwnąłem głową, nie spuszczając z niej wzroku. Błagam powiedz, że mi wybaczasz. Przecież wiesz, że ja ... Jej głos przerwał moje rozmyślania. - Nie chcę cię widzieć, ani cię słyszeć. Po prostu chcę, żebyś sobie poszedł i zniknął z mojego życia. Jakoś przeżyjemy te trzy tygodnie, postaram się nie wchodzić ci przez ten czas w drogę. A potem każde z nas pójdzie w swoją stronę. - Co? O czym ty, do cholery mówisz? W jaką "swoją stronę"? Mamy jedną stronę. Chcę być tam, gdzie ty, krzyczałem w myślach, ale milczałem. Dziewczyna kontynuowała wypranym z emocji szeptem. - Kiedy zobaczyłam cię tutaj, w Free Art, pomyślałam sobie: taki chłopak jak on oznacza kłopoty. Jednak chciałam wierzyć, że jest inaczej. Ale nie ... Jesteś tylko piękną pomyłką. - Spuściła wzrok i ściągnęła z siebie moją koszulę. - Dziękuję ci ... za wszystko, Harry. - Przy wymawianiu mojego imienia jej głos lekko zadrżał, a ja czułem jakby ktoś właśnie z całej siły przywalił mi w brzuch. Nie byłem w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Wyciągnęła rękę, w której trzymała koszulę i oddała mi ją. Potem dosłownie na moment nasze oczy się spotkały, ale zaraz potem Lynn wyszła z windy, zostawiając mnie samego. Nagle poczułem, że coś wilgotnego spływa mi po policzku. Po chwili zacząłem płakać jak małe dziecko. Parę gorących łez dotarło do moich ust tak, że w pełni czułem ich słony smak. Położyłem swoje dłonie na twarzy i zakryłem ją, sprawiając, że moje ręce także stały się mokre. Przytknąłem koszulę, którą mi dała, do twarzy i wytarłem ją, wdychając jej zapach, którym przesiąkł materiał. Wtedy łzy ponownie wezbrały się w moich oczach. Szybko nacisnąłem czwórkę, a winda uniosła się do góry i zatrzymała dwa piętra wyżej. Powiedzieć, że czułem się jakbym dostał kopa od losu to mało. Czułem się tak, jakby z jej wyjściem z tej pieprzonej windy moje życie się skończyło. Nie chciała mnie znać. Nawet jej się nie dziwiłem. Sam pałałem do siebie nienawiścią i gdybym mógł to pewnie zatłukłbym się na śmierć. Jak mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem pozwolić, żeby intryga Zayna odniosła tak spektakularny efekt? Jak można być takim skończonym idiotą jak ja?



                                                               Lynn

    Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, bezwładnie osunęłam się na zimną podłogę, a z moich oczu wypłynęły niepowstrzymywane już łzy. Zakryłam dłonią usta, by nie wydobył się z nich jęk, towarzyszący moim spazmom.
- Lynn? - Usłyszałam w ciemności, a po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno, gdyż Dana zaświeciła lampkę przy swoim łóżku. Kiedy dziewczyna zobaczyła mnie zapłakaną, siedzącą na podłodze, szybko znalazła się przy mnie.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - Spytała, patrząc na mnie z troską wypisaną na twarzy. Pokręciłam głową, nie będąc w stanie powiedzieć ani słowa, za to zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Przez ostatnie dni wylałam więcej łez, niż przez ostatnie cztery lata. Łzy znaczyły sobie drogę mokrymi strużkami po mojej twarzy, niektóre potem wzdłuż szyi, a część z nich wsiąkała w mój podkoszulek lub kończyła na podłodze. Blondynka przytuliła mnie do siebie, ale ja mimo to nie potrafiłam się opanować ani uspokoić. Harry'emu nigdy na mnie nie zależało. To wszystko było przedstawieniem, zwykłą grą. A ja głupia dałam się na nabrać. Jak skończona idiotka wierzyłam, że jestem dla niego ważna, że te wszystkie chwile spędzone razem to było coś wyjątkowego. Nie mogłam bardziej się mylić. Harry był nieobliczalny. Może kogoś zabił i dlatego był tak wściekły, bo chciałam odkryć jego sekret, a Zayn mi w tym pomógł. Jak mogłam zakochać się w kimś takim jak on? W kolejnej gorszej czy lepszej, sama nie wiem, wersji Dominica. Najpierw chciałam go zrozumieć, pomóc mu. Nie zamierzałam go oceniać, chciałam tylko lepiej go poznać, dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Ale kiedy on powiedział mi te wszystkie okropne rzeczy z nieludzką obojętnością, którą widziałam w jego oczach, zupełnie jakby czerpał radość z tego, że zadawał mi ból ... Wtedy coś we mnie pękło.
- Mów do mnie. Co się stało? Powiedz mi proszę. - Usłyszałam błagalny szept Dany. Przełknęłam gulę w gardle i odezwałam się cichutko, musiałam komuś o tym powiedzieć.
- Harry i ja, my ... tak jakby zerwaliśmy. - Dziewczyna gładziła moje włosy, gdy ja opierałam podbródek o jej ramię. Wysunęłam się z jej uścisku, posyłając lekki uśmiech, który zapewne wyglądem przypominał grymas.
- Tak jakby? - Utkwiła we mnie pytające spojrzenie.
- Nie wiem czy kiedykolwiek byliśmy razem. - Odparłam patrząc na czerwone ślady na swoim lewym nadgarstku - pamiątkę po Harry'm. W tamtym momencie panicznie bałam się, że nie poprzestanie na tym ...
- Głuptasie jasne, że tak. Pogodzicie się, zobaczysz. - Odpowiedziała pokrzepiająco, ale ja zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Po tym, co zrobił, to jest koniec. - Zauważyłam, że zrzedła jej mina, gdy usłyszała moje słowa.
- A co zrobił? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda? Jestem ci to winna za twoją pomoc i dobroć. Możesz na mnie liczyć. - Kiwnęłam głową, otarłam ręką łzy i zaczęłam opowiadać jej, co się wydarzyło.
- Dziś przyszedł do mnie Zayn, wiesz o tym? - Ta potwierdziła to skinieniem. - Powiedział, że powinnam dowiedzieć się czegoś na temat przeszłości Harry'ego, więc tak zrobiłam. Kiedy tylko spotkałam się ze Stylesem to zapytałam go o to, a wtedy on wpadł w szał. Wywiózł mnie sama nie wiem gdzie, łamiącym przy tym trzykrotnie dozwoloną prędkość. Potem zatrzymaliśmy w pierwszym możliwym do postoju miejscu, czyli przy stacji benzynowej, kiedy to powiedział kim tak naprawdę dla niego jestem i ile znaczyło to wszystko, co było między nami. - Zapadła chwilowa cisza, Dana trawiła to, co powiedziałam, a potem odezwała się nieśmiało.
- Jesteś pewna, że mówił to szczerze, a nie po prostu pod wpływem emocji?
- To też zrobił pod wpływem emocji. - Wskazałam na swój nadgarstek. - Przez chwilę obawiałam się, że ... - Nie musiałam kończyć. Dziewczyna doskonale mnie zrozumiała i ponownie przytuliła, a ja wtuliłam się w nią i pociągnęłam nosem.
- Przykro mi. - Szepnęła, a ja po chwili znowu się odezwałam.
- On mówił poważnie. Nie widziałaś tej furii w jego oczach. Furii pomieszanej z obojętnością skierowaną w moją osobę. To było ... straszne. - Oczami duszy znowu widziałam jego zimne, przenikliwe zielone tęczówki, które świdrowały mnie na wylot. Po moich policzkach znowu ściekały łzy. Blondynka uspokajająco głaskała moje plecy.
- Jesteśmy silne, Lynn. Musimy być. Skoro ja nie załamałam się po tym ... To ty także dasz sobie radę, skarbie. Nie pozwól, by złamał cię chłopak, który nawet nie jest ciebie wart. - Pokiwałam głową, dając znać, że się z nią zgadzam. Wreszcie wstałyśmy z podłogi. Dana wróciła do łóżka, a ja weszłam do łazienki i przeraziłam się, widząc w lustrze swoje odbicie. Czarne smugi tuszu zdobiły moje policzki, pod oczami miałam sine kręgi, a usta i ręce drżały zupełnie jakbym miała padaczkę. Poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej, w okolicy serca.
    Weszłam pod prysznic, następnie wykonując po kolei rutynowe czynności niczym automat. Namydlić ciało, nałożyć odrobinę szamponu na włosy, spłukać wodą całe ciało i głowę, wytrzeć się ręcznikiem, założyć piżamę, umyć zęby, wysuszyć włosy. Potem wyjść z łazienki, zgasić światło, zasnąć i nie myśleć. Nie płakać!

