Menu

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 12

    Do moich uszu docierało buczenie. Najpierw ciche, potem coraz bardziej natarczywe. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że to mój HTC, wibrując na szafce, wydawał taki dźwięk. Chciałam po niego sięgnąć, ale dostrzegłam rękę Harry'ego, która obejmowała mnie w talii. Delikatnie ruszyłam się i odebrałam telefon. Od razu poczułam nagły skurcz w żołądku - dzwonił Niall.
- Halo? - Powiedziałam szeptem, patrząc na Stylesa, który nadal spał.
- Cześć Lynn. Obudziłem cię? - Jak na zawołanie, ziewnęłam przeciągle.
- Tak, ale nic nie szkodzi. Czy dziewczyny ...? - Nie dokończyłam, gdyż znowu usłyszałam głos z irlandzkim akcentem.
- Obie właśnie się obudziły.
- Okej, zaraz przyjdę. Niall ... w jakim są stanie? Co im powiedziałeś? Pamiętają coś? - Zasypałam go lawiną pytań.
- Lepiej będzie jak po prostu tu przyjdziesz. Wyszedłem na korytarz, żeby do ciebie zadzwonić, wracam do nich. Hej. - Powiedział i przerwał połączenie.
    Korzystając z możliwości obserwowania Harry'ego podczas snu, przyglądałam mu się. Loki opadły mu na czoło, a ja nie mogąc się powstrzymać, poprawiłam je. Nie wiedziałam czy dane mi będzie jeszcze kiedyś widzieć go w takich okolicznościach. Jego przystojna twarz podczas snu nabrała łagodnego wyrazu, przez co wyglądał nieco młodziej niż wskazywałaby na to metryka. Niestety musiałam wyrwać go z tej krainy błogości, gdyż nie mogłam wyswobodzić się z jego uścisku.
- Harry. - Odezwałam się, czekając na jakąś reakcję, ale ten nawet się nie poruszył. - Harry. - Powiedziałam trochę głośniej. Znowu nic. - Harry. - Potrząsnęłam lekko jego ramieniem, ale też bez skutku. Jak można tak mocno spać? Po chwili wpadłam na pewien pomysł. - Harry. - Powiedziałam mu wprost do ucha, przegryzając lekko jego płatek, po czym musnęłam wargami jego policzek. Ku mojej radości chłopak otworzył oczy i teraz patrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
- Czy to był sen? Czy właśnie ugryzłaś moje ucho? - Spytał głosem zabarwionym poranną chrypką z nutą rozbawienia.
- Tylko troszkę. - Uniosłam do góry dłoń, pokazując na centymetrową szczelinę między kciukiem, a palcem wskazującym. - Musiałam cię jakoś obudzić, żebyś wypuścił mnie ze swojego niedźwiedziego uścisku, kochanie. - Kiedy zdałam sobie sprawę jak go nazwałam, na mojej twarzy natychmiast pojawiły się czerwone wypieki. Lokowaty, widząc to, przysunął się bliżej i założył kosmyk moich włosów za ucho. Potem pochylił się nieznacznie i wyszeptał, dotykając nosem mój płatek ucha.
- Mógłbym być budzony w ten sposób codziennie, pod warunkiem, że to ty byś mnie budziła. - Jedną ręką odsunął moje włosy, przekładając je na prawe ramię. Palcem przejechał wzdłuż po mojej nagiej szyi, drażniąc tym moją skórę. Jego dotyk był tak delikatnym, że miałam wrażenie, że smaga mnie piórkiem. Doprowadzało mnie to do palpitacji serca.
- Harry, nie możemy ... - Szepnęłam, zsuwając jego dłoń i wstałam, a on ponownie opadł na łóżko.
- Możesz w niej zostać. Wyglądasz tak cholernie seksownie. - Miał na myśli swoją czarno-białą koszulę w kratkę. Ledwo zakrywała mi uda, cudownie. Posłałam mu spojrzenie pełne politowania i popukałam się palcem wskazującym w czoło.
- Przecież nie wrócę do pokoju w twojej koszuli. Jeszcze pomyślą, że ...
- Że co? - Spytał, zgrabnie wstając z łóżka i pojawił się tuż przede mną. Wbijał we mnie ten swój świdrujący wzrok. Poczułam palące rumieńce i spuściłam głowę, by włosy zasłoniły mi twarz. Styles uniósł ją, przytrzymując mnie za podbródek. Przegryzłam wargę, patrząc na jakiś punkt za nim, na ścianie. - Że co, Love? Popatrz na mnie. - Poddając się, wymruczałam.