                                                                         *****

    W nocy budziłam się co jakiś czas, gdyż w moim śnie nie udało nam się zapanować nad samochodem i wrócić na odpowiedni pas. Zderzyliśmy się czołowo z nadjeżdżającym autem, a jedyne co widziałam to zamknięte oczy Harry'ego i strużka krwi wypływająca z jego skroni, a potem moje gorączkowe próby "budzenia" go poprzez szarpanie. Za każdym razem sen kończył się moją pobudką właśnie w tym momencie - trzy razy.
    Kiedy nastał poranek poranek ostatnią rzeczą o jakiej myślałam było pójście na zajęcia. Widok Nialla nieuchronnie przypominałby mi o tym, o czym tak usilnie starałam się zapomnieć, a przynajmniej nie myśleć. A raczej o kimś. Już pomijając fakt, że musiałabym powiedzieć mu, co się stało, bo na pewno zauważyłby, że coś jest nie tak, a nie potrafiłabym go okłamywać. Na to także brakowało mi siły. Poczułam, że materac na moim łóżku się ugiął, gdy Dana przysiadła obok, głaszcząc mnie troskliwie po głowie.
- Powinnaś powoli zacząć się ubierać, żebyśmy zdążyły o 11:00 być na lotnisku i pożegnać się z Sophie.
- Ohh. - Wydałam z siebie westchnienie. Na śmierć o tym zapomniałam. Włoszka wracała przecież dziś do domu, do Florencji.
    Włożyłam całą posiadaną wówczas energię do wstania z łóżka, ubrania się i zrobienia lekkiego makijażu, żebym chociaż na zewnątrz nie wyglądała jak gówno, jakim się czułam. Zdecydowałam się na jedną z kilku białych sukienek na ramiączkach, a do tego założyłam balerinki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, wcześniej tylko dokładnie je rozczesałam.
   Gdy byłam już gotowa, zdałam sobie sprawę z pewnej rzeczy. Ani ja, ani Dana nie posiadałyśmy auta, a na pomoc Harry'ego nie mogłam, a co więcej - nie chciałam liczyć. Nialla też nie zamierzałam w to wciągać, więc pozostawała nam już tylko jedna osoba.
- Musimy znaleźć Zayna i zapytać czy mógłby zawieźć nas na lotnisko. - Odezwałam się do Dany, a ta pokiwała głową, przystając na mój pomysł.
- Wiem, gdzie mieszka: piętro wyżej, w 321. - Odpowiedziała, po czym opuściłyśmy nasz pokój i schodami udałyśmy się na trzecie piętro. Chwilę później już pukałam do jego drzwi, w duchu modląc się, by chłopak był w pokoju. Moje modlitwy zostały wysłuchane, gdyż zaraz potem zobaczyłam go w drzwiach. Był zaskoczony naszą wizytą, ale od razu wpuścił nas do środka. Miał na sobie tylko wytarte czarne jeansy i buty. Szybko sięgnął po t-shirt, ale zanim go założył i tak zdążyłam przyjrzeć się niektórym z jego tatuaży. Miał ich naprawdę wiele. Cała prawa ręka zabarwiona była czarnym tuszem, część torsu również. Prawie uśmiechnęłam się na widok pistoletu na biodrze. Gdy stał do mnie tyłem dostrzegłam też tatuaż na karku, który tylko dodawał mu uroku. Patrząc na niego, poczułam piekące policzki.
- Mógłbyś zawieźć nas na lotnisko? Musimy się tam dostać przed 11:00. - Powiedziała przytomnie Dana, podczas gdy Zayn i ja nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.
- Czyżby któraś z was opuszczała Leeds? - Spytał, dalej patrząc na mnie. Pokręciłam głową i po raz pierwszy się odezwałam.
- Moja koleżanka z zajęć wraca do Włoch po akcji ze słoneczkiem. - Zauważyłam, że blondynka wzdrygnęła się, słysząc to słowo.
- Ohh, słyszałem o tym. - Mina Zayna nagle zrobiła się markotna. - Dobrze, że was ominęło. - Wymieniłyśmy spojrzenie z dziewczyną, która odpowiedziała.
- Tak w zasadzie to ... ja też tam byłam. Mnie to nie ominęło. - Powiedziała ze smutkiem. Słychać było, że mimo szeptu jej głos zadrżał. Oczy Malika rozszerzyły się, gdy ta podzieliła się z nim tą informacją.
- O mój Boże ... - Wyszeptał, mówiąc wolno każde słowo. - A ty, Lynn? - Wpatrywał się we mnie z niepewnością i lękiem w swoich pięknych piwnych oczach, w których zazwyczaj widać było wesołe iskierki. Nie był w stanie wypowiedzieć na głos tego pytania, ale zamiast mnie, znowu odezwała się moja współlokatorka.
- Ona, Harry i Niall wyciągnęli nas - mnie i Sophie stamtąd. - Mimowolnie drgnęłam, słysząc imię lokowatego. Popatrzyła na zegarek na swojej ręce i rzekła. - Jeśli chcemy zdążyć na czas to powinniśmy już wychodzić. To, co podwieziesz nas? - Brunet kiwnął głową, a po paru minutach jechaliśmy już starą toyotą Malika w kierunku lotniska.





No to tak: prawda jest taka, że nie wiem czy zdecydowałabym się opublikować ten rozdział dziś (czy w ogóle), ale obiecałam Wam rozdział w weekend, a tak ładnie poszło Wam z komentarzami, że po prostu nie mogłam Wam tego zrobić. Rozdział zupełnie mi się nie podoba (oprócz początku), ale mówi się trudno.
Z góry przepraszam za jego marną wartość, ale mimo to mam nadzieję, że nie opuścicie mnie i Temptation <3.

Założyłam zakładkę pt. "Lyrry", gdzie znajdziecie moje dzieła naszej ukochanej dwójki chociaż jak widać Lyrry nie ma się teraz zbyt dobrze ...
Zapraszam do oglądania oraz komentowania zdj i gifów <3.

http://temptation-harrystyles.blogspot.com/p/lyrry.html

Całuski, pa

P. S kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w piątek, o ile dopiszecie z komentarzami ; >
P.S2 Dziękuję za tak dużą ilość komentarzy, to naprawdę motywuje ; **


30 komentarzy - nowy rozdział w piątek 



wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 15

     Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit, a czas przepływał mi przez palce. Cały czas rozmyślałam nad tym, co powiedział mi Zayn. Dlaczego on tak bardzo nienawidzi Harry'ego? Co takiego zrobił mu ten kręconowłosy chłopak z uśmiechem, który wywołuje u mnie palpitację serca? W końcu zerwałam się na równe nogi, wzięłam mojego HTC do ręki i wybrałam numer Harry'ego. Wiedziałam, że skończył już zajęcia, więc powinien bez problemu odebrać.
- Już się za mną stęskniłaś? - Słysząc jego wesoły ton poczułam gulę, rosnącą  mi w gardle.
- Musimy porozmawiać. To nie jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się przed Free Art za pięć minut, dobrze? - Spytałam, starając się zapanować nad drżeniem głosu.
- Dobrze. - Odpowiedział już nieco bardziej markotnym tonem, a ja od razu się rozłączyłam. Zostawiłam krótką notkę dla Dany z informacją, że wrócę późno i wyszłam z 233.
     Po minucie czy dwóch znalazłam się już przed budynkiem. Dostrzegłam Harry'ego, który opierał się o swoje czarne Audi. Miał na sobie vansy, ciemne wytarte na kolanach jeansy, szarą bluzę, a włosy tym razem zostawił w spokoju, nie zakładając ani bandany, ani bejsbolówki.
- Dostanę jednego? - Zapytał, wpatrując się we mnie z lekkim uśmiechem. Posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie, a on wskazał na moją koszulkę z napisem: FREE HUGS. Nie potrafiłam powiedzieć nie, więc przysunęłam się do niego i wtuliłam, łudząc się, że dzięki temu uporczywe pytania w mojej głowie znikną, ale oczywiście tak się nie stało.
- Harry ... musimy porozmawiać. - Szepnęłam, odrywając się od niego. Chłopak westchnął i puścił mnie.
- Nie brzmisz najweselej. Coś się stało? Z Daną, z Sophie? - Dopytywał zielonooki, a ja tylko zaprzeczyłam ruchem głowy, przegryzając nerwowo wargę. - Usiądziemy? - Spytał, otwierając drzwi auta. Zajęłam swoje stałe miejsce pasażera, a on kierowcy i zamknęliśmy je. Zaczęłam bawić się bransoletkami na swoim lewym nadgarstku, byleby na niego nie patrzeć. Nie mogłam. Bałam się jego reakcji, ale mimo to pytanie wydostało się z moich ust.
- Co robiłeś, mając 17 lat? - Dalej na niego nie patrzyłam, ale kątem oka widziałam, że jego spojrzenie jest utkwione we mnie.
- Mówiłem Niallowi, żeby siedział cicho, ale jak widać nie potrafi utrzymać języka za zębami. - Syknął, uderzając o kierownicę i łapiąc ją kurczowo.
- Niall nic mi nie powiedział.
- Zayn. Mój drogi przyjaciel. Mogłem się tego, kurwa domyślić. - Parsknął, domyślając się prawdy. Nagle odpalił samochód.
- Co robisz? - Spytałam lekko spanikowana, widząc jak auto rusza. Sięgnęłam za klamkę, by wysiąść, ale okazało się, że na darmo. Harry zamknął wszystkie drzwi automatycznie. - Zatrzymaj samochód, Harry. Nigdzie z tobą nie jadę. - Powiedziałam, szamocząc za klamkę. Zostałam uwięziona w pędzącym aucie z człowiekiem, o którym nie wiedziałam prawie nic. A jeśli Zayn miał rację i grozi mi niebezpieczeństwo? Nie, to jakiś absurd.
- Zapnij pasy. - Powiedział chłopak lodowato. Zawsze tak robiłam, ale teraz wbrew logice postanowiłam mu się postawić i nie wykonać jego polecenia. Po prostu udałam, że niczego nie słyszałam. - Zapnij te jebane pasy, kurwa mać! - Krzyknął, a ja po raz pierwszy, odkąd siedzieliśmy w aucie na niego spojrzałam. Żyłka na jego szyi pulsowała, a jabłko Adama drgało nerwowo. Cała twarz Harry'ego wyrażała gniew i wściekłość. - Dlaczego do kurwy nędzy wy nigdy nie słuchacie tego, co się do was mówi? Zawsze jesteście najmądrzejsze, zawsze. Ale żeby wam to jeszcze kurwa na dobre wyszło, a gdzie tam. - Wzdrygnęłam się, kiedy do moich uszu docierał stek przekleństw i w końcu posłusznie zapięłam pasy bezpieczeństwa, ale to było ostatnie uczucie, jakie wówczas odczuwałam. Bałam się odezwać, więc tylko bacznie obserwowałam jego poczynania. Wskaźnik z prędkością cały czas przesuwał się w stronę czerwonego pola, pokazującego maksymalną wartość. - Wiedziałem, że jesteś od niej mądrzejsza. - Szepnął, unosząc kąciki swoich ust odrobinę do góry, ale ten półuśmiech miał, w sobie coś, co powodowało u mnie gęsią skórkę. Od kogo, chciałam zapytać, ale głos uwiązł mi w gardle. Jak zahipnotyzowana patrzyłam jak wskazówka przekroczyła wartość 200km/h. Nie musiałam być kierowcą, by wiedzieć, że Harry prowadził samochód prawie trzy razy szybciej niż pozwalały na to przepisy. Czy on chciał nas zabić?