- Że się zabawialiśmy. - Dalej unikałam jego wzroku.
- A zabawialiśmy się, Love? - Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie, więc zerknęłam na niego przelotnie.
- Nie. - Odpowiedziałam krótko.
- Więc czym się przejmujesz? Niech sobie myślą, co chcą. Najważniejsze, że my wiemy jak było naprawdę.
- Nie chcę, żeby Niall pomyślał ... - Nie dane było mi skończyć, gdyż chłopak wszedł mi w słowo.
- Więc o to chodzi? O Nialla? - Parsknął, patrząc na mnie z niedowierzaniem i odsunął się.
- Nie, nie o niego. O tą całą sytuację. - Zamachałam ręką wokół. - O Danę i Sophie. Nie mogę być taką egoistką.
- Chcesz powiedzieć, że ja jestem egoistą, bo stwierdziłem, że powinnaś zostać w mojej koszuli?! Czy ty się dobrze czujesz?! - Spytał, podniesionym tonem, mierząc mnie morderczym wzrokiem.
- Nie krzycz na mnie! - Tym razem to ja się wydarłam. - Tak, świetnie! Moja współlokatorka i koleżanka zostały zgwałcone, więc może powinnam skakać z radości i od razu wpakować ci się do łóżka?! Miałbyś z tego satysfakcję, prawda?!
- Naprawdę masz mnie za kogoś takiego?! - Wykrzyknął, a ja zamknęłam się w łazience na klucz. Harry nacisnął na klamkę, ale bez rezultatu, za co dziękowałam w duchu.
- Odejdź od tych drzwi! - Krzyknęłam, ściągając z siebie koszulę i ubierając swoje ciuchy.
- Otwieraj do cholery, Lynn! - Kilka razy uderzył w drzwi, a ja za każdym razem podskakiwałam ze strachu. - Otwórz te pieprzone drzwi! - Kiedy tylko się ubrałam i umyłam zęby, spakowałam wszystko do kosmetyczki. Sięgnęłam po zamek i przekręciłam go. Styles patrzył na mnie wściekły, marszcząc przy tym czoło.
- Jesteś niemożliwa! - Usłyszałam, zanim opuściłam jego pokój. Schodami zbiegłam na drugie piętro i jak burza wpadłam do 233. Dziewczyny siedziały razem na moim łóżku, a Horan na łóżku Dany. Blondynka wstała i wtuliła się we mnie, cicho łkając.
- Tak mi przykro, Dannie. - Szepnęłam z bólem w sercu. Nagle usłyszałam szept Sophie.
- Pójdę już do siebie. - Ruszyła chwiejnie do wyjścia, ale Niall stanął jej na drodze i powiedział.
- Soph, musisz złożyć zeznania, tak jak Dana. Obie musicie. - Włoszka pokręciła głową.
- Nie, nie. Ja ... ja muszę iść. Proszę, dajcie mi spokój. - Odpowiedziała z włoskim akcentem i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Musimy iść na policję, Dana. - Odezwał się Irlandczyk, wyciągając do niej rękę, a ona złapała ja niepewnie, wycierając drugą twarz. - Wrócimy popołudniu, chcę potem zabrać gdzieś Danę. - Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i zamknęłam za nim drzwi. Opadłam ciężko na łóżko i przymknęłam powieki. Zaraz potem poczułam wibrację telefonu.
- Niech cię szlag, Harry. - Mruknęłam, zerkając na wyświetlacz. Zobaczyłam, że to wcale nie on do mnie dzwoni, a Noelle - współlokatorka Sophie.
- Cześć Lynn. Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale mogłabyś przekazać Sophie, że wróciłam na weekend do domu? Nie mogę się do niej dodzwonić. - Poczułam gulę, rosnącą w gardle. Przełknęłam ślinę i odparłam.
- Dobrze, powiem jej.
- Bardzo ci dziękuję. Muszę już kończyć, trzymaj się. Pa. - Powiedziała i się rozłączyła.
      Zeszłam na dół do recepcji, gdzie znowu spotkałam Emily. Posłałam jej słaby uśmiech.
- Mogłabym dowiedzieć się, gdzie mieszka Sophie Fabrri? Chodzę z nią na literaturę i znalazłam jej notatki. Chciałabym je oddać. Proszę. - Poprosiłam, krzyżując z tyłu palce lewej ręki, modląc się w duchu, by nie dopatrzyła się mojego kłamstwa.
- Sophie Fabrri mieszka w ... - Kobieta zaczęła wpisywać jej dane. - W 416 na czwartym piętrze.