- Harry, zatrzymaj samochód. - Z moich ust wydostał się błagalny szept. Nie doczekałam się żadnej reakcji, więc odezwałam się znowu, tym razem głośniej. - Zatrzymaj ten cholerny samochód, Harry!
- Co pozwala ci myśleć, że zrobię, to o co mnie prosisz? Co sprawia, że masz mylne wrażenie, że cię posłucham? - Spytał tonem, który nie należał do mojego Harry'ego. Zerknął na mnie przelotnie, by potem znowu zwrócić wzrok na, dzięki Bogu, pustą drogę. Uparcie wpatrywałam się w widok za przednią szybą. Było ciemno, więc nie widziałam zbyt wiele, ale lepsze to niż patrzenie na takiego Harry'ego. Co w niego wstąpiło? Jak mroczną tajemnicę skrywał, skoro jedno głupie pytanie doprowadziło go na krawędź?
- Czy ty jesteś psychopatą? Chcesz nas zabić? - Spytałam zdławionym szeptem, już nawet na niego nie spoglądając.
- Wolę określenie człowiek z wyobraźnią. - Słysząc to głębiej zapadłam się w fotel, pragnąc by się rozstąpił i pochłonął gdzieś z daleka od Stylesa. W takim momencie nie bałam się go, on po prostu mnie przerażał. Jak chłopak, który śpiewał mi piosenkę do snu i robił herbatę w środku nocy, mógł być tym samym oziębłym, gniewnym mężczyzną, który siedział tuż obok? Nagle kręconowłosy gwałtownie zatrzymał auto i zaparkował na jakimś parkingu przy stacji benzynowej. W razie czego miałam gdzie uciec. W razie czego?! Przecież Harry nie zrobiłby mi krzywdy ... prawda? Wysiadłam z Audi jak oparzona, dziękując w duchu, że szatyn otworzył drzwi. On także opuścił auto. Wszędzie było ciemno, ale kilka metrów od nas znajdowała się latarnia, będąca względnym źródłem światła. Mogłam obserwować lokowatego, widząc w miarę dobrze jego twarz i sylwetkę. Miałam na sobie tylko jego koszulę i top, przez co doskonale czułam zimny wiatr, smagający moje ciało.
- Co Zayn ci powiedział? - Jego chłodny ton przeciął powietrze niczym sztylet.
- Niewiele. - Wyjąkałam, oplatając swoje ramiona wokół talii, by zapewnić sobie choć odrobinę wątpliwego ciepła.
- Nie powinnaś się w to mieszać. To jest sprawa między mną, a nim. Wiem, że wplątał cię w to, żeby mnie wkurwić i udało mu się. - Przeczesał palcami swoje loki, nie patrząc na mnie tylko na asfalt. Nieśmiało podeszłam do niego i dotknęłam swoją zimną dłonią jego policzka, a on czując mój dotyk, przymknął powieki. Przede mną z powrotem stał mój Harry.
- Kochanie, powiedz mi. Co się z tobą działo cztery lata temu? - Kiedy usłyszał moje pytanie, spiął się. Zobaczyłam jak zacisnął szczęki, znowu patrząc na mnie tym morderczym wzrokiem.
- To nie jest twój pieprzony interes. Zajmij się sobą. - Pociągnął rękę, którą trzymałam na jego twarzy i mocno ścisnął mój nadgarstek. Bransoletki, które na nim miałam zaczęły wbijać mi się w skórę, raniąc ją.
- Harry, puść mnie. - Poprosiłam z paniką w głosie, ale nadal trwaliśmy w tym uścisku. - Harry, to boli. Sprawiasz mi ból. - Powiedziałam płaczliwie, walcząc z napływającymi łzami. Wtedy zabrał rękę, a w jego oczach przez chwilę widoczna była skrucha, ale zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
- To, że było nam miło nie oznacza, że muszę ci się spowiadać z całego mojego życia. - Odparł swoim zachrypniętym głosem, bawiąc się rękawem bluzy. Słysząc jego słowa nie wytrzymałam. Mógł mi coś zrobić, ale nie dbałam o to.
- Było miło? Tylko tyle? Po tym wszystkim ...? Jak możesz? - Wykrzyknęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Po czym? Po spaniu w jednym łóżku czy może po noszeniu mojej koszuli? - Popatrzył na swoją własność z cwaniackim uśmieszkiem. - Nic między nami nie było, Love. - Drgnęłam, gdy znowu mnie tak nazwał. - Całowaliśmy się i tyle, koniec historii. Po tej całej aferze z Daną i Sophie po prostu zrobiło mi się ciebie żal, więc ... - Nie zdążył dokończyć, gdyż moja ręka z impetem wylądowała na jego policzku. Przez parę sekund po prostu wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.
- Zawieź mnie do Free Art, natychmiast. - Wsiadłam do auta i czekałam aż Styles wreszcie zajmie miejsce kierowcy. Przegryzałam wargę, byleby tylko się przy nim nie rozpłakać. Po jakimś czasie poczułam metaliczny smak krwi w ustach, ale zignorowałam to. W obecnej chwili było to najmniejsze z moich zmartwień. Czułam się najbardziej naiwną osobą na świecie. Znowu dałam się podejść jak dziecko, tak samo jak Dominicowi. Byłam na siebie wściekła. Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że aż kostki mi zbielały. Na błędach trzeba się uczyć, a nie je powielać, czyż nie? Cały czas słyszałam w głowie słowa Zayna, który miał świętą rację.


                                                                    Harry

     Tym razem jechałem nieco wolniej, więc droga niemiłosiernie mi się dłużyła. Ani ja, ani Lynn nie odezwaliśmy się słowem po tym jak mnie spoliczkowała. Chcąc przerwać tą grobową ciszę włączyłem radio. Od razu po samochodzie rozniósł się refren piosenki Apologize - Timbalandu & OneRepublic. Jej słowa zaskakująco oddawały to, co czułem.

It's too late to apologize, it's too late 
I said it's too late to apologize, it's too late 

I'd take another chance, take a fall 

Take a shot for you 
And I need you like a heart needs a beat 
But it's nothing new 
I loved you with a fire red- 
Now it's turning blue, and you say... 
"Sorry" like the angel heaven let me think was you 
But I'm afraid... 

It's too late to apologize, it's too late 

I said it's too late to apologize, it's too late*

    Nagle dostrzegłem czerwone plamy na nadgarstku szatynki. Niektóre z nich były wiernym odbiciem zaciśniętych tam palców. Moich palców. Nie mogłem uwierzyć, że posunąłem się do czegoś takiego. Nigdy w życiu nie uderzyłem kobiety. Szybko odwróciłem wzrok, gdyż nie potrafiłem patrzeć na nią bez wyrzutów sumienia. To wszystko przez tego sukinsyna. Gdyby pierdolony Zayn do niej nie przyszedł, ta nie zaczęłaby pytać o moja przeszłość. Ciekawe co ten kutas jej nagadał? Przecież mieliśmy umowę, kurwa mać. Obiecał, że jeśli spełnię jego warunki to będzie trzymał mordę na kłódkę. Jednak jak widać, ten przebiegły szczur mnie wykiwał. Niech go tylko zobaczę to popamięta mnie na zawsze. Żadnych sentymentów, kurwa mać. Złość skierowana do Malika była najlepszą ucieczką od myślenia, o tym jak potraktowałem Lynn. Znowu czułem się skończonym chujem, zupełnie jak niespełna trzy lata wcześniej.



                                                            Czerwiec 2011

     Dochodziła czwarta w nocy, gdy wróciłem do domu. Będąc nieźle nawalonym, za jakimś szóstym razem udało mi się trafić w dziurkę od klucza i otworzyć drzwi. Chciałem zamknąć je cicho, ale zrobił się przeciąg i ani się obejrzałem jak te strzeliły z hukiem. 
- Ups. - Powiedziałem sam do siebie, walcząc z butami i próbując je ściągnąć. Po chwili zobaczyłem na górze mamę, która gdy tylko mnie dostrzegła, uciekła do swojej sypialni. Ruszyłem na górę do swojego pokoju i nie kłopocząc się zdejmowaniem ubrań runąłem na łóżko. Zaraz usłyszałem jak ktoś bez pytania wszedł do pomieszczenia. Podniosłem się odrobinę, by zobaczyć, kto mnie nawiedza i moim oczom ukazała się Jenna. 
- Siostrunia. Czymże zawdzięczam ten zaszczyt? - Spytałem, ociekając ironią na tyle, na ile pozwalał mi na to mój stan trzeźwości. Jenna patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek, co wywołało u mnie śmiech. 
- Przyszłam zapytać, kiedy skończysz zachowywać się jak gówniarz? Mama znowu przez ciebie płacze. A robi tak od miesiąca co noc, od pogrzebu Nadii, odkąd po raz pierwszy wróciłeś tak najebany, że nie pamiętałeś nawet jak się nazywasz. Na szczęście Niall cię znalazł. 
- Widzisz, dziś wróciłem do domu sam. Jestem dużym chłopcem. Poza tym ... nie truj. Naprawdę nie mam ochoty na moralizujące gadtki o czwartej nad ranem w wykonaniu mojej idealnej starszej siostry. - Sarknąłem i wstałem, zrzucając z siebie t-shirt, a potem jeansy. Kiedy się z nimi uporałem znowu się odezwałem. - Nie zastanawiałaś się nigdy dlaczego ten twój Dylan cię szurnął? Może dlatego, że żaden facet nie wytrzyma długo z taką zrzędą nad uchem jak ty? - Stałem dokładnie naprzeciwko niej, toteż widziałem jak w jej oczach zbierają się łzy.
- Nic nie wiesz o mnie i Dylanie. - Syknęła przez zaciśnięte zęby, a jej mina mówiła "przegiąłeś!". Zanim się zorientowałem, położyła swoje ręce na moich ramionach i opierając się o mnie kopnęła mnie z całej siły w krocze. Zwijałem się z bólu na podłodze, nie będąc w stanie utrzymać się w pozycji pionowej. 
- Za co to było? - Zaskomlałem, choć w głębi duszy doskonale wiedziałem, jaki był tego powód. 
- Bycie kutasem dla mnie, mamy i Nialla w niczym ci nie pomoże. To nie wróci jej życia, Harry. Wiem, że za nią tęsknisz. Rozumiem twój żal i rozżalenie, ale to nie daje ci prawa do ... 
- Gówno rozumiesz. Ten twój Dylan przynajmniej żyje. - Udało mi się powiedzieć.
- Bardzo ją kochałeś.
- I jakie to ma kurwa, znaczenie? 
- Nadal kochasz. Ale musisz pozwolić jej odejść. Przestań zachowywać się jak teraz, bo inaczej pewnego dnia rozejrzysz się wokół i zobaczysz, że jesteś całkiem sam, braciszku. - Posłała mi współczujące spojrzenie i nie mówiąc nic więcej, wyszła. 