- Dziękuję. - Krzyknęłam, biegnąc w stronę windy. Wcisnęłam odpowiedni guzik i czekałam aż winda zawiezie mnie na miejsce. Potem pędem ruszyłam pd 416, zauważając przy tym, iż pokój Harry'ego jest niemal naprzeciwko. Zapukałam w jej drzwi energicznie.
- Sophie! Sophie! Otwórz proszę, Soph. To ja, Lynn. Chciałam tylko ... - Pod wpływem impulsu nacisnęłam na klamkę, która ku mojej uldze ustąpiła i szybko weszłam do środka. Poczułam zdezorientowanie, gdy nie znalazłam jej w pokoju. - Sophie. - Odpowiedziała mi martwa cisza. Postanowiłam zerknąć jeszcze do łazienki i zamarłam. Dziewczyna leżała pod prysznicem, opierając się głową o ścianę, a z jej nadgarstków sączyła się krew, skapująca na posadzkę. - Boże, Soph. Coś ty zrobiła. - Klęknęłam przy niej, sprawdzając puls, który był ledwo wyczuwalny. Miała przymknięte powieki, ale gdy dotknęłam jej twarzy, uchyliła je i szepnęła prawie niedosłyszalnie.
- Lynn. - Uderzyłam lekko jej policzek.
- Hej, hej. Nie zamykaj oczu, nie zostawiaj mnie. - Powiedziałam po włosku, w jej ojczystym języku.
- Mama. - Wymamrotała, a ja sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam na pogotowie.
- Znalazłam dziewczynę, która podcięła sobie żyły. Jest przytomna, ale tracę ją. Jej puls jest ledwo wyczuwalny. Proszę przyjedźcie jak najszybciej. - Szybko podałam adres Free Art i osunęłam się bezwładnie koło Włoszki.
- Lynn? Usłyszałem twój krzyk i ... - Nagle moim oczom ukazał się Harry, a ja nie panując nad tym, co robię, przylgnęłam do jego ciała i zaczęłam szlochać. Miałam krew Sophie na rękach. Roztrzęsiona wtuliłam się w Stylesa, a on odwzajemnił uścisk.
- Shh, shh. Kochanie, nie płacz. Uratowałaś ją. Przynieś jakąś jej bluzkę albo chustkę, cokolwiek. - Szepnął, całując moje czoło i popchnął mnie lekko w stronę pokoju. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą rzecz, którą okazała się być apaszka. Wróciłam do łazienki i podałam ją Harry'emu.
- Co chcesz zrobić? - Spytałam, obserwując jak rozrywa materiał na dwie w miarę równe części.
- Rany są głębokie. Musimy zatamować krwawienie. Trzeba zrobić opaski uciskowe. Pogotowie już jedzie? - Spytał, zerkając na mnie, a ja potwierdziłam to ruchem głowy. Wziął jeden kawałek apaszki i obwiązał nim prawy nadgarstek Sophie. Potem powtórzył tę czynność z lewą ręką. Patrząc na jego zdecydowane, płynne ruchy nie mogłam wyjść z podziwu. Trzymał nerwy na wodzy i z opanowaniem pomagał dziewczynie. Minęła chwila nim przypomniałam sobie, że kiedyś mówił, iż chciał zostać ratownikiem medycznym. Z pewnością nie zapomniał jak to się robi. - Teraz zaniesiemy ją na dół, żeby pogotowie nie traciło czasu. - Odezwał się i wziął ją na ręce. Zeszliśmy schodami, nie chcąc czekać na windę. Gdy znaleźliśmy się na parterze, dało się słyszeć odgłos karetki. Emily, siedząca na recepcji, posłała mi przerażone spojrzenie, ale ja podążałam za Stylesem. Przed budynkiem zobaczyliśmy dwóch ratowników, biegnących do nas. Wzięli ją od Harry'rgo i położyli na noszach.
- Dobra robota. Dzięki wam jest szansa, że nie wykrwawi się na śmierć. - Powiedział jeden z nich. Na śmierć ...? Boże.
- Możemy jechać z wami? - Zapytałam z nadzieją, patrząc to na jednego to na drugiego ratownika. Obaj pokręcili głowami.
- Niestety, takie są przepisy.
- Gdzie ją zabieracie? - Spytał, jak zawsze przytomny Harry.
- Do szpitala St. Anna na Baker Street. - Odpowiedział ten drugi, zamykając tył karetki z Sophie w środku. Kilka sekund później karetka ruszyła ulicą, pozostawiając za sobą jedynie uporczywy sygnał, który z czasem zupełnie ucichł.