- Harry, uważaj! - Krzyk Lynn przywrócił mnie do rzeczywistości. Nagle zauważyłem, że znaleźliśmy się na przeciwległym pasie, a z naprzeciwka jechał samochód. Dziewczyna szarpnęła za moje ręce stanowczo, skręcając kierownicą w drugą stronę. Zatrzymałem Audi w zatoczce i złapałem oddech. Dziewczyna szybko zabrała ręce i odwróciła się do okna.
- Wszystko w porządku? - Spytałem cicho. Szatynka natychmiast zwróciła twarz do mnie, która nie wyrażała już w tym momencie żadnego wyrazu.
- Teraz nagle zaczęło cię to obchodzić? - Słysząc jej agresywny ton, spiąłem się i odezwałem, nie myśląc wiele.
- Masz rację: nie. Pytałem z grzeczności. - Odparłem, ponownie odpalając silnik. Tym razem dziewczyna dalej wpatrywała się w szybę, pewnie gdyby mogła to by się w nią wbiła, byleby być dalej ode mnie. Akurat w tamtym momencie doskonale ją rozumiałem.





Tak, wiem. Zabijecie mnie. Ten rozdział jest ... cóż ... mocny. Na pewno nie mniej emocjonujący niż rozdział ze Słoneczkiem, a ja osobiście uważam, że nawet bardziej. Poznajemy Harry'ergo ... z nieco innej strony, której do tej pory nie mieliśmy okazji poznać. Mam nadzieję, że nie przestaniecie tego czytać, plis <3.

Smuci mnie ilość komentarzy pod rozdziałem 14. Nie będę pisać, że bardzo mi przykro, choć to prawda. Pamiętajcie, że ja piszę to dla Was i nie wiem co mam myśleć, gdy liczba komentarzy z 18 spada do 11, a  nie rośnie (lub chociaż się nie utrzymuje) ; [

15 komentarzy - nowy rozdział w weekend 

xx


* tekst piosenki Apologize

Za późno już na przeprosiny, za późno
Powiedziałem, że za późno na przeprosiny, za późno

Mógłbym zaryzykować kolejną szansę, znieść upadek
Przyjąć strzał dla Ciebie
I potrzebuję cię tak, jak serce potrzebuje bić
(Ale to żadna nowość)

Kochałem Cię płomienną miłością,
Teraz ona przygasa, a ty mówisz...
"Wybacz" jak anioł - niebiosa pozwoliły mi myśleć, że nim byłaś
Ale obawiam się...

Za późno już na przeprosiny, za późno
Powiedziałem, że za późno na przeprosiny

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 14

                                                                      Lynn


    Przyłożyłam sobie opuszki palców do ust, by utwierdzić się w przekonaniu, że to nie był sen. To wydarzyło się naprawdę. Sama nie wiedziałam jak to się stało ... Harry mnie pocałował, będąc przy tym takim czułym i delikatnym. Taki powinien być pierwszy pocałunek każdej dziewczyny. W moim przypadku niestety nie był. Dominic nigdy się tak nie zachował. W mojej głowie od razu pojawiły się obrazy mojego ciała po nocy, w której straciłam dziewictwo i jeszcze później. Siniaki i zadrapania przez kilka kolejnych dni zdobiły moje ciało. Doskonale pamiętałam nieprzyjemne, uporczywe uczucie dyskomfortu, gdy czułam go w sobie. Moje prośby, by zwolnił, podczas gdy wpychał się we mnie nachalnie. Nie zgwałcił mnie. Sama na wszystko się zgodziłam, bo go kochałam i ufałam mu. To okazało się być moim największym błędem. Nagle w moich oczach pojawiły się łzy, które spłynęły mi po twarzy prosto na t-shirt Stylesa, o którego tors opierałam głowę.
- Dlaczego płaczesz? - Harry podniósł mnie i siebie tak, że teraz siedziałam mu na kolanach. Pociągnęłam nosem, nie patrząc na niego. Lokowaty odszukał pod kołdrą moją dłoń i ujął ją w swoją. - Nie płacz proszę, bo i ja zacznę. - Powiedział lekko łamiącym się głosem, świadczącym o tym, że mówił prawdę.
- Po prostu cieszę się, że tu jesteś. Tylko boję się, że to jest zbyt piękne i okaże się snem, z którego zaraz się obudzę. Mam na myśli oczywiście tylko nas, a nie całą sprawę Dany i Sophie, bo to raczej podchodzi pod tragedię. Boję się, że znikniesz i nagle zostanę sama. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. - Chłopak wziął moją rękę i położył ją na swoim sercu, które biło miarowo.
- Czujesz to? Jestem tutaj naprawdę. - Spojrzałam w jego zielone tęczówki i zatraciłam się w nich. Jak ktoś tak piękny i wyjątkowy mógł chcieć kogoś takiego jak ja? Szarą myszkę pośród kolorowego tłumu. Jesteś piękny. W swoich pluszowych skrzydłach zamknąłeś małe, zielonookie słońce, bez którego byłoby ciemno, chciałam powiedzieć, ale zamiast tego powoli pokiwałam głową. Znowu na chwilę się zamyśliłam, porównując podświadomie Harry'ego i Dominica. Jeżeli wydali mi się podobni na początku to teraz miałam pewność, że nie mogłabym się bardziej pomylić.
- Grosik za twoje myśli. - Szepnął, uśmiechając się leciutko, a w jego policzkach powstały moje ukochane dołeczki.
- To już nieważne. - Odparłam i przysunęłam się bliżej tak, że nasze twarze prawie się stykały. Tym razem to ja wykonałam ostateczny ruch, sprawiając że nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku, który był nieco dłuższy niż ten pierwszy, ale nie mniej słodki. Jego wargi muskały moje usta delikatnie, jakby w obawie, że ucieknę jeśli odważy się zrobić coś więcej. Stado motyli w moim brzuchu dało o sobie znać, a kiedy przypomniałam sobie tatuaż Harry'ego, uśmiech mimowolnie zagościł na mojej twarzy.
- Ten widok lubię najbardziej, Lynnie. - Wyszeptał, całując czubek mojego nosa. - A co cię tak bawi? - Spytał, patrząc mi w oczy, podczas gdy nasze czoła się dotykały.
- Uwielbiam twojego motyla na mostku, przypomina mi on o moich własnych, które mam w środku ... - Odpowiedziałam cichutko. Harry zaśmiał się dźwięcznie i pocałował moje czoło.
- Myślę, że mam ich w środku więcej niż ty, Love. - Uderzyłam go lekko w ramię i powiedziałam.
- Nie byłabym tego taka pewna. - Zaczęłam bawić się jego lokami, a on przyciągnął mnie do siebie tak, że moje obojczyki znajdowały się na wysokości jego ust. Poczułam lekkie niczym muśnięcie skrzydełek motyla pocałunki. Nagle z moich ust wydostało się ziewnięcie. Styles przerwał pieszczotę i patrząc na mnie uważnie, odezwał się pozornie karcącym tonem.
- Widzę, że cię nudzę, Love. - Zaraz potem znowu dotknął wargami mojego czoła. - Śpij, potrzebujesz snu. - Z powrotem opadłam na poduszkę i wtuliłam się w lokowatego. Szczelnie przykrył nas kołdrą, a ja już po chwili poczułam, że moje powieki stają się coraz cięższe aż w końcu zapadłam w sen.


                                                                   ****

     Miałam wrażenie, że ktoś stoi nade mną, szepcząc coś.
- Myślisz, że oni ...? - Usłyszałam dziewczęcy głos.
- Nie, przecież są ubrani.
- Nie to miałam na myśli. Chodziło mi raczej o to, czemu oni w ogóle śpią w jednym łóżku. Pomińmy już, że widzę go po raz pierwszy.
- To Harry, mój przyjaciel. To on ... wyniósł cię z ... - Drugi głos, męski urwał w pół zdania.
- Oh, ten Harry. - Usłyszałam westchnienie. - Słyszałam o nim. Lynn wspominała, że już kiedyś wylądowała w jego łóżku, podczas ogniskowej nocy.
- Czy wy naprawdę myślicie, że was nie słychać jak tak nas obgadujecie, stojąc nad moją głową? - Powiedział Styles, mając przymknięte powieki i leżąc na plecach twarzą do sufitu. Popatrzyłam na niego z szerokim uśmiechem i dopowiedziałam.
- No właśnie. - Chłopak otworzył oczy i posłał mi rozbawione spojrzenie swoich zielonych tęczówek.
- Przepraszam. - Szepnęła skruszona Dana, patrząc na nas potulnym wzrokiem. Harry w tym czasie wstał i założył  na siebie przetarte na kolanach czarne jeansy.
- Chyba jeszcze oficjalnie się nie poznaliśmy. Jestem Harry. - Powiedział lokowaty z typową dla niego chrypą, wyciągając dłoń w stronę mojej współlokatorki.
- Wiem. Mów mi Dana. - Odpowiedziała, wymieniając z nim uścisk.
- Wiem. - Odparł krótko, na co wszyscy się uśmiechnęli.
- Dziękuję ci za ... wydostanie mnie stamtąd. - Szepnęła drżącym głosem.
- Podziękuj Lynn. Gdyby nie ona, nie byłoby mnie tam. - Oczy blondynki zwróciły się na mnie, a ja wstałam i przytuliłam ją mocno.
- Jak się czujesz? Byliście u lekarza? - Spytałam, patrząc na Nialla.
- Oprócz siniaków i zadrapań nic mi nie jest. Ustalili, że ... - Blondynce zaszkliły się oczy.
- Znaleźli na jej ubraniu i ciele ... kilka różnych sperm. - Chłopak wzdrygnął się, a po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. - W jej organizmie znaleziono śladowe ilości środków nasennych. Sprawa już trafiła do prokuratury. Policja nie chce na razie ogłaszać niczego w mediach, bo obawia się ucieczki tych wszystkich skurwieli. Sophie też musi jak najszybciej złożyć zeznania, póki proszki są jeszcze w jej krwi. - Przygryzłam wargę, wymieniając spojrzenie z Harry'm. Jego wzrok zdawał się pytać: kto im powie? Kiwnęłam niemrawo głową, błagając w duchu, by zrobił to za mnie. Chłopak zrozumiał moją niemą prośbę i odkaszlnął zanim się odezwał.
- Z tym może być pewien problem, bo ... - Znowu skrzyżowaliśmy się wzrokiem. - Bo Sophie tak jakby jest już w szpitalu.
- Pojechała tam? Dzięki Bogu. - Odparł z ulgą Irlandczyk. Pokręciłam głową zrezygnowana.
- Nie, Niall ty nie rozumiesz. Ona ... - Powiedziałam, walcząc z uporczywym bólem w okolicy klatki piersiowej.
- Próbowała popełnić samobójstwo. Podcięła sobie żyły. Razem z Lynn ją znaleźliśmy i pojechaliśmy do szpitala. - Dopowiedział za mnie lokowaty. Zarówno Niall jak i Dana byli zdruzgotani takim obrotem sprawy, a ja znowu poczułam nieznośne ukłucie w sercu.



    W nastroju smutku minął weekend, a po nim nastał poniedziałek i powrót na zajęcia. Sophie miała opuścić jutro szpital i wrócić do Florencji. Jej rodzice, gdy tylko dowiedzieli się co się stało, postanowili natychmiast po nią przyjechać i zabrać z powrotem do Włoch. Szczerze mówiąc nie dziwiłam im się, na ich miejscu zrobiłabym dokładnie to samo. Miałam nadzieję, że dziewczyna jakoś sobie z tym poradzi i zacznie w miarę normalnie funkcjonować.
    Kiedy po zajęciach udałam się do 233, zdziwiłam się, że drzwi nie były zamknięte na klucz. Zamarłam, widząc że ktoś był w moim pokoju. Postać zwrócona była do mnie tyłem i stała przy oknie. Byłam pewna, że to nie Harry ani Niall, gdyż rozpoznałabym ich sylwetki. Ubrany był w ciemne jeansy i czarną skórzaną kurtkę, a na głowie miał czapkę tego samego koloru. Moje serce waliło w piersi jak oszalałe, a ja bałam się wykonać choćby najmniejszy ruch. Jedyne o czym myślałam to, żeby jakimś cudem wydostać się z pokoju niezauważoną. Po chwili jednak zobaczyłam, że chłopak odwraca się w moją stronę i odetchnęłam z ulgą, a kamień spadł mi z serca.
- Zayn. Wystraszyłeś mnie. - Powiedziałam, łapiąc oddech. - Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - Utkwiłam pytające spojrzenie w jego piwnych tęczówkach.
- Spotkałem Danę i spytałem, gdzie mogę cię znaleźć. Przyszła tu ze mną, ale potem musiała iść na zajęcia rysunku. - Kiwnęłam głową ze zrozumieniem, jednak dalej nie miałam pojęcia w jakim celu tu przeszedł. Przyglądałam mu się zaintrygowana, siadając na swoim łóżku.
- Dlaczego mnie szukałeś? - Zapytałam, lustrując uważnie całą jego postać. Wzruszył ramionami, stając dokładnie naprzeciwko mnie. Nie usiadł, przez co musiałam zadrzeć głowę do góry, by móc utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
- Dawno się nie widzieliśmy. - Odparł.
- Tak ... powiedzmy, że dużo się działo przez ostatnie dni.
- Niewątpliwie. - Powiedział z przekąsem, uporczywie patrząc na rozpiętą koszulę Harry'ego, którą miałam na sobie. Razem z czarnymi leginsami i białym topem tworzyła spójną całość, ale on zapewne poznał, iż to nie ja byłam jej właścicielką. - Chciałem sprawdzić czy jeszcze żyjesz czy może Harry już cię wykończył. - Słysząc jego słowa, poczułam rosnącą w gardle gulę. Napięłam się jak struna, zupełnie jakby to miało mi jakoś pomóc odeprzeć jego atak. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. O czym on do cholery w ogóle mówił?
- Harry nigdy nie ...
- Nikogo by nie zabił? - Brunet przerwał mi z uśmiechem mówiącym "jak ty mało o nim wiesz". - Księżniczko, niestety muszę wyrwać cię z tej bajki, w której żyjesz. Ta bańka mydlana, którą wokół siebie stworzyłaś nie pomoże ci przetrwać, ale ja mogę. I chcę to zrobić. Za bardzo mi przypominasz, żebym mógł tak po prostu sobie odpuścić. Odpuściłem sobie wtedy i wierz mi, nie ma dnia, w którym bym tego nie żałował. Z tobą nie popełnię tego samego błędu, bo przecież na błędach trzeba się uczyć, a nie je powielać. Mam rację? - Wyjął z wnętrza kurtki czerwoną różę i położył ja na mojej szafce, stojącej przy łóżku. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, kontynuował. - Uważaj na siebie, księżniczko i posłuchaj mojej rady. Trzymaj się z daleka od Stylesa, póki jeszcze możesz. To nie jest chłopak dla ciebie. Jest niebezpieczny. Jedyne co ci po nim pozostanie to ból i cierpienie. O ile będziesz miała na tyle szczęścia. - Wpatrywałam się w niego wielkimi oczami, nie będąc w stanie wykrztusić ani słowa. Moje myśli kotłowały się w mojej głowie, ale ja nie byłam w stanie wyartykułować choćby jednej z nich. Malik popatrzył jeszcze na różę, która leżała obok, a potem ruszył do wyjścia, zostawiając mnie samą z gonitwą myśli. Mój wzrok powędrował na małą, białą kopertę tuż koło kwiatka. Na niej widoczne było moje imię, napisane czarnym kolorem. Z duszą na ramieniu otworzyłam ją i wyjęłam małą karteczkę, na której starannym pismem znajdowały się słowa:
"Zapytaj, co się z nim działo, gdy miał 17 lat. Zobacz jego reakcję."
Poczułam nagłe mdłości i byłam niemal pewna, że gdybym nie siedziała teraz na łóżku to z impetem osunęłabym się na podłogę. Czy to możliwe, że mój czuły, kochany Harry zrobiłby komuś krzywdę? Harry? Ten sam Harry, który uratował Danę? Jednak jednego byłam świadoma - jego przeszłość owiana była tajemnicą. A ja zamierzałam ją odkryć, choćby nie wiem co.




No to tak: Zayn jak już wraca to w wielkim stylu i z bombą, która zaczyna tykać w główce Lynn. Niedobrze! Ale nie może być tak cukierkowo, prawda?

Rozdział dedykuję @xAgacie_Sz. Dzięki skarbie, za każdy komentarz, za to, że z niecierpliwością czekasz na każdy kolejny rozdział, a przede wszystkim za to, że jesteś! Loff U! ♥

Dziękuję też za imponującą ilość komentarzy pod trzynastką (kocham Was ♥) i liczę, że powtórzymy ten sukces albo nawet pobijemy. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i już czekacie na kolejny!

P.S przepraszam za ewentualne literówki.
P.S2 Dodałam / zmieniłam niektóre postacie w Bohaterach


xx