Z góry przepraszam za możliwe literówki, ale tak spieszyłam się z dodaniem rozdziału, że nawet nie macie pojęcia! Znowu mamy ciut dramatyczny rozdział, ale dobre, co się dobrze kończy ... ; ]
Strasznie, ogromnie, wielce Wam dziękuję za taką ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem, to naprawdę jest dla mnie najlepsze podziękowanie za to, że piszę i wgl. Dzię - ku - ję! Kocham Was! Liczę, że pod tym także pojawi się tyle samo, o ile nie więcej komentarzy.

I ♥ U


xx

15 komentarzy:

  1. Anonimowy4/22/2014

    Melduję się ;)
    Rozdział bardzo mi się podobał, ale wydał mi się jakiś krótki (wiem, że moje są krótsze) ale podejrzewam, że to z powodu tego, że bardzo lubię Twój styl pisania i mógłbym to czytać przez dluuugi czas!:)
    Co do akcji, jak zwykle wiele się działo!
    Podobają mi się wszystkie momenty Lyrry, lubię ich wymiany zdań i sposób w jaki opisane są gesty, które kierują w swoją stronę. Ponownie zrobiło mi się żal dziewczyn :( Jak przeczytałam scenę z zakrwawioną Soph to skojarzyłam sobie to z Emmą i stwierdziłam, że Harry ratuje każdego z takich opresji ;)
    Mam nadzieję, że sytuacja jakoś się unormuje, a pieprzeni idioci winni całej tej zbrodni zostaną ukarani.
    To chyba tyle. Na koniec dodam, że cieszę się, że Twój blog ma coraz więcej komantarzy bo zdecydowanie na to zasłużył. Pozdrawiam ♡
    @erase_that :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy4/22/2014

      Oczywiście miało być *mogłabym :)

      Usuń
  2. Anonimowy4/22/2014

    Świetny rozdział !!!To mnie tak wciąga :D Pisz dalej ;* A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy4/22/2014

    Szybko next ! <3
    Kochaam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jednym słowem był idealny!
    Lyrry moments są takie słodkie omom ;3
    Już miałam nadzieję, że się pocałuja, a tu nic. Jejku jak oni sobie wzajemnie dogryzaja. Niby się boję, że się na siebie obrażą, ale jak tak sobie dogadują to jest to takie super. Nie wiesz, czy się na siebie zatna, czy też nie. :)
    Całe szczęście, że Lynn znalazła jeszcze Sophie w ostatniej chwili. Sposób w jaki Harry zatamowal jej krwotok był taki opanowany i przemyślany, niczym w „Na dobre i na złe”. :D
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a dziewczyny złożą sprawę na policję.
    Nie dopatrzylam się dużych błędów :*
    Czekam na nn i życzę weny <3 !
    Pozdrawiam, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy4/22/2014

    Ffdvhudcjyscd <33333

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy4/22/2014

    Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy4/22/2014

    Uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy4/23/2014

    Jej jakie cudowne *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy4/23/2014

    Jejku <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy4/24/2014

    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski *-* czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy4/25/2014

    Dopiero minęły 3 dni a ja już chcę kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy5/24/2014

    Znowu dramatyczny :o ciekawie ,ciekawie ..

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy7/29/2014

    Ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